poniedziałek, 25 lipca 2022

Usagi Yojimbo: Saga. Księga 9. Stan Sakai.

 


 

Gdy wpisze się w Google „jak czytać serię Usagi Yojimbo?” pierwszy wyświetla się wpis na Arkham. Cieszy mnie to. Pisałem go jednak z dwa lata temu, gdy seria z Dark Horse jeszcze nie była pełna. Dziś Saga, czyli cykl z Czarnego Konia, jest już dostępna w całości. W ręce wpadł mi ostatni, 9 tom, więc aktualizujemy temat.


Dziewiątka to pozycja nieco chudsza od poprzednich, gdyż zbiera tylko dwie części, a nie trzy. Ma to swoje plusy, bo całość jest bardzo spójna. Głównym bohaterem tych wszystkich opowieści nie jest bowiem Usagi, a inspektor Ishida, któremu Długouchy tylko towarzyszy. Dostajemy dzięki temu cudnej urody kryminały osadzone w feudalnej Japonii, ukazujące struktury społeczne tamtego okresu. Poznamy rzezimieszków, szarą strefę i kupców trudniących się handlem nielegalnymi, zamorskimi artefaktami oraz Nezumiego złodzieja-bohatera o złotym sercu, który ewidentnie jest inspirowany robinhoodowską postacią z opowieści Wu Xia znaną z filmu Tsui Harka pod tytułem „Iron Monkey”. Bardzo ciekawie wypada też drugi zebrany tu tom, bo to długa powieść graficzna o prześladowaniu chrześcijan w feudalnej Japonii, która swoje źródła ma chyba w „Milczeniu” Martina Scorsese. To znakomita opowieść, świadcząca o tym, że autor jest w świetniej kondycji – co po latach prywatnych nieszczęść Sakaiego i drobnych spadkach formy bardzo mnie cieszy. Trzyma rękę na pulsie, twórczo przekształcając wszystko, co pojawia się w kostiumowym kinie samurajskim i to nie tylko w przygodowych filmach walki. Sakai po mistrzowsku potrafi podejmować bowiem nie tylko wątki awanturnicze, ale też i całkiem poważne tematy.


Wiem, że istnieją ludzie, którzy nie doceniają grafik Sakaiego i jeszcze wbijają mu szpilki. To nie ludzie – to wilki! Sakai jest moim zdaniem największym narratorem graficznym swojego pokolenia. Jednym z najważniejszych w historii medium. Jego twórczość oczywiście zestawia się z Barksem, ale od lat to już osobna jakość i styl kreskówkowych animorfów przylgnął do niego tak mocno, że z powodzeniem detronizuje mistrzów kaczych komiksów. Genialnie rozrysowane walki, dynamika, ale też stroje i tła charakterystyczne dla epoki, są u niego z najwyższej półki. Oczywiście konwencja animorfów wymusza pewną umowność, ale w żaden sposób nie przeszkadza to Sakaiemu w tworzeniu rozbudowanych fresków historycznych.



Samo zakończenie serii dla Dark Horse nie jest spektakularne. Tom jest po prostu domknięty, bez specjalnego przytupu. Sakaiego nie obchodzi prawdopodobnie dla kogo tworzy, pcha on po prostu swój wózek niczym bohater „Samotnego wilka i szczenięcia”, ale wraz ze współpracą z IDW przyszły nowe perspektywy i postanowił coś zmienić w Króliku Samuraju, dodając do serii kolor. Trzymam kciuki, żeby barwna wersja wyszła dobrze.

 

Brak komentarzy: