czwartek, 28 kwietnia 2022

Piękna. Hubert/Kerascoet

 


 
 
Komiks autorów „Pięknej ciemności”, którą kilka lat temu bardzo chwaliłem i która była jednym z moich ulubionych komiksów 2018 roku. Ten totalny sztos mocno namieszał nie tylko w podsumowaniu, ale i w mojej psychice. „Piękna ciemność” to bowiem komiks grający na emocjach jak mało który. Będący – jak ktoś to trafnie ujął, albo nawet ja to napisałem, nie pamiętam już – połączeniem „Pożyczalskich” z „Władcą Much”.
 
Nie oczekiwałem następnego komiksu tego zespołu. Nie sądziłem zresztą, że da się „Piękną ciemność” przebić. Musieli sobie też z tego zdawać sprawę autorzy, bo postanowili zaserwować coś nie mającego wiele wspólnego z ich chwalonym, poprzednim dziełem, które z miejsca stało się klasyką komiksu.
Owszem, zarówno „Piękna ciemność” jak i „Piękna” są obie jak w mordę strzelił mrocznymi baśniami, ale poza tym niewiele je łączy. Od strony formalnej „Piękna” nie jest tak mocno baśniowa i rozszalała plastycznie jak poprzedni komiks tych twórców. Graficznie jest oszczędnie, czarno-biało z domieszką złota. Narracyjnie to rzecz bardziej komiksowa, bardziej powieść graficzna niż rozbuchana baśń nawiązująca do ilustracji w książkach dla dzieci. Opowieść ta być może wywołuje też mniejsze emocje, ale i tak jest znakomita, warta lektury i obdarzona świetnie napisanymi postaciami, których nie powstydziłaby się „Gra o tron” (Król Knur!).
 
Fabuła traktuje o Flądrze – brzydkiej, śmierdzącej rybą wieśniaczce, która napotyka na swej drodze wróżkę Mab. Ta oferuje jej jedno życzenie do spełnienia. Nasza bohaterka pragnie być zjawiskowo piękna i wzbudzać zachwyt wśród mężczyzn. Początkowo wszystko idzie doskonale, jak po sznurku, wieśniaczka nawet zostaje królową, ale w ostatecznym rozrachunku dar okazuje się klątwą, której trudno się pozbyć. Jest to więc traktat ubrany w formę baśni-fantasy, ostrzegający przed tym, czego sobie życzymy. Jednak finał ostatecznie nie jest tak mocny i traumatyczny jak moglibyśmy się po tych twórcach spodziewać. Komiks daje też mniej do myślenia niż „Piękna Ciemność”. Nie jest to jakąś szczególna wada, ale niektórzy mogą czuć się zawiedzeni faktem, że komiks nie zmiażdżył im moszny.
 
Jak wspomniałem, opowieść jest oszczędniejsza graficznie, ale to nie znaczy, że jest biednie narysowana. Cartoonowa kreska wpasowuje się mocniej w tradycję komiksową, mniejsze, gęsto zapełniające plansze kadry i obszerny tekst pozwalają zawrzeć na stronach tego komiksu maksimum treści. Sprzyja to prowadzeniu fabuły, ale grafika już nie zapiera tchu jak w przypadku „Pięknej ciemności”. Więcej tu Willa Eisnera niż bajek Disneya. 
 
Mimo wszystko to – nomen omen – komiks piękny, który na pewno chcecie mieć w kolekcji. A czy rozejdzie się szerokim echem wśród czytelników i znajdzie się w podsumowaniach roku? Zobaczymy, jak się potoczą losy publikacji komiksowych w następnych kwartałach. Na razie jest u mnie dość wysoko na liście.

Brak komentarzy: