W sobotę 24 maja w TR Warszawa odbędzie się spotkanie z Rutu Modan. Autorka odwiedzi Polskę w ramach festiwalu Komiksowa Warszawa. Postanowiłem z tej okazji zrobić repetę z tekstu o jej ostatnim komiksie "Zaduszki". Tekst pierwotnie został opublikowany w lipcu zeszłego roku.
"Rodzinie niekoniecznie mówi się całą prawdę i nie oznacza to, że się kłamie."
Głównymi bohaterkami "Zaduszek", powieści graficznej autorstwa izraelskiej artystki Rutu Modan, są starsza kobieta i jej dorosła wnuczka, które przyjechały na wycieczkę do Polski. Nie przybyły w celach turystycznych, lecz by odzyskać prawa do nieruchomości zabranej ich przodkom w czasie wojny. Dla Reginy, czyli babci, którą los jeszcze przed wojną rzucił do Izraela, jest to podróż sentymentalna. Warszawa nie kojarzy jej się z prześladowaniami, a z czasami pięknej młodości. Stolica Polski w jej pamięci to nie ulice dawnego getta i ruiny, a miejsce, z którego wspomina fotoplastikony, kina i sklepy. Polacy, jakich pamięta, to nie świnie i konfidenci, tylko normalni ludzie i mili chłopcy, z którymi chadzała na randki. Dla niej Warszawa to raj, z którego została wypędzona, jej ziemia obiecana, do której wraca po latach. Dla jej wnuczki również nie jest to miejsce kaźni przodków. Zdaje się, że postrzega Warszawę - strzelam, że w tym przypadku jest to prywatna wizja Modan - po prostu jak europejskie duże miasto. Nie ma problemu z wchodzeniem w bliższe stosunki z Polakami, a wycieczki do dawnego getta to ostatnie, na co ma ochotę.
Między obiema postaciami nie ma konfliktu pokoleniowego, ale dzieli je pewna przepaść. Ich relacje są skomplikowane, pełne rodzinnych tajemnic i niedomówień. Przyjeżdżają do Warszawy w zupełnie innych okresach swojej egzystencji - babcia tak naprawdę wie już wszystko o życiu, a powód, dla którego odwiedza Polskę jest tylko pretekstem do nostalgicznego powrotu do przeszłości. Jej wnuczka dopiero odkrywa życie, wszelkie straty, rozstania, rozczarowania są jeszcze przed nią. Babcia zostawia jej wszelkie sprawy urzędowe, więc chcąc nie chcąc zmuszona jest zmierzyć się z przeszłością swojej rodziny i próbuje odnaleźć majątek po przodkach.
"Któregoś dnia Muranów zostanie zniszczony i odbudujemy dzielnicę żydowską"
To co przeczytacie może się wielu z Was wydać ponurym żartem, ale to Holokaust wprowadził komiks na salony. Nie chciałbym, żeby zabrzmiało to jak umniejszanie Spiegelmanowi, ale gdy w 1992 roku nagradzano "Maus" Nagrodą Pulitzera, to właśnie podejmowana tematyka otworzyła mu furtkę do tego wyróżnienia. Od tamtej pory takich komiksów powstało na pęczki, a sama zagłada stała się wręcz popkulturową kliszą. Oczywiście, Holokaust zmienił naszą kulturę bezpowrotnie i jako metafora przejawia się we wszelkich jej dziedzinach i gatunkach: od poezji, przez malarstwo, po muzykę rozrywkową, western i kino gore. Jednak gdy podejmuje się temat wprost, trudno zachować dystans i nie popaść w żenujący patos. Cokolwiek mówiliby ludzie i pisali krytycy - zmuszani przez konwenanse i poprawność polityczną do nobilitowania tego zjawiska w kulturze - lwia część tego typu tworów jest kiczowata i zła.
Paradoksalnie, w "Zaduszkach" najbardziej podoba mi się to, co drażniło mnie w poprzednim komiksie Modan. W "Ranach Wylotowych" autorka omijała wątek konfliktu palestyńsko- izraelskiego, czyniąc z niego zaledwie tło i próbując tym samym uciekać od sądów na temat otaczającej ją rzeczywistości. Natomiast w "Zaduszkach" jej bohaterowie są skrzywdzeni przez los, ale nie przez Holokaust.
"Zaduszki" to nie nadęty komiksowy kadysz, a pełna uroku obyczajowo-komediowa opowieść o utraconej miłości i szukaniu czegoś, co już nie istnieje. Wojna i jej skutki są co prawda istotnym elementem tła, ale autorka traktuje je dość nieszablonowo, bo samych bohaterek ona kompletnie nie dotyczy. Co więcej, Modan nie boi się ironizować z kuriozalnego hasła "Tęsknię za tobą Żydzie". Czytając "Zaduszki" ma się wrażenie, że ludzie głoszący takie slogany najchętniej zburzyliby współczesną Warszawę i wybudowali Gettotland. W jednym z wątków pojawia się również motyw komercyjnego wykorzystywania ludzkich tragedii. Dystans, jaki autorka ma do historii, jest rzadko spotykany wśród artystów i gdyby w ten sposób takie tematy podjął twórca nie posiadający żydowskich korzeni, byłby zapewne źle zrozumiany i potępiony. Modan to bardzo dobrze wie i nie zważając na konwenanse korzysta z danego jej przywileju. W "Zaduszkach" ludzie, którzy żyją tragiczną przeszłością przedstawieni są jako groteskowi nadgorliwcy - wystarczy wspomnieć humorystyczną, iście tintinowską scenę, w której jedna z głównych bohaterek zostaje podczas rekonstrukcji historycznej omyłkowo zagoniona do ciężarówki
przez człowieka przebranego za niemieckiego żołnierza (sic!).
"Nie mogę zobaczyć komiksu o sobie?"
Komiks Modan jest świetnym przykładem tego, dlaczego dziś twórcy tak chętnie sięgają po formę powieści graficznej chcąc opowiedzieć historie obyczajowe i autobiograficzne. Jeśli dobrze wyważyć aspekt graficzny i literacki - a Modan ta sztuka się niezwykle udaje - pozwalają mówić o sobie, swoich problemach bez zbędnej psychoanalizy, usprawiedliwiania się i narcyzmu. Czasem się to sprawdza, czasem nie, ale faktem jest, że fabuła "Zaduszek" ma prawo bytu tylko na kartach komiksu. Nie dlatego, że są tu jakieś nieprzekładalne na inne media formalne zabiegi, a dlatego, że ta intymna - mimo że niepozbawiona goryczy, to w gruncie rzeczy ciepła i zabawna opowieść - przedstawiona jako film zamieniłaby się w "Klan", a jako powieść w jakieś hermetyczne, lekkie czytadło dla kobiet. Paradoksalnie, forma komiksu ujmuje tej opowieści kiczu, zbliża ją do czytelnika i chwyta za serce nawet takiego gbura jak ja.
Kropkę nad "i" stawia znakomita warstwa graficzna. Styl, który krytycy pisząc o wyróżnionych nagrodą Eisnera "Ranach Wylotowych" określali jako "ligne claire nawiązujący do Herge" jest dziś już "ligne claire Modan". Forma, w jaką autorka obleka swoje narracje, wydaje się wręcz wymarzona do opowieści tego typu. Jej styl jest od razu rozpoznawalny, autonomiczny i przy całkowitym poszanowaniu tradycji komiksowej (wszak, jeśli wskazać na inspiracje Modan, to najwięcej tu Herge) znakomicie nawiązuje do współczesnych trendów ilustratorskich. To konwencja, która nawet komiksowemu laikowi wyda się znajoma, przystępna, a zarazem modna i atrakcyjna.
Mimo tego, że "Zaduszki" nie są komiksem zaangażowanym, podejmującym ważkie tematy i dalekim od podręcznikowej definicji arcydzieła, to w swej kameralności są dziełem niezwykle cennym. Wszystko wskazuje też na to, że stały się klasyką już w momencie premiery. Za kilkadziesiąt lat będą znakiem czasów i świetnym przykładem na to, co myślało się mówiąc "powieść graficzna w początkach XXI wieku".