czwartek, 21 czerwca 2018

Clifton - Bedu. Turk. de Groot.




Na początku należy Wam się wyjaśnienie z czym mamy do czynienia, bo jest z tym trochę zamieszania. Humorystyczno-detektywistyczna seria „Clifton” liczy sobie już kilkadziesiąt lat i pierwotnie była publikowana w odcinkach na łamach magazynu Tintin. Na przestrzeni lat tworzyli ją różni artyści. Nas interesuje jeden okres, ten kiedy serię ilustrował gość tegorocznej Komiksowej Warszawy, twórca genialnej serii „Hugo” – Bedu. Zaprezentowano nam więc tylko wyrywek serii. Zdecydowano się na to prawdopodobnie tylko dlatego, że Bedu ma dość skromny dorobek. Z racji tego, że wydawca musiał zaprezentować cały tom wyrwany z większej kolekcji do albumu załapał się też odcinek rysowany przez artystę o pseudonimie Turk.

„Clifton” to opowieść o emerytowanym pułkowniku sił powietrznych, który prywatnie ma nietypowe hobby – jest detektywem amatorem. Bohater jest do bólu angielskim, zblazowanym gentlemanem, który na kartach tego komiksu rozwiązuje przeróżne śledztwa. Co rusz ładuje się w jakąś kabałę, która jest najczęściej źródłem wielu komicznych sytuacji. Scenom humorystycznym sprzyja też wyolbrzymiony charakter protagonisty i wszelkie przywary kojarzone z angielskim mieszczuchem z obowiązkowym tea time o 17 na czele. 



W zbiorze prezentowanym przez Egmont znajdziemy cztery albumy napisane przez scenarzystę podpisującego się Bob de Groot. Mimo iż w każdym tomie bohater rozwiązuje jakieś śledztwo to fabuła poszczególnych części dość mocno różni się od siebie. O dziwo więc brak tu sztampy charakterystycznej dla opowieści detektywistycznych – to się chwali. Nie zmienia to faktu, że nie jest to lektura która przyprawi Was o szybsze bicie serca czy sprawi, że uśmiejecie się do rozpuku. Niemniej to nie ze względu na fabułę został u nas wydany ten album, a ze względu na rysunki Bedu – a te są po prostu niesamowite.

Mimo iż autor musiał trzymać się pewnego charakterystycznego dla tej serii szablonu to zostawił w tych planszach dużo swojego stylu. Nie tylko znakomicie rysuje karykaturalne, kreskówkowe postacie ale też wiele pracy wkłada w fantastycznie odtworzone tła przedstawiające angielską prowincję. Ilustruje też sceny dziejące się w czasie drugiej wojny światowej(ukazane w retrospekcji), powietrzne samolotowe bitwy, ciśnie realistycznie samochody i inne pojazdy. I w sumie, mimo tego, że album stworzony przez Turka jest tu potrzebny jak koszula w dupie to dobrze, że pojawił się w tym zbiorze, bo na jego tle dopiero widać jak genialnym rzemieślnikiem jest Bedu i że mało kto mógł mu w tamtych czasach (mówimy o latach 80) podskoczyć. Jego rysunki mają w sobie dużo przestrzeni, znakomitego kadrowania i nie są tylko zabawnymi ludzikami postawionymi na tłach, a ilustracjami prezentującymi świat tętniący życiem. Ten komiks udowadnia dobitnie, że Bedu jest artystą jedynym w swoim rodzaju.



W ostatecznym rozrachunku album z przygodami „Cliftona” nie jest arcydziełem czy żelazną klasyką. Sięgnąć po niego powinni na pewno miłośnicy frankofońskiego komiksu humorystycznego (Iznogud, Gaston, Asterix itd.), ale innych czytelników może zawieść, bo daleko mu do wydawniczej petardy którą każdy musi mieć na półce. Drugą grupą której spodoba się ten album są na pewno fani Bedu, acz muszę zaznaczyć, że od strony fabularnej to coś diametralnie innego i daleko temu komiksowi do genialnego „Hugo”, który pozostanie opus magnum tego autora.

Brak komentarzy: