czwartek, 2 lipca 2009

William Elliott Whitmore ''Ashes to Dust'' (2005)


Ten jelegant na fotografii obok to nie aktor z sequelu ''American History X'' a William Elliott Whitmore współczesny countrybluesowiec z Iowy, wrzucony, zapewne głównie przez fakt że jest młody do koryta z altcountry. Nad wyrost moim zdaniem. Jego muzyka nie jest jakoś odkrywcza, nie jest tak oryginalna jak Edwardsa czy Bonniego bo przede wszystkim dużo mocniej (przynajmniej na tej płycie) trzyma się ziemi i tradycji amerykańskiego folk/cuntry/bluesa. A może po prostu ma mniej talentu i jest mniej charakterystyczny... Gdy słucham np jego ''Diggin' My Grave'' słyszę ''Lost Highway'' Hanka Williamsa, gdy słucham ''Life My Jug'' mam na myśli 100 innych właściwie identycznie zagranych bluesowych slidów . No ale nie łatwo powiedziec w tym temacie coś nowego więc mimo że to rzecz z cyklu ''juz to słyszałem'' to sprawia mi kawał przyjemności. Nie wiem. W każdym, razie serwuje dawke zajebiście wieśniackiej muzy polanej ciepłym, zwietrzałym piwskiem. Jeśli lubisz country bluesa poczujesz się jak u siebie w domu.Wokal ma zajebisty,mocno mudźiński wchodzący w rejony wczesnego Toma Waitsa... jeno akcent bardziej ''shoutern friendly'' ;) .Banjo, gitara, Che Gevara.



Jodorowsky vol I : Księżycowa Gęba i Bouncer

Mam nadzieję że każdy kto tu czasem wchodzi dobrze wie kto to Alejandro Jodorowsky(... Jak nie wie to niech więcej nie wchodzi) więc po prostu przejdę do (drogich ''blink'';) rzeczy .

Księżycowa Gęba

Po pierwsze to najdroższy komiks jaki w życiu kupiłem więc jak by był słaby to bym się nim chyba napierdalał w potylice do momentu aż przestane dawac znaki życia.Po drugie jest bardzo dobry.Mam z nim problem bo czytałem go zaraz po ''From Hell'' Moorea więc nie zrobił na mnie aż tak wielkiego wrażenia jak powinien. Nie oszukujmy się po ''From Hell'' już chyba nic nie zrobi...Nie chce mi się pisac jakiejś wielkiej recenzji,ale skrótowo przedstawiając sprawe nt. atmosfery - to taki album jaki by zrobił Piotr Szulkin gdyby się zajął komiksem.Dosc fajnie przedstawiony obskurwiały dystopian-totalitarne społeczeństwo w nieokreślonym miejscu i czasie,garbaty mesjasz,derwisz panujący nad falami, retro mundury,państwo religijne,kufajki;) etc.Atmosferą i stylem haczy okolice Dieselpunku ,chodź nie mam zamiaru wsadzac tego dzieła w jakieś ramy bo skrzywdził bym typowych przedstawicieli.Rysownik daje z siebie całą dusze i widać że wczuł się w ten komiks(z Bouncerem mu tak nie szło) chodź fanem Boucqua nigdy nie będę to tu go doceniam. W każdym aspekcie to po prostu kawał sztuki mogący stac obok El Topo i Świętej góry czy właśnie wspomnianych filmów Szulkina(rytualne łowy na wieloryby!).... I tak jak mówiłem,dobry album itd ale pozostaje pytanie czy wart tyle pieniędzy? Na to już sami sobie byście musieli sobie odpowiedzieć.

Ja sobie odpowiedziałem - dla mnie to chyba jednak zbyt dużo jak za 260 stronicowy komiks. Wydany powiedzmy że ok. Ale za tą cenę to krajalnice do chleba powinien mieć wmontowaną albo przynajmniej podgrzewacz do kubka na USB.

Nakład się kończy więc jeśli ktoś ma ochotę to niech się spieszy bo będzie jak z Incalem nieszczęsnym a ja skanera niestety nie mam...

Bouncer

Z Bouncerem to jest tak że, jak na moje to nie jest tak do konca komiks dla fanów Jodorowskyego...tzn to co w nim ''jodorowskie'' to bardzo wtórne i patetyczne i takie są dwa pierwsze rozdziały(stanowiące jedną całośc).Do tego wydaje mi się że Jodorowsky tworząc ten wstep nie wiedział jeszcze co zrobi... czy zrobi cos jak el topo , czy zrobi typowy (anty)western.Dzięki bogom , w następnych trzech rozdziałach idzie już tylko w (anty)western z bardzo małą ilością ''udziwnień''. Trzy ostatnie rozdziały bronią się znakomicie i mają niesamowity potencjał ciągnięcia serii dalej,co chyba się we francji nie stało,a szkoda bo najprawdopodobniej mieli byśmy najlepszy westernowy cykl w historii komiksu.Więc dla kogo to komiks? Dla fanów westernu! I to niekoniecznie tego komiksowego, bo scenariusze trzech ostatnich tomów mogły by byc równie dobrze skryptami do ''Deadwood''. Aha, żeby nie było tak słodko to Boucqowi temat najwyraźniej nie leży.Nie odnajduje się ani rysunkowo ani kolorystycznie ,nudzi zarówno siebie jak i odbiorców. Szkoda że J. nie zrobił tej serii z kimś kto podszedł by do tego z pasją. Na pewno komiks dużo by na tym zyskał. No ale może po prostu nie sikam za Boucqiem i stąd ten problem. Album drogi (chodź ja wyrwałem za 100) ale ma prawie trzysta stron więc cena zjadliwa. Lakier, szmery bajery ekskluziw.


Teraz przede mną sprowadzenie z hameryki Incala (i tu prośba... jesli ktoś wie gdzie bym edycje ze starymi kolorami\poprawiane było\ dostał to byłbym zobowiązany za info bo te komputerowo zrobione kolory są tak ochydne ze mi sie zbiera gdy na to patrze ) i z następną partią książeczek dla analfabetów łyknę ''Szalona z Sacre-Coeur''... O Borgi naszkrobie raczej jak się seria zakonczy ale szczerze polecam już teraz bo nakład pierwszego tomu niemal już wszedzie wywietrzał, więc to prawdo podobnie ostatnie chwile by kupic ten komiks za ludzkie (ale jebnołem orta ''lódzkie'' ;D jak ktos ma szabry dziadka z czasów wojny i je sprzeda to może i nawet ''Łódzkie pieniądze'';D) pieniądze. Białego Lame chyba sobie daruje ze względu na cene, ewentualnie wyrwę podniszczony egzemplarz na allegro (gdzies z 80 zł bym dał z jakiś ze sfatygowaną okładką... nawet był jeden ale ktos mi podjebał:/).