Egzemplarz recenzencki kupiłem sobie sam. O tutaj --> klik Ciszę w eterze przerywa paczka z komiksem i dedykacją od Macieja Czapiewskiego, która przyszła do mnie przedwczoraj. Mam cichą nadzieję, że ten cykl na stałe zagości na naszych łamach i że za jakiś czas będzie można z tymi rysunkami coś więcej zrobić. Kilka osób - nawet spoza "komiksowa" (brzydkiego słowa mnie koledzy nauczyli) już się zdeklarowało, że chcą coś narysować dla Arkham. Ja nie jestem Was w stanie wszystkich zaleźć i wszystkich poprosić, więc jeśli ktoś ma aspiracje, by zmierzyć się ze stylistyką lovecraftowską, bądź po prostu lubi tego bloga i chce nam zadedykować rysunek, to zapraszam. Kontakt do mnie znajdziecie po prawej.Gdy przeglądałem
digart Macka, zdawało mi się, że spotkanie z mitologią
HPL'a będzie dla niego dużo bardziej naturalne niż dla
Mei. Okazało się, że i on zapewne zdawał sobie z tego sprawę, bo sam sobie podniósł poprzeczkę i postanowił wybrać technikę malarską:
Napracował się bardzo, Cthulhu wyszedł świetny. Ale według mnie autor dużo bardziej sprawdza się w formach stricte komiksowych, popatrzcie tylko na fragmenty jego debiutanckiego albumu
Czarny Pan :
(kliknij aby powiększyć)
Po
Mei to kolejny "młody zdolny", o którego pracy kilka słów chciałbym napisać.
Edyta jest bardziej szalona, i stąd w jej komiksie nawał niedociągnięć fabularnych, za to Maciek, świadom swych ograniczeń, opowiada krótką, prostą historię. Lecz na tej spójności zalety scenariusza się kończą bo czy coś z niego wynika czy nie, to już osobna sprawa... dobrze wiem, że mamy do czynienia z typową zinkową wprawką, która ma rozwinąć jego warsztat, a w tym kontekście nie można jej wiele zarzucić.
Gdy myślę o stronie formalnej: graficznej i narracyjnej, cisną mi się na klawiaturę same pochwały. Kierunek, w którym podąża
Maciek, jest w według mnie mądry i słuszny. W kadrowaniu pilnuje, by zachować zasady kompozycji malarskiej czy fotografii, stara się też nie łamać filmowej osi akcji (o ile wie co to jest - jeśli nie wie i instynkt mu to podpowiada, to też bardzo dobrze). To rzeczy może nie do końca wymagane i potrzebne w komiksie, ale dzięki temu, gdy nauczy się tym wszystkim bardzo dobrze posługiwać, w przyszłości będzie mógł świadomie się od tego oddalać i tworzyć z jednej strony bardziej przemyślane, z drugiej dużo bardziej awangardowe twory.
O ile
Mei przydałby się ktoś, kto utrzymałby ja w ryzach, to
Maciek potrzebuje kogoś, kto napisze mu dłuższy, bardziej rozbudowany i frapujący scenariusz. Jego debiutancki albumik potwierdza, że jest gotowy na takie wyzwanie.