czwartek, 11 maja 2023

Miki i tysiąc Czarnych Piotrusiów.



Za długo czekaliśmy na prawdziwy sztos z Glénat z Myszką Miki w roli głównej, bo od wydanej w 2017 roku „Kawy Zombo” Loisla. Idea tej linii wydawniczej oddaje sympatycznego, czteropalczastego gryzonia w ręce mistrzów komiksu frankofońskiego. Albumy wydane w tej serii były niezłe, zarówno fabularnie jak i graficznie, ale dopiero „Miki i tysiąc Czarnych Piotrusiów” zmiotło mnie z planszy. 


 


Rzecz wyszła spod stalówek scenarzysty Jeana-Luca Cornette i grafika Thierry’ego Martina. Pięknie wydany album osadzony w średniowiecznym świecie fantasy z mocno francuskim vibem w rysunkach. Estetyka opiera się na dość oszczędnych, kreskówkowych grafikach kojarzących się bardziej z Donżonem niż z klasyką tytułów z Mikim. Jest minimalistycznie, a cudowne, zgaszone, jesienne kolory nie pozwolą przejść obok obojętnie wszystkim tym odbiorcom, którzy komiksy kupują oczami. Na razie to dla mnie najpiękniej narysowany album, jaki miałem w rękach w tym roku – dość słabym, jeśli mam być szczery. Nie przeszkadza to jednak tym grafikom trafiać prosto do mojego serca. Plansze, nierzadko rozciągające się na dwie strony, kreują naprawdę wspaniałą quasi-średniowieczną atmosferę.

 


 

Fabularnie to prosta opowieść z rycerzami, czarodziejami i magicznym proszkiem powielającym bohaterów w roli głównej. Historia nie jest ani infantylna, ani typowo kreskówkowa. Bardziej właśnie przypomina baśń albo nie szukając daleko książkę „Hobbit, czyli tam i z powrotem”, bo jednym z wątków jest Smok i strzeżony przez niego skarb.

Owszem, grafika zachwyca bardziej niż fabuła, ale nie przeszkadza to temu komiksowi w byciu sztosikiem i (dopiero, a mamy już maj) drugą pozycją, którą wpisuję na listę najlepszych albumów tego roku. Dodatkowo cena za tak wydany, ponad 70 stronicowy komiks w dużym formacie wydaje się bardzo atrakcyjna, bo to raptem 35 zł. Mam jednak wrażenie, że to nie do końca rzecz dla miłośników komiksów Disneya. Niemniej jeśli jesteś fanem frankofonów spod znaku Sfara czy Blaina, to twój „musisz mieć”.


 

 

 

Brak komentarzy: