Nie lubię dzielenia tak krótkich komiksów na kilka
tomów. Najzwyczajniej w świecie wypstrykałem się z inwencji, pisząc
pierwszą recenzję tej dylogii. Niemniej tomy są dwa, nic na to nie
poradzę i o drugim też coś wypada napisać. Problem w tym, że to rzecz
spójna, niejako gruba powieść graficzna, więc będę się trochę
powtarzał.
Nie będę też
owijał w bawełnę. „Extremity” to mój ulubiony komiks Daniela Warrena
Johnsona. Historia, jak to całkiem dobrze określa wydawca, będąca
połączeniem „Księżniczki Mononoke” z „Mad Maxem”. Ja bym jednak
podmienił „Mononoke” na „Laputa: Castle in the Sky” bo to quasi-fantasy
dziejące się gdzieś na zawieszonych w chmurach wyspach, pomieszane z
postapo. Worldbuilding robi tu połowę roboty. Druga cześć sprawiająca,
że „Extremity” to taka wspaniała lektura, to iście szekspirowska warstwa
fabularna. Krwawa, podszyta tragediami i pełna zwrotów akcji.
Z
drugiej strony, być może dwójka to tylko dobrze napisany, świetnie
narysowany akcyjniak i nie zdzieli Was w łeb maczugą. Uważam jednak, że
na tle innych komiksów Johnsona to rzecz dojrzalsza, kierowana w końcu w
inny target niż dzieciaki i „młodzi dorośli”. Stary nerd będzie miał tu
czego szukać od strony treści, a i graficznie autor pokazał rogi.
Rysunki to lekko cartoonowy realizm. Stylistycznie ustawiony gdzieś na
przecięciu różnych kultur, bo i trochę tu komiksu europejskiego, trochę
mangi, trochę hameryki. Przy okazji to jednak grafiki bardzo oryginalne,
potwierdzające klasę Johnsona, zarówno jako rzemieślnika jak i
artysty.
„Extremity” nie
jest wiekopomnym dziełem, ale to bardzo dobra powieść graficzna dla
miłośników szeroko rozumianej fantastyki. Jak wspomniałem, świat jest
kapitalnie zbudowany, a i fabule nie wiele można zarzucić. Rzadko wracam
do komiksów, bo mam natłok egzemplarzy recenzyjnych, ale tę historię
będę chciał sobie w całości niedługo powtórzyć, bowiem każdy tom
czytałem w trochę innym stanie emocjonalnym. Jeśli przyparlibyście mnie
do muru, to powiedziałbym, że jedynka (trochę bardziej nastawiona na
rozwój postaci i dopiero przedstawiająca uniwersum) zrobiła na mnie
lepsze wrażenie, ale ta opowieść stanowi nierozerwalną całość. Po prostu
w dwójce doszło do kulminacji i finałowej rozpierduchy, stąd poetyka
jest nieco inna. Ogółem jeśli dzielicie ze mną gusta, to chcecie ten
komiks przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz