czwartek, 14 marca 2019

Corto Maltese. Młodość. Tom 9.

 


Tego się nie spodziewałem. W dziewiątym tomie przygód Corto Maltese nie czuć zupełnie zmęczenia materiału. Co więcej – mimo iż jest to króciutka historyjka, to odcinek ten chyba będzie jednym z moich ulubionych albumów z całej serii. To prosta, ale przekozacka opowieść, znakomicie poszerzająca uniwersum stworzone przez Hugo Pratta.

Tom nosi tytuł „Młodość”, więc można było się spodziewać, że będzie przedstawiał wczesne losy Corto. Nic bardziej mylnego, bo to nie on jest bohaterem komiksu. Główne skrzypce w tej historii grają: słynny pisarz powieści przygodowych Jack London i młody, o dziwo gładko ogolony, Rasputin, który do tej pory tylko czasem przechadzał się po kartach tej opowieści. W latach 1904-1905, w czasie wojny Japońśko-rosyjskiej, Rasputin zostaje dezerterem z rosyjskiej armii i jego losy przecinają się z przygodami Londona, który w czasie tego konfliktu był korespondentem wojennym. Sławny pisarz w dziwnych okolicznościach wplątuje się w pewną kabałę, przez którą najwyraźniej będzie musiał się pojedynkować z Japońskim mistrzem miecza. Szans na przeżycie konfrontacji nie ma żadnych i wykaraskanie się z tej opresji sprawi mu nie lada problem. Nie będę zdradzał więcej szczegółów. Dodam tylko, że kluczową rolę w intrydze odegra młody Rasputin. Corto, mimo iż sprawuje w tej opowieści ważną funkcję, jest przez większość czasu jedynie wspominany przez bohaterów.



Pratt w swojej opowieści wielokrotnie korzystał z autentycznych postaci, ale tego co zrobił w tym albumie się nie spodziewałem. Wyszło zaskakująco, świeżo i odważnie. Ten mały przerywnik wpuścił sporo rześkiego powietrza do serii. Co więcej – narracja jest nowocześniejsza, bardziej skupiona na opowiadaniu obrazem. Nie ma tu dużej ilości tekstu, a do tego Pratt przyzwyczaił mnie w swoich poprzednich historiach. Od strony graficznej nie mam temu albumowi nic do zarzucenia. Autor zdaje się grać czernią nieco mniej niż wcześniej, ale to może być złudzenie spowodowane tym, że album został koloryzowany – oryginalnie komiksy o Corto ukazywały się w czerni i bieli. Niemniej ja, mimo iż na początku trudno mi było się przyzwyczaić, polubiłem te kolory i muszę pochwalić edycję Egmontu. 



Niby myślałem, że już widziałem wszystko, co ten autor ma do zaoferowania. Okazało się, że jest inaczej. W opowieściach o Corto tkwi dalej sporo potencjału i mam nadzieję, że Pratt jeszcze nie raz mnie zaskoczy. Do publikacji zostało Egmontowi jeszcze pięć tomów tej serii. Oby były równie dobre, co „Młodość”.


Brak komentarzy: