„Hellboy” to już legendarne dzieło
będące perłą w koronie katalogu Dark Horse Comics –
amerykańskiej oficyny nastawionej na autorskie serie, niepowiązane
z superbohaterskimi uniwersami, w której publikują tacy mistrzowie
komiksu jak Frank Miller (Sin City) i Stan Sakai (Usagi Yojimbo).
Wielotomowa historia, która wyszła spod ręki Mike'a Mignoli,
opowiada o Piekielnym Chłopcu, który w czasie drugiej wojny został
sprowadzony na ziemię przez nazistów-okultystów i przez przypadek
wpadł w ręce aliantów. Diabeł został „udomowiony” i
przysposobiony do współpracy z amerykańskim rządem. Pracuje w
instytucji zwanej Biurem Badań Paranormalnych i Obrony, bardzo podobnej do
tego które znamy z serialu „Z Archiwum X”. Od momentu gdy
wkroczył w dorosłość Hellboy podróżuje po całym świecie, na
co dzień stykając się ze zjawiskami niesamowitymi i przeróżnymi
istotami, często (co szczególnie widać w tym tomie) pochodzącymi
z folkloru danych regionów.
Niniejszy album zbiera dwa tomy
(„Spętaną Trumnę” i „Prawą rękę zniszczenia”) w których
znajdziemy krótkie historie, w większości pierwotnie publikowane w
antologiach firmowanych logiem Dark Horse. Opowieści te miały mieć
charakter promocyjny i przyciągać do serii nowych czytelników.
Większość zawartych w tym tomie historii, mimo iż świetnie
sprawuje swoją funkcję reklamową, ma jedną wspólną i poważną
wadę – najzwyczajniej są za krótkie. Znajduje się tu też
jednak parę genialnych opowieści (szczególnie tych z drugiej
części tomu:„Prawie Kolos”, „Wilki ze Świętego Augusta”,
„Szkatułka pełna zła”), ale to dla tego, że Mignola parę
razy pozwolił sobie na kilka stron więcej. Mimo iż o sile
klasycznych opowiadań grozy stanowi ich skondensowanie, to w
przypadku Hellboya, jednak dłuższe opowieści są, moim zdaniem
znacznie lepsze, pogłębione i fabularnie ciekawsze. Mimo wszystko
nie przeszkadza to temu zbiorowi być interesującym kawałkiem
komiksu, który na rewersie okładki całkiem słusznie chwali sam
mistrz horroru Clive Barker.
Zdecydowanie należę do miłośników
talentu Mignoli więc dla mnie obcowanie z warstwą graficzną tych
opowieści to prawdziwa rozkosz. Znakomicie dozowane plamy
ekspresjonistycznej czerni, które najbardziej kojarzą mi się z
twórczością Hugo Pratta, przełamane są przez genialne kolory,
które podkreślają gotycki mrok i pulpowość tego komiksu.
Niektóre z tych opowieści oryginalnie były opublikowane w czerni i
bieli, tu zostały uzupełnione o barwy. Tym razem prócz Dave'a
Stewarta, stałego kolorysty serii, nakładali je James Sinclaire i
Matthew Hollingsworth, ale nie schodzą one poniżej wyznaczonego
wcześniej poziomu i stanowią jedną z od razu rozpoznawalnych cech
tego cyklu.
Mimo iż polecam tą antologię to nie
radzę zaczynać przygody z Hellboyem właśnie od niej. Jeśli
chcecie sprawdzić o co chodzi w kulcie Piekielnego Chłopca to
jednak, po bożemu, sięgnijcie najpierw po tom pierwszy, a „Spętaną
Trumnę” i „Prawą rękę zniszczenia” zostawcie sobie na
smakowity deser.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz