czwartek, 15 listopada 2018

Daredevil. tom 6. Brubaker/Lark



Dzięki niniejszej serii wydawanej przez Egmont i znakomitemu serialowi telewizyjnemu, którego możemy już oglądać trzeci sezon (jest zajebisty!) dostałem na punkcie Daredevila prawdziwego pierdolca. Oczywiście, to drugoligowy bohater Marvela, ale to, że nim jest daje twórcom dużą swobodę w pisaniu o jego losach i możliwość opowiadania niebanalnych historii. Zresztą, dzieje się to nie pierwszy raz, bo podobną wolność przy tworzeniu jego przygód miał przecież Miller, najważniejszy twórca w historii Diabła z Hell's Kitchen. Brubaker idzie jego śladem i tworzy cykl naznaczony tragediami rodem z kina noir, gangsterką i scenami akcji żywcem wyjętymi z filmów których tematyką są sztuki walki.

Nie ma tu wcale laserów z dupy, wielkich bitw o losy świata, które mogą być kojarzone z flagowymi tytułami od Marvela. Zamiast tego są tabuny ninja z klanu Dłoń, złowieszcza Lady Bullseye oraz znakomicie rozpisany Kingpin, który staje się na kartach tego komiksu bardzo niejednoznaczną, tragiczną postacią. Jest w końcu miasto, tętniące życie, pokryte śniegiem, brudne i zdeprawowane – duża w tym zasługa rysunków Michela Larka. Jest i on, diabeł w czerwieni mocujący się zarówno z bandziorami jak i z życiem prywatnym, w które ingerują źli ludzie, by jak najmocniej go skrzywdzić. To już standard, że łotrzy czepiają się bliskich Murdocka – to i ujawnienie tożsamości Daredevila zdaje się zresztą głównym tematem całego runu zarówno Bendisa jak i Brubakera. Istotna jest też „dzienna” praca Matta, który jest przecież prawnikiem i często ze złem musi zmagać się na wokandzie. 



Większością grafik w tym tomie zajął się Michael Lark. Już wspomniałem jak wygląda miasto w jego interpretacji i muszę tylko dodać, że jest znakomitym rzemieślnikiem. Bardzo dobrze obcuje mi się z jego kreską i mimo iż wszystko jest wykonane komputerowo – a nie przepadam za taką techniką – to muszę przyznać, że bardzo cenię jego krechę.

Niniejszy tom zawiera wszystko co fajne w ciągu zeszytów Dardevila oznaczanym jako vol 2., więc jeśli podobały wam się poprzednie odsłony serii to i ten komiks weźmiecie z całym dobrodziejstwem inwentarza. Według mnie wart jest każdej złotówki i to jedna z najlepszych serii jakie ukazały się w tym roku w naszym kraju. 



Szóstym tomem wydawca kończy prezentowanie nam nowszych komiksów (jak wspomniałem oznaczonych w historii publikacji jako vol. 2) i teraz ma zamiar cofnąć się do czasów w których nad Diabłem z Hell's Kitchen pracował Frank Miller (czyli jeszcze vol.1). Oczekuję jego ciągu zeszytów, ale trochę żałuję, że nie dane mi na razie będzie poznać tego co dalej działo się z Murdockiem. Co prawda na ostatnich stronach tego tomu jest napisane „koniec”, ale jestem bardzo ciekawy jak inni współcześni twórcy obeszli się z Daredevilem i mam nadzieje, że po runie Millera doczekamy jeszcze kontynuacji tej serii. 


Brak komentarzy: