środa, 8 listopada 2017

Gnat Tom 2

Tekst pierwotnie ukazał się na Wirtualnej Polsce

 

Mimo iż ostatnio na naszym rynku ukazuje się dużo komiksów, to dalej mamy zaległości z kanonu. Do niedawna taką pozycją był słynny, obsypywany nagrodami "Gnat" Jeffa Smitha. Teraz, dzięki Egmontowi wszyscy możemy przekonać się na własnej skórze, ile wart jest ten słynny komiks. Do księgarni trafił właśnie drugi, opasły tom tej iście epickiej opowieści.

  Świat wykreowany przez Smitha początkowo jest bardziej bajkowy i nawiązuje do kaczych komiksów Disneya i słynnej w anglosaskiej kulturze serii pasków Walta Kellyego "Pogo". Jednak z każdym tomem przeistacza się coraz bardziej w mroczne fantasy czerpiące zarówno z "Władcy pierścieni" Tolkiena jak i "Opowieści z Ziemiomorza" Ursuli K. Le Guin. Co prawda to dalej znakomita opowieść, ale szczerze powiem, że mi bardziej podobał się bajkowy, kreskówkowy wymiar tej historii. Niemniej czytelnicy zakochani w dziełach fantasy nie powinni mieć z tym problemu – no chyba, że będzie przeszkadzała im wtórność, ale zapewniam, że "Gnat", mimo zapożyczeń fabularnych, to bardzo oryginalny komiks.  



W dziele Smitha pojawiają się dwa rodzaje bohaterów. Pierwsze, tytułowe gnaty, narysowane są bardzo cartoonową kreską, przypominając tym samym postacie ze starych kreskówek. Drugie, typowo ludzkie, narysowane są semirealistycznym stylem. Te pierwsze są głównie odpowiedzialne za humor sytuacyjny, te drugie pchają do przodu akcję przygodową. Obie warstwy bardzo dobrze ze sobą współgrają i przenikają się, sprawiając, że od strony plastycznej i fabularnej "Gnat" jest dziełem niepowtarzalnym. 

Zanim Smith zajął się na poważnie komiksem, pracował w małej firmie produkującej animowane filmy reklamowe. Bardzo odbija się to na jego warsztacie i w najlepszych rysunkowo miejscach "Gnata" mamy wrażenie obcowania – szczególnie mimika bohaterów – z czymś co naśladuje starą szkołę Disnejowskiej animacji. 


Oryginalnie komiks ukazywał się w czerni i bieli. My dostajemy wersję koloryzowaną. Czytałem już kiedyś ten komiks w oryginale i muszę przyznać, że z nałożonymi barwami wygląda obłędnie i mogę tylko chwalić wydanie Egmontu. Podobnie sprawa ma się z polskim, znakomitym tłumaczeniem, w którym zlokalizowano wszystkie specyficzne dla tej serii niuanse językowe, w tym przełożono oryginalne "Bone" jako swojsko brzmiący "Gnat".  

Być może nie wszyscy dorośli przyjmą "Gnata" z otwartymi rękami, jednak pozostaje jeszcze drugi target tego dzieła: dzieci. One oszaleją na jego punkcie i zapewniam, że na rynku obecnie trudno szukać lepszej pozycji dla najmłodszych. A to, że rodzic może (a nawet powinien!) podkraść sobie ten tom z dziecięcej półki bardzo dobrze świadczy o tym komiksie.

Brak komentarzy: