Hellboy to dziś potężna franczyza.
Mamy z nim filmy (nowy jest już zapowiedziany!), animacje, serie poboczne,
zabawki, kubki a nawet majtki. No ale co z oryginalnym komiksem? O co
ta cała draka? Czy jest aż tak dobry jak mówią?
Wszystko zaczęło się w trakcie
drugiej wojny światowej, gdy naziści-okultyści sprowadzili na
ziemię dziecko- demona z nienaturalnie wielką prawą ręką. Stwór
dostał się przypadkowo w ręce aliantów, został ochrzczony
Piekielnym Chłopcem, a gdy dorósł zaczął pracować w Biurze
Badań Paranormalnych i Obrony, zajmującym się na co dzień
niewyjaśnionymi zjawiskami. Sam Hellboy stał się najważniejszym
członkiem organizacji. Odkąd wkroczył w dorosłość podróżował
po świecie stawiając czoła zjawiskom paranormalnym i istotom z
mitów i folkloru, które zagrażały ludzkości.
Opisywany tutaj tom trzeci jest bardzo ważny dla całej sagi, bo oto Hellboy, po ciężkiej walce z nazistami opuszcza szeregi organizacji – jej dzieje pod jego nieobecność zostały opisane w serii pobocznej BBPO, o której pisałem tu. Bohater wyrusza do Afryki, gdzie los gotuje dla niego niesamowite przygody, które odsłonią przed czytelnikami kolejne karty z elementami niejasnej przeszłości (i przyszłości) bohatera. Czym jest ręka Hellboya? Jakie znaczenie ma dla nadchodzącej wielkimi krokami, i zdaje się, że nieuniknionej apokalipsy? Czy bohaterowi uda się powstrzymać Ragnarok mimo, że wygląda na to, że ma odegrać w nim znaczącą rolę? Mike Mignola – autor zarówno scenariusza jak i rysunków – daje sporo odpowiedzi ale stawia jeszcze więcej pytań, otwierając sobie furtkę do kolejnych szalenie ciekawych narracji o Piekielnym Chłopcu.
Warstwa graficzna Hellboya zasługuje
nie na recenzję a na poemat. Mignola jest genialnym rysownikiem,
który wyrobił sobie swój oryginalny warsztat i umiejętnie potrafi
zachwycać swoich fanów. Nieco toporne postacie, przypominające te
rysowane przez Hugo Pratta, bardzo umiejętnie dawkowana czerń, i
masa włożonego serca w tworzenie wszelkiej maści mitycznych istot
i potworów zapewniła mu całe rzesze naśladowców i zasłużoną
sławę w komiksowym światku. Niestety niniejszy tom jest ostatnim,
który Mignola rysował sam (musiał poświęcić czas pilnowaniu
tych wszystkich franczyz, ale dzięki temu serie poboczne i majtki z
Hellboyem są najwyższej jakości), ale na jego miejsce w następnych
odsłonach pojawi się między innymi niemniej genialny Richard
Corben, więc i tak jest na co czekać.
Jeśli chodzi o komiksy to żyjemy w czasach istnej klęski urodzaju. Jesteśmy wprost zalani znakomitymi tytułami z zagranicy. Do tego dochodzą wznowienia. Reprinty serii o Hellboyu w ekskluzywnym wydaniu (twarda oprawa i po dwa tomy w jednym albumie) cieszą mnie chyba najbardziej. Przez lata były wyprzedane, więc jeśli nie mieliście jeszcze okazji poznać przygód Piekielnego Chłopca, to teraz jest najlepszy moment by sięgnąć po albumy z jego przygodami. Tak, ten komiks jest aż tak dobry jak mówią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz