„Naród, który nie szanuje i
nie ceni swej przeszłości, nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i
nie ma prawa do przyszłości” - taki frazes od Piłsudskiego przyszedł mi
do głowy po przeczytaniu najnowszego komiksu Paco Roki. Chociaż, być
może, trafniej wypadałoby przytoczyć inną utartą prawdę mówiącą o tym,
że sposób w jaki traktujemy ciała zmarłych, świadczy o jakości i
poziomie naszej kultury. Tym samym liczne w XX w. przykłady masowych
grobów, do których spychano bestialsko pomordowanych ludzi, stanowią
swoisty regres. Hiszpański twórca od początku swojej komiksowej drogi
jawi się nam jako wnikliwy badacz pamięci. „Otchłań zapomnienia” to
kolejne dzieło, w którym podkreśla on silny, często bardzo bolesny
związek swoich bohaterów z tragicznymi wydarzeniami z przeszłości. Jakby
przekonywał, że zmarli wciąż czegoś od nas chcą i domagają się
interwencji.
Opowieść
zaczyna się od obrazka z przeszłości. Wojna domowa w Hiszpanii już się
zakończyła. Siepacze generała Franco wciąż jednak dokonują czystek wśród
zwolenników Republiki. Tysiące - często niewinnych, pozbawionych
uczciwego procesu ludzi - kończy w masowcach grobach. Akcja przenosi się
do czasów współczesnych. Poznajemy grupę archeologów, która na
cmentarzu w Paternie, próbuje zidentyfikować tych, którzy zostali
skazani na zapomnienie.
Jak
to bywa u autora Powrotu do Edenu, akcja komiksu jest wielowątkowa.
Roca nieśpiesznie odsłania przed nami meandry swojej opowieści.
Poznajemy kolejnych bohaterów i ich krzyżujące się losy, a nasza wiedza,
ze strony na stronę, poszerza się. W narracji nie brak jest elementów
dygresyjnych, w których autor zawarł na poły filozoficzne rozważania na
temat przemijania i ceremonii pogrzebowych. Pojawia się odwołanie do
starożytności. Nie skupia się ono jednak na przykładzie Antygony, tak
oczywistym dla konserwatystów. Hiszpan wybiera historię o Achillesie,
którego nawiedza duch ukochanego Patroklesa, domagając się odeń
pochówku. W całej swej refleksji dotyczącej śmierci, Paco Roca idzie
ostro w metafizykę i – co być może paradoksalne – usuwa z niej elementy
rozpoznawalne dla chrześcijańskiej ortodoksji.
Jedną
z głównych bohaterek Otchłani zapomnienia jest Pepica Celda, staruszka,
która uparcie dążąc do odnalezienia swojego zamordowanego w latach 40'
ojca, wystarała się o wsparcie finansowe na ekshumację jego szczątków na
cmentarzu w Paternie. Tam też poznaje młodą archeolożkę. Drugą niemniej
ważną postacią w komiksie jest Leoncio Badia, który za czasów
frankistowskich został grabarzem i chował do masowych grobów
rozstrzelanych, często znanych mu ludzi. Miast jednak spychać ciała na
kupę, układał je równo na dnie głębokiego dołu. Starał się też zachować
niewielkie pamiątki po zmarłych, w postaci pukla włosów czy kawałka
ubrania. Za sprawą tych niewielkich, symbolicznych zabiegów - które
zresztą sprowadzały na niego niebezpieczeństwo – ocalał godność swoją
oraz pomordowanych. Owe usilne, humanistyczne dążenia, łączą go z
postawą Pepicy.
W całej
opowieści hiszpańskiego artysty wybrzmiewa głęboka niezgoda na
zapomnienie oraz gniew na tych, którzy dążą do fizycznego unicestwienia
swoich wrogów politycznych, sprowadzając ich do roli zwierząt rzeźnych. W
tym kontekście przychodzą mi do głowy 2 wybitne filmy dokumentalne:
„Świadectwo urodzenia” Pawła Łozińskiego oraz „Nie zabijaj” Józefa
Gębskiego. Oba eksplorują otchłań zapomnienia jaka pozostaje po
ludziach, których istnienie stanowiło przeszkodę – lub potencjalnie w
przyszłości mogłoby stanowić przeszkodę - dla bezwzględnego reżimu.
Autor
Domu skupia się głównie na emocjach swoich bohaterów – zwyczajnych
ludzi i nie wdaje się w jakieś głębsze analizy polityczno-historyczne.
Nietrudno jednak odgadnąć jego postawę światopoglądową. Ocena reżimu
Franco wypada jednoznacznie negatywnie, natomiast o zbrodniach
komunistów wspomina jedynie na marginesie. Trudno się zgodzić z tezą
stawianą przez narratora - na jednym z wymownych obrazków
przedstawiającym schematyczną mapę tej części świata - mówiącą o tym, że
państwa europejskie uporały się z problem lokalizacji masowych grobów.
Chciałbym dedykować lekturę Otchłani zapomnienia tym moim rodakom,
którzy kwestię ekshumacji ofiar Rzezi wołyńskiej traktują wyłącznie jako
objaw krótkowzrocznej polityki bandy prawaków.
Nowa
repozycja Paco Roki nie stanowi jakiegoś przełomu w jego dotychczasowym
dorobku. Wprost przeciwne, to kolejny komiks utrzymany w podobnym
rysunkowym klimacie oraz tematyce, jak wiele z jego pozostałych dzieł
wydanych w Polsce. „Powrót do Edenu” miał chyba więcej poetyckich,
nadnaturalnych wstawek, przez co podobał mi się nieco bardziej. Jednak
także i tutaj rzemiosło hiszpańskiego twórcy charakteryzuje się
niezwykle klarowną narracją zbliżoną do języka filmu. Sporo tu
budujących specyficzne napięcie milczących kadrów. Od lektury trudno się
oderwać, chociaż trzeba zaznaczyć, że główną emocją, którą eksploatuje
autor, jest bezbrzeżny, niczym nieukojony smutek. Roca jednoznacznie
deklaruje, że człowiek żyje tak długo jak pamięć o nim. W końcowych
partiach książki przytacza postać rozstrzelanego, po którym zostało
tylko zdjęcie. Nikt już nie wie kim był. Ta swoiście zawężona
perspektywa duchowa wypada bardzo dojmująco. Nie brak jednak w Otchłani
zapomnienia iskry światła, utajonej gdzieś na samym jej końcu. Mam
nadzieję, że też ją odnajdziecie.
Autor: Jakub Gryzowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz