czwartek, 19 czerwca 2014

Stacja 16






Mam wrażenie że „Stacja 16” to komiks, który został skrzywdzony przez krytykę i czytelników. Ze względu na chłodne opinie sam nawet nie zamierzałem po niego sięgać. Los jednak sprawił, że przypadkowo trafił w moje ręce. Pochłonąłem go wczorajszej nocy i wiem już, że gdybym go jednak ominął, zrobiłbym błąd.

Owszem, fabuła jest zbudowana na oklepanych rozwiązaniach, ale nie zmienia to faktu, że „Stacja 16” jest znakomitym horrorem – a tych w świecie komiksu jest stosunkowo mało. Scenariusz, który napisał Yves H. (swoją drogą syn Hermana), nie ma mielizn i mimo wtórności jest poprowadzony bardzo sprawnie. Jego ciężar gatunkowy sytuuje się gdzieś między „Silent Hill” a „The Thing”, a to przecież tytuły, które tygryski lubią najbardziej. Scenerie stanowią odcięte od świata bazy arktyczne, po których krążą okaleczeni ludzie, stanowiący personifikację przeraźliwej przeszłości Związku Radzieckiego i konsekwencji wyścigu zbrojeń. „Stacja” oczywiście nie jest komiksem tak mądrym i głębokim, jak "Wieże Bois- Maury" (które są dziełem wybitnym i basta), ale "mądrego horroru" oczekują chyba tylko widzowie i czytelnicy, którzy gatunek utożsamiają z kinem autorskim ubranym w konwencję horroru*.



Nawet jeśli komuś nie przypadnie do gustu fabuła napisana przez Yvesa H., to warto ten komiks mieć dla samych ilustracji. Tym bardziej, że album został wydany w formacie o kilka centymetrów większym od standardowego europejskiego, co sprawiło, że plansze namalowane przez Hermana zwalają z nóg.   Szczerze przyznam - nie spodziewałem się, że jego rysunki  tak dobrze zgrają się z konwencją grozy. W „Wieżach Bois-Maury” są co prawda bardzo nastrojowe momenty, ale ilustrując opowieść osadzoną w plenerach „mroźnego piekła”, dopełnionego pomieszczeniami arktycznej bazy (namalowanymi za pomocą szarych, brudnych kolorów– co jeszcze bardziej potęguje efekt klaustrofobii), autor jawi się jako mistrz budowania atmosfery za pomocą obrazów i barw.


Nie będę tu „Stacji 16” na siłę polecał, bo skoro zgarnęła szereg negatywnych opinii, to pewnie oznacza, że nie jest to komiks, który trafia w gusta polskiego czytelnika. Niemniej, warto zauważyć, że mało który horror uznawany jest u nas za wartościową pozycję, więc zaryzykowałbym tezę, że problem leży jednak w odbiorcach. Według mnie „Stacja 16” to kawał przyzwoitej rzemieślniczej roboty i szczerze powiem, że mimo okropnych upałów zmroziła mi dupę do kości. 

*albo z komiksami Alana Moore’a.



niedziela, 1 czerwca 2014

Błąd - Vojtěch Mašek, Marek Šindelka, Matěj Lipavský, Pure Beauty.




Zdaje się, że botanicy w Czechach mają równie romantyczny status, co archeolodzy w kulturze anglosaskiej. Wszystko za sprawą ichniej wersji Indiany Jonesa: Alberto Vojtěcha Friča. W przeciwieństwie do archeologa z filmu Spielberga, słynny czeski botanik (a zarazem podróżnik i pisarz) to postać autentyczna. W Polsce jest niemal nieznany, a jego osobę odrobinę przybliżył nam stworzony na podstawie jego reportaży komiks "Dzicy" . Możemy zakładać, że Krzysztof Wajrak, wokół którego kręci się akcja komiksu "Błąd", przemycający z odległych krajów wymierające gatunki roślin to postać będąca echem legendy Friča, lecz sam komiks ma niewiele więcej wspólnego z sympatycznymi "Dzikimi".

"Błąd", będący adaptacją nieopublikowanej w Polsce powieści Marka Šindelki, to dekadencka, nihilistyczna historia, ukazująca świat bliższy temu, jaki kreował w swoich filmach David Cronenberg.  Z jednej strony to połączenie thrillera noir i horroru, z drugiej, metaforyczna opowieść naznaczona piętnem egzystencjalizmu. Botanik-przemytnik, podczas wykonywania kolejnego zlecenia, wplątuje się w znacznie niebezpieczniejsza aferę niż się spodziewał. Coś przerażającego podąża jego tropem, torturując i mordując ludzi, którzy mogą wiedzieć gdzie aktualnie przebywa. Wraz z rozwojem akcji dowiadujemy się coraz więcej o przeszłości bohatera a galeria postaci gromadząca się wkoło intrygi stopniowo zaczyna się powiększać. Co ciekawe, ze względu na pojawiającą się na drugim planie parę policjantów zajmujących się sprawą tajemniczych zabójstw, czeski komiks zaczyna mieć sporo wspólnego z popularnym ostatnio serialem "True Detective". 



Nie tak dawno, opisując "Rebrobusa" stwierdziłem, że w treści posiada "zaszyfrowane znaczenia, ale nie jest to postmodernistyczny puzzel i ich rozgryzanie nie będzie dla czytelnika satysfakcjonujące". Bóg mnie pokarał, bo fabuła "Błędu", zawiera wręcz przytłaczającą ilość zagrywek kojarzonych z postmoderną. Nie czyni to jednak z niego lektury satysfakcjonującej. Brnie się przez niego jak przez bagno, zapadając coraz bardziej. Paradoksalnie, właśnie w tym tkwi siła tego komiksu, bo największą zaletą "Błędu" jest fakt, że Czechom udało się zbudować przytłaczającą czytelnika atmosferę. Korci mnie, żeby porównać tę opowieść do scenariuszy Jamiego Delano, ale obawiam się, że przyciągnie to do tego komiksu fanów "Hellblazera", którzy zapewne będą zawiedzeni tą lekturą. Niemniej "Błąd" posiada specyficznego, dekadenckiego ducha twórczości Brytyjczyka.

   Mimo iż komiks reklamowany jest przez wydawcę jako narysowany w stylu "Sin City", to według mnie warstwa graficzna nawiązuje do prac tuzów wordless novel (pre-eisnerowskich powieści graficznych - klik), którzy w pierwszej połowie XX wieku swoje  ilustracje tworzyli za pomocą drzeworytów. Najbliżej jej chyba do stylu Fransa Masereela (klik). Zestawianie czeskiego komiksu ze słynną serią noir jest wprowadzaniem czytelnika w tytułowy błąd. To wręcz automatycznie stawia twórców na przegranej pozycji, bo bez znajomości kontekstu cały czar pryska, a odbiorcy będzie trudno zaakceptować formę graficzną, w jaką Czesi ubrali swój komiks. Sam pomysł, by nawiązać do mistrzów drzeworytów jest oczywiście znakomity. Inna sprawa, że grubo ciosane postacie nie wyglądają oszałamiająco, plansze nieraz bywają nieczytelne, a to, że zostały wykonane techniką cyfrową jest aż nadto widoczne. 



Rynek ostatnio się rozrósł i wątpię, czy "Błąd" doczeka się uwagi szerszej grupy czytelników. Mimo iż fabuła  ma dość duży komercyjny potencjał (bo równie dobrze mogłaby stanowić kanwę którejś pozycji ze stajni Vertigo) to specyficzne rysunki raczej odstraszą odbiorców komiksu środka. Ja jednak trzymam kciuki za Ha!Art, bo wygląda na to, że "korporacja" ma zamiar iść śladami Centrali i publikować rzeczy nietuzinkowe, o znikomym potencjale komercyjnym, ukazujące nam nieznane rejony świata komiksu. Warto po "Błąd" sięgnąć, choćby po to, żeby znów sprawdzić co słychać w komiksowie naszych sąsiadów.



UWAGA! KONKURS! Mam do oddania jeden egzemplarz "Błędu". Żeby wziąć udział  w losowaniu wystarczy napisać pod tym postem na fanpage (jeśli nie mecie facebooka to możecie to zrobić tutaj) kilka słów o swoim ulubionym horrorze. Może to być zarówno komiks, film, książka, jak i gra komputerowa. Na odpowiedzi czekam do 10 czerwca.