wtorek, 15 listopada 2022

Pestka. Lee Lai

 


 

Dużo ostatnio w ofercie KG komiksów queerowych. Nie boję się wątków tego typu, byleby komiksy były dobre. Lubię też obyczajówkę, powieści graficzne na różne tematy. Taka prawdopodobnie jest też tendencja w komiksie zaangażowanym, stąd podobne dzieła wypływają na wierzch, to wszak frapuje społeczeństwo. Interesuje mnie inna perspektywa spojrzenia na codzienność, więc chętnie sięgam po te albumy. W „Pestce” nie ma jednak zbyt wielu kontrowersyjnych treści, to nie rozliczanie z własną płciowością, więc jeśli szukacie jakiejś sensacji, to się zawiedziecie. To po prostu obyczajówka opowiadająca o załamaniu psychicznym jednej osoby, które wpływa na życie jej partnerki i otoczenia.


To, że to komiks o osobach transseksualnych zupełnie nie rzutuje na treść. W pewnym momencie siostra bohaterki mówi do niej „jesteś fajna i dziwna”, co oburza protagonistkę. Tu nie ma nic dziwnego, wszystko to zwyczajne, ludzkie problemy. To, co spotyka kobiety w tej opowieści (bo to głównie kobiecy świat), spotkać może każdego z nas, gdy partner powie, że ma dość zabawy w dom i zawinie się do rodziców. W fabule chodzi głównie o rozpad związku dwojga nadwrażliwych ludzi. Nie jest to jednak wnikliwa analiza psychologiczna. To okruchy życia, obyczaj ze wszystkimi jego przywarami. Znamy dobrze tego typu opowieści z kina, ale też z komiksu. No i muszę przyznać, że widziałem i czytałem bardziej przekonujące historie na ten temat. Swoje też przeżyłem. Na jednym poziomie więc utożsamiam się z bohaterkami, na drugim mam poczucie obcowania z dziełem przeciętnym i mocno generycznym. Mimo iż pewnie autorka by tego chciała, to nie są pocztówki znad krawędzi. To typowe problemy pierwszego świata. Gorsze rzeczy się dzieją i jak ktoś się przypierdoli, to może uznać problemy bohaterek za błahe, że im się w dupach poprzewracało, stąd cała drama. Po co o tym robić komiks? Ja tak nie uważam, bo dostrzegam w tym albumie dużą wrażliwość i szczerość. To się chwali, ale jak wspomniałem, bije z tych wyznań sztampa, ból i naiwność pierwszych poważnych życiowych porażek. 

 


 


Oczywiście to nie czyni z „Pestki”, mocno nagradzanej zresztą, komiksu złego. Wręcz przeciwnie, czyta się to całkiem nieźle. Nic jednak z tej lektury nie wynika, prócz obrazu dwojga połamanych przez los kwiatków. O każdym komiksie można powiedzieć, że albo znajdzie swojego odbiorcę, albo nie. Z „Pestką” to jednak bardziej złożona sprawa, bo jeśli nastawimy się na coś ponad kameralny dramat, będziemy raczej zawiedzeni. Mnie osobiście nie obchodzi, o czym jest komiks, bo jestem zainteresowany niemal całym obliczem medium, a przyparty do muru przyznałbym, że powieściami graficznymi nawet bardziej niż innymi nurtami. „Pestka” jednak nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. 

 



Podobają mi się za to rysunki, które są bardzo oryginalne, odmienne od typowej komiksowości i nie zdziwiłbym się, gdyby autorka była osobą wyznaczającą współczesne trendy w grafice. Talent plastyczny nie zawsze jednak idzie w parze z narracyjnymi umiejętnościami, niemniej i tu Lee Lai radzi sobie dobrze. Myślę więc, że jeszcze jej nie skreślam, że opowie nam kiedyś zajmujące historie. Jest wszak bardzo młodą osobą jak na komiksiarę (rocznik 93) i ma jeszcze sporo do przeżycia. Wraz z rosnącym bagażem doświadczeń będą rozwijały się, kwitły i ewoluowały tematy poruszane w jej twórczości. Na razie spisała się na trójkę z plusem. 

 


 

 

Brak komentarzy: