czwartek, 6 stycznia 2022

Usagi Yojimbo. Saga - Legendy. Stan Sakai.

 


 

 Już to obwieściłem na instagramie przed świętami. Niniejszy tom Usagiego oznaczony dopiskiem „Legendy” to wymarzony prezent dla kogoś, kto nie miał do czynienia z komiksami Sakaiego i prawdziwa orgia czytelnicza dla fanów „Długouchego”. To serie poboczne, w każdym aspekcie ukazujące inne perspektywy przygód królika ronina. Część jest mistrzowska, część dobra, część nieco słabsza, ale wszystkie zasługują w jakiś sposób na uwagę. 




Na tomik składają się dwie opowieści science-fiction i jedna dziejąca się w regularnym uniwersum Usagiego (acz i w niej podkreślona jest pewna odrębność czasu i miejsca akcji, ale o tym sza). Najgrubsza samodzielna rzecz w tym tomie, „Usagi w kosmosie”, to historie dziejące się w anturażu przypominającym „Gwiezdne wojny” z przeszczepionymi bohaterami, których możemy znać z oryginalnej serii dziejącej się w feudalnej Japonii. To moim zdaniem najlepsza rzecz z całego zbioru, trzymająca poziom oryginalnej serii. Sakai tworzył ją zresztą u szczytu swoich możliwości. „Senso” (czyli „Wojna”) to natomiast bardzo ciekawa, luźna adaptacja „Wojny światów” H.G. Wellsa, wypełniona postaciami z regularnej sagi o Usagim. Dzieło tworzone w bardzo ciekawym, ale też smutnym momencie życia Sakaiego, gdyż w owym czasie na przewlekłą chorobę umierała jego żona. W jakiś sposób widać to na łamach tej opowieści. Graficznie jest bardzo gęsto, ponuro i mrocznie. Od strony fabularnej najsłabszym ogniwem zbioru jest „Yokai”. Historia o walce Usagiego z duchami i potworami, w której główne skrzypce gra jednak poboczna postać: Sasuke, łowca demonów znany z kart regularnej opowieści Sakaiego. To rzecz nieco gorsza od reszty zebranych tu historii i pozbawiona uroku oryginalnej serii. Na szczęście wszystko ratuje warstwa graficzna. Sakai pocisnął grafiki w cudnej akwareli, sprawiając, że wykreowany przez niego świat zyskał jeszcze więcej czaru. 

 



Część z Was ma już te komiksy w poprzednich, samodzielnych wydaniach. Niewiele stracicie nie kupując tej edycji (szczególnie, że „Yokai” było oryginalnie na lepszym papierze i w większym formacie), ale wszyscy ci, którzy nie czytali tych opowieści, po prostu muszą po nie sięgnąć.

Być może te spin-offy nie są tym, co najlepsze ma do zaoferowania seria o Usagim, ale niski próg wejścia sprawia, że to wymarzone tomiszcze na początek przygody z komiksami o króliku samuraju. Do tego zamieszczony tu „Usagi w kosmosie” to perełka i uczta dla fanów wspomnianych „Gwiezdnych Wojen”. Zapewne ich fani w przestrzeni kosmicznej poczują się pewniej niż w feudalnej Japonii. 



Brak komentarzy: