poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Miasto Wyrzutków. Tom 2. Chłopak, który zbierał stworzonka



Największym problemem, jaki mam z tym komiksem jest fakt, że wydano go w dwóch tomach zamiast puścić integral. Zdążyłem już pozapominać wiele elementów z fabuły, co jest dość irytujące, a czasu na powtórzenie jedynki nie mam. Pamiętałem jednak o najważniejszym –Jacques Peupiler, silnoręki i barczysty detektyw, utracił swoją nadprzyrodzoną moc rozmawiania z przedmiotami. W drugim tomie dąży więc do odzyskania tej zdolności, by móc dalej parać się tak dobrze swoim zawodem – odnajdywaniem zaginionych przedmiotów i ludzi. Na drugim planie za to pojawiają się: otyła dziewczyna porwana przez iście komiksowego złola, współpracującego z bandą latających ludzi owadów i grupa bezdomnych dzieci, mieszkających w opuszczonych dokach na obrzeżach miasta rupieci.



Drugi tom nosi podtytuł „Chłopak, który zbierał stworzonka” i jest zdecydowanie w mniejszym stopniu opowieścią detektywistyczną. Tym razem to epicka rozpierducha w groteskowym, wykreowanym wcześniej przez Lamberta świecie pełnym rupieci, a ten jest bardzo ciekawy i pełen nielichych indywiduów. Osobiście chętnie zobaczyłbym inne komiksy rozgrywające się w tym uniwersum. W tekście o tomie pierwszym (klik) porównywałem ten komiks do „Sin City”, drugiej części jednak bliżej do przykładowo „Akiry”, w którym też przecież miasto odgrywa ważną rolę. Z arcydziełem Otomo „Miasto wyrzutków” łączy też to, że istotne w opowieści są dzieci z nadprzyrodzonymi mocami, więc nie zdziwiłbym się, gdyby ta manga była dla autora bezpośrednią inspiracją.

Krecha w komiksie Lamberta to nowoczesna europejska szkoła spod znaku przykładowo Sfara. Nic nie można tej warstwie zarzucić. To nieco cartoonowy styl, zdolny nacieszyć oczy wszystkich miłośników współczesnego frankofońskiego komiksu. Autorowi kapitalnie wychodzą zarówno postacie, jak i dynamiczne sceny akcji, od których drugi tom aż kipi.



Być może dzieło Lamberta nie jest czymś, co zakwalifikuje się do mojego podsumowania komiksów roku (a może jednak?), nie jest arcydziełem, ale ogólnie nie widzę w nim słabych elementów składowych i bardzo się cieszę, że Non Stop Comics (prócz rzeczy z rynku anglosaskiego) sięga po młodych francuskich twórców. Wydanie „Miasta wyrzutków” było odważnym posunięciem. Oby sprzedaż była na tyle zadowalająca, by zmotywować wydawnictwo do sięgniecia po innych autorów z tej szuflady.


Brak komentarzy: