Na początku należy Wam się
wyjaśnienie z czym mamy do czynienia, bo jest z tym trochę
zamieszania. Humorystyczno-detektywistyczna seria „Clifton” liczy
sobie już kilkadziesiąt lat i pierwotnie była publikowana w
odcinkach na łamach magazynu Tintin. Na przestrzeni lat tworzyli ją
różni artyści. Nas interesuje jeden okres, ten kiedy serię
ilustrował gość tegorocznej Komiksowej Warszawy, twórca genialnej
serii „Hugo” – Bedu. Zaprezentowano nam więc tylko wyrywek
serii. Zdecydowano się na to prawdopodobnie tylko dlatego, że Bedu
ma dość skromny dorobek. Z racji tego, że wydawca musiał
zaprezentować cały tom wyrwany z większej kolekcji do albumu
załapał się też odcinek rysowany przez artystę o pseudonimie
Turk.
„Clifton” to opowieść o
emerytowanym pułkowniku sił powietrznych, który prywatnie ma
nietypowe hobby – jest detektywem amatorem. Bohater jest do bólu
angielskim, zblazowanym gentlemanem, który na kartach tego komiksu
rozwiązuje przeróżne śledztwa. Co rusz ładuje się w jakąś
kabałę, która jest najczęściej źródłem wielu komicznych
sytuacji. Scenom humorystycznym sprzyja też wyolbrzymiony charakter
protagonisty i wszelkie przywary kojarzone z angielskim mieszczuchem
z obowiązkowym tea time o 17 na czele.
W zbiorze prezentowanym przez Egmont
znajdziemy cztery albumy napisane przez scenarzystę podpisującego
się Bob de Groot. Mimo iż w każdym tomie bohater rozwiązuje
jakieś śledztwo to fabuła poszczególnych części dość mocno
różni się od siebie. O dziwo więc brak tu sztampy
charakterystycznej dla opowieści detektywistycznych – to się
chwali. Nie zmienia to faktu, że nie jest to lektura która
przyprawi Was o szybsze bicie serca czy sprawi, że uśmiejecie się
do rozpuku. Niemniej to nie ze względu na fabułę został u nas
wydany ten album, a ze względu na rysunki Bedu – a te są po
prostu niesamowite.
Mimo iż autor musiał trzymać się
pewnego charakterystycznego dla tej serii szablonu to zostawił w
tych planszach dużo swojego stylu. Nie tylko znakomicie rysuje
karykaturalne, kreskówkowe postacie ale też wiele pracy wkłada w
fantastycznie odtworzone tła przedstawiające angielską prowincję.
Ilustruje też sceny dziejące się w czasie drugiej wojny
światowej(ukazane w retrospekcji), powietrzne samolotowe bitwy,
ciśnie realistycznie samochody i inne pojazdy. I w sumie, mimo
tego, że album stworzony przez Turka jest tu potrzebny jak koszula
w dupie to dobrze, że pojawił się w tym zbiorze, bo na jego tle
dopiero widać jak genialnym rzemieślnikiem jest Bedu i że mało
kto mógł mu w tamtych czasach (mówimy o latach 80) podskoczyć.
Jego rysunki mają w sobie dużo przestrzeni, znakomitego kadrowania
i nie są tylko zabawnymi ludzikami postawionymi na tłach, a
ilustracjami prezentującymi świat tętniący życiem. Ten komiks
udowadnia dobitnie, że Bedu jest artystą jedynym w swoim rodzaju.
W ostatecznym rozrachunku album z
przygodami „Cliftona” nie jest arcydziełem czy żelazną
klasyką. Sięgnąć po niego powinni na pewno miłośnicy
frankofońskiego komiksu humorystycznego (Iznogud, Gaston, Asterix
itd.), ale innych czytelników może zawieść, bo daleko mu do
wydawniczej petardy którą każdy musi mieć na półce. Drugą
grupą której spodoba się ten album są na pewno fani Bedu, acz
muszę zaznaczyć, że od strony fabularnej to coś diametralnie
innego i daleko temu komiksowi do genialnego „Hugo”, który
pozostanie opus magnum tego autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz