niedziela, 19 stycznia 2025

Otchłań zapomnienia. Paco Roca

 



„Naród, który nie szanuje i nie ceni swej przeszłości, nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości” - taki frazes od Piłsudskiego przyszedł mi do głowy po przeczytaniu najnowszego komiksu Paco Roki. Chociaż, być może, trafniej wypadałoby przytoczyć inną utartą prawdę mówiącą o tym, że sposób w jaki traktujemy ciała zmarłych, świadczy o jakości i poziomie naszej kultury. Tym samym liczne w XX w. przykłady masowych grobów, do których spychano bestialsko pomordowanych ludzi, stanowią swoisty regres. Hiszpański twórca od początku swojej komiksowej drogi jawi się nam jako wnikliwy badacz pamięci. „Otchłań zapomnienia” to kolejne dzieło, w którym podkreśla on silny, często bardzo bolesny związek swoich bohaterów z tragicznymi wydarzeniami z przeszłości. Jakby przekonywał, że zmarli wciąż czegoś od nas chcą i domagają się interwencji. 

Opowieść zaczyna się od obrazka z przeszłości. Wojna domowa w Hiszpanii już się zakończyła. Siepacze generała Franco wciąż jednak dokonują czystek wśród zwolenników Republiki. Tysiące - często niewinnych, pozbawionych uczciwego procesu ludzi - kończy w masowcach grobach. Akcja przenosi się do czasów współczesnych. Poznajemy grupę archeologów, która na cmentarzu w Paternie, próbuje zidentyfikować tych, którzy zostali skazani na zapomnienie. 

Jak to bywa u autora Powrotu do Edenu, akcja komiksu jest wielowątkowa. Roca nieśpiesznie odsłania przed nami meandry swojej opowieści. Poznajemy kolejnych bohaterów i ich krzyżujące się losy, a nasza wiedza, ze strony na stronę, poszerza się. W narracji nie brak jest elementów dygresyjnych, w których autor zawarł na poły filozoficzne rozważania na temat przemijania i ceremonii pogrzebowych. Pojawia się odwołanie do starożytności. Nie skupia się ono jednak na przykładzie Antygony, tak oczywistym dla konserwatystów. Hiszpan wybiera historię o Achillesie, którego nawiedza duch ukochanego Patroklesa, domagając się odeń pochówku. W całej swej refleksji dotyczącej śmierci, Paco Roca idzie ostro w metafizykę i – co być może paradoksalne – usuwa z niej elementy rozpoznawalne dla chrześcijańskiej ortodoksji. 

Jedną z głównych bohaterek Otchłani zapomnienia jest Pepica Celda, staruszka, która uparcie dążąc do odnalezienia swojego zamordowanego w latach 40' ojca, wystarała się o wsparcie finansowe na ekshumację jego szczątków na cmentarzu w Paternie. Tam też poznaje młodą archeolożkę. Drugą niemniej ważną postacią w komiksie jest Leoncio Badia, który za czasów frankistowskich został grabarzem i chował do masowych grobów rozstrzelanych, często znanych mu ludzi. Miast jednak spychać ciała na kupę, układał je równo na dnie głębokiego dołu. Starał się też zachować niewielkie pamiątki po zmarłych, w postaci pukla włosów czy kawałka ubrania. Za sprawą tych niewielkich, symbolicznych zabiegów - które zresztą sprowadzały na niego niebezpieczeństwo – ocalał godność swoją oraz pomordowanych. Owe usilne, humanistyczne dążenia, łączą go z postawą Pepicy. 

W całej opowieści hiszpańskiego artysty wybrzmiewa głęboka niezgoda na zapomnienie oraz gniew na tych, którzy dążą do fizycznego unicestwienia swoich wrogów politycznych, sprowadzając ich do roli zwierząt rzeźnych. W tym kontekście przychodzą mi do głowy 2 wybitne filmy dokumentalne: „Świadectwo urodzenia” Pawła Łozińskiego oraz „Nie zabijaj” Józefa Gębskiego. Oba eksplorują otchłań zapomnienia jaka pozostaje po ludziach, których istnienie stanowiło przeszkodę – lub potencjalnie w przyszłości mogłoby stanowić przeszkodę - dla bezwzględnego reżimu. 

Autor Domu skupia się głównie na emocjach swoich bohaterów – zwyczajnych ludzi i nie wdaje się w jakieś głębsze analizy polityczno-historyczne. Nietrudno jednak odgadnąć jego postawę światopoglądową. Ocena reżimu Franco wypada jednoznacznie negatywnie, natomiast o zbrodniach komunistów wspomina jedynie na marginesie. Trudno się zgodzić z tezą stawianą przez narratora - na jednym z wymownych obrazków przedstawiającym schematyczną mapę tej części świata - mówiącą o tym, że państwa europejskie uporały się z problem lokalizacji masowych grobów. Chciałbym dedykować lekturę Otchłani zapomnienia tym moim rodakom, którzy kwestię ekshumacji ofiar Rzezi wołyńskiej traktują wyłącznie jako objaw krótkowzrocznej polityki bandy prawaków.

Nowa repozycja Paco Roki nie stanowi jakiegoś przełomu w jego dotychczasowym dorobku. Wprost przeciwne, to kolejny komiks utrzymany w podobnym rysunkowym klimacie oraz tematyce, jak wiele z jego pozostałych dzieł wydanych w Polsce. „Powrót do Edenu” miał chyba więcej poetyckich, nadnaturalnych wstawek, przez co podobał mi się nieco bardziej. Jednak także i tutaj rzemiosło hiszpańskiego twórcy charakteryzuje się niezwykle klarowną narracją zbliżoną do języka filmu. Sporo tu budujących specyficzne napięcie milczących kadrów. Od lektury trudno się oderwać, chociaż trzeba zaznaczyć, że główną emocją, którą eksploatuje autor, jest bezbrzeżny, niczym nieukojony smutek. Roca jednoznacznie deklaruje, że człowiek żyje tak długo jak pamięć o nim. W końcowych partiach książki przytacza postać rozstrzelanego, po którym zostało tylko zdjęcie. Nikt już nie wie kim był. Ta swoiście zawężona perspektywa duchowa wypada bardzo dojmująco. Nie brak jednak w Otchłani zapomnienia iskry światła, utajonej gdzieś na samym jej końcu. Mam nadzieję, że też ją odnajdziecie.
 
Autor: Jakub Gryzowski

Brak komentarzy: