środa, 29 stycznia 2025

Otchłań Zapomnienia. Paco Roca. Tym razem by KRW

 


Wiem, że dla Was i dla mnie to powinna być normalka, ale dla laika kojarzącego medium z laserami z dupy „Otchłań zapomnienia” będzie zaskoczeniem. Komiks Roki jest bowiem do bólu kameralny i opowiada niefajnym, niewygodnym i niemodnym temacie, jakim są ekshumacje zwłok po czystkach politycznych w XX wiecznej Hiszpanii.


Wątek jest jeden, ale postaci, przez których pryzmat snuta jest opowieść o rozkopywanych masowych grobach, jest kilka. Zaczynając od córki jednego ze skazanych, przez samego skazanego, po dobrego grabarza pomagającego rodzinom pomordowanych znaczyć zwłoki. Wszystko się zazębia i tworzy dość interesującą całość opowiedzianą z różnych perspektyw.


Roca wybrał sobie na temat lewicowych skazańców, ale czystki dotykały przecież wszystkie frakcje polityczne w różnych częściach świata. Znając naszą szarpaninę z Katyniem, możemy jedynie pokiwać głową. To zresztą czyni u nas komiks Roki dość aktualnym i potrzebnym. Potrzebnym jak te wszystkie ekshumacje i pamięć o zmarłych w tragicznych okolicznościach. Jak powiedział Santayana: „Kto nie pamięta historii, skazany jest na powtarzanie jej". Przy tym podkreślę: album nie jest zdecydowanie orężem politycznym. To przede wszystkim kameralna opowieść o ludziach i ich tragediach. Potraktowana bez nadęcia i ujęta sprytnie w ramy powieści graficznej. U nas, strzelam, coś takiego byłoby niemożliwe bez potężnej dawki martyrologii, patriotycznych przyśpiewek politycznych szalikowców (obojętnie której strony) i mijania się z istotą sprawy. U Roki jest za to dobitnie podkreślone, że sprawa dotyczy zwykłych ludzi, a nie bohaterów narodowych czy – w drugą mańkę – potworów politycznych. Bo to właśnie tacy zwykli ludzie głównie zostawali skazani przez wewnętrzny reżim i w tym tkwił problem podobnych zbrodni, nie w chrystusowych symbolach i machaniu szabelkami.


Graficznie Roca upraszcza, co się da, dobrze rozumiejąc konwencję Eisnerowskiej powieści graficznej i korzysta z medium w mistrzowski sposób. Nie ma tu fałszywych nut, tylko jeśli oczekujecie grafiki Kuberta czy Rosińskiego, to wtedy będzie problem. Roca jest bowiem mistrzem skrótowości i oszczędności. Rysunek jest dla niego na drugim miejscu, bardziej liczy się narracja i szczera, chwytająca za serce opowieść. Wiem, że potrafi rysować lepiej, ale szczerze: lepiej nie było trzeba tego ilustrować.


Czytałem kilka wydanych u nas komiksów Roki, ale nie wszystkie. Nie zaliczam się osobiście do jego wyznawców. Trudno mi niemniej też coś zarzucać mu od strony rzemiosła czy treści. Przeczytałem ten komiks z niekłamanym przejęciem i traktuję go jako znak czasów i tego, co trapi dziś to medium. Cieszy mnie osobiście, że nie są to kolejne przygody mścicieli w lateksach.

Brak komentarzy: