wtorek, 29 grudnia 2020

Dymki z TinTina, jak dymek z komina. Baranowski

 


W tym roku do sprzedaży trafił niezwykle uroczy prezent od Kultury Gniewu i Mirosława Korkusa prowadzącego stronę Nerwosolek.pl. Rzeczony podarunek został sprawiony koneserom twórczości Tadeusza Baranowskiego. To nic innego jak zbiór krótkich historii, które jeszcze w poprzednim wieku mistrz publikował na łamach słynnego frankofońskiego pisma komiksowego „Tintin”. Zawiera on sporo rzeczy nigdy niepublikowanych w naszym kraju, albo takich bardzo trudno dostępnych. Ja część z nich pamiętam jak przez mgłę z gazuni „Super Boom”, ale, jako że moje egzemplarze zaginęły gdzieś w akcji, z lubością przytuliłem niniejszy album.  


Odpowiedzialny za wstęp i zebranie materiałów jest wspomniany Mirosław Korkus. To kolekcjoner i propagator twórczości Tadeusza Baranowskiego. Przez lata zgromadził w swoich zbiorach między innym wszystkie „Tintiny”, w których publikował Mistrz. Zaowocowało to pomysłem na antologię rzeczy stworzonych dla tego zagranicznego pisma. Moim zdaniem idea rozbiła bank i dostaliśmy bardzo udany album z prawdziwymi rarytasami. Coś na kształt modnych w przemyśle muzycznym składanek typu B-Sides & Rarities. 

 



Stałych czytelników Pana Tadeusza zawartość nie zaskoczy. Jest tu spora ilość humorystycznych historyjek z Nerwosolkiem i Entymologią Motylkowską z czasów, gdy wygląd Profesora jeszcze cały czas ewoluował. Jest trochę o wampirach Szlurpie i Blurpie. Moją ulubioną i najcenniejszą częścią tego albumu są jednak niepublikowane u nas nigdy plansze z komiksowej antologii poświęconej Jacquesowi Brellowi. Widziałem je kilka razy na profilu autora, ale nigdy nie sądziłem, że wejdę w ich posiadanie w większym formacie. Udało się i jestem z tego faktu bardzo zadowolony. Warto dodać, że prócz rzeczy tu zebranych, na łamach francuskiej gazuni opublikowana została w odcinkach „Historia wyssana z sopla lodu” stworzona do scenariusza Jeana Dufauxa. To w warstwie graficznej bardziej realistyczna robota, ukazująca inne oblicze stylu Baranowskiego. Na szczęście jej publikację (o ile dobrze pamiętam) planuje niedługo Ongrys. 


 


„Dymki z Tintina jak dymek z komina” to rzecz znakomita, ale zdecydowanie dla zaawansowanego czytelnika Baranowskiego, więc nie polecałbym jej na początek przygody z jego twórczością (zaczynajcie od „Skąd się bierze woda sodowa”!). Niemniej bardzo dobrze, że ta rzecz się ukazała, bo dopełnia ona wiedzę o historii Polskich twórców na obczyźnie. To dla mnie cenne, tym bardziej że Baranowski pozostaje w moim prywatnym rankingu największym Mistrzem krajowych opowieści obrazkowych. Moim zdaniem światowy komiks zdecydowanie dużo stracił przez to, że nie udało mu się zrobić zagranicznej kariery. 



Brak komentarzy: