niedziela, 12 grudnia 2021

Ptaszyna. Poelgeest/Bertram

 


 

Rzecz sporych gabarytów. Spasiona, ciężka księga wydrukowana na offsecie – kąsek cieszący oko kolekcjonera. Tak ładnego albumu nie miałem w rękach od dłuższego czasu i powiem szczerze, że wydanie budzi respekt. Komiks ten dostał dodatkowo Eisnera za „najlepszą limitowaną serię” i był nominowany do miana „komiksu roku” z okazji Harvey Awards. To obiecuje czytelnikowi bardzo dużo.

„Ptaszyna” to komiks brutalny i pełen akcji. Przy tym jednak jest pięknie namalowany i poetycki. Zdecydowanie obcujemy tu z przebojową rzeczą, która pojawi się w niejednym podsumowaniu roku (o ile recenzenci zdążą ten komiks przeczytać, bo ukazał się stosunkowo późno). To rozrywka kalibru rzadko chwytanego przez poszukującą komiksów artystycznych Centralę. Tym razem jednak Centralsi postanowili postawić na coś bliższego gustom mainstreamowego odbiorcy i mam wrażenie, że wszystko wyszło dobrze zarówno dla czytelników, jak i dla wydawcy. Oto dostajemy opasłe dzieło science-fiction w wielkim formacie, będące na jednym z poziomów krytyką fundamentalizmu religijnego, po które sięgną chętnie zarówno fani współczesnego niezależnego komiksu, jak i starzy wyjadacze od „Wiecznej Wojny”. I chyba obie grupy będą zadowolone po lekturze, bo to nie tylko niegłupi, ale i piękny komiks, praca zdecydowanie dojrzała artystycznie. Popatrzcie zresztą tylko na te mięsiste (i przy okazji pełne jakiejś niepokojącej cielesności) rysunki. Od razu widać, że to wysoka klasa rzemiosła. Trochę będzie teraz zabawnie, bo to trzecia recka z rzędu, w której wspominam Moebiusa, ale rysunki Iana Bertrama znów mi się kojarzą z twórczością wybitnego Francuza. Nie bijcie i się nie śmiejcie tylko, popatrzcie. Czyż tak nie jest?

 



Bertram rysuje wszystko z nie lada swadą, przedstawiając bohaterów i tła niczym wyjęte z jakiejś wielkiej baśni sci-fi autorstwa Jodorowskyego. Fantazji mu nie brak, przy czym kij z dupy został w całości wyjęty i to nie jest space operowa, ciężka, nudna lektura. Jest tu za to dużo dynamiki i krwawych, szalonych scen, które narysowane są po mistrzowsku. Ciekawe jest, że komiks ten nie dostał nagrody właśnie za rysunki. Bo to warstwa graficzna jednak zdaje się ostatecznie ważniejszym elementem całości. 




 

Prócz wykorzystanej tu mocno europejskiej szkoły rysunku, gdzieś tam pod powierzchnią bije też mangowy duch, co widać na przykład w twarzy tytułowej „Ptaszyny”, która musowo kojarzyła mi się z Alitą. Czuć tu również „Berserka” Miury. Eklektyzm jest zresztą wielkim plusem tego komiksu, bo przenikają się tu różne trendy, które mogły zostać połączone tylko w ostatnich latach. W końcu również w fabule czuć, że „Ptaszyna” to dzieło młodego, a wszak już burzliwego XXI wieku.




Brak komentarzy: