czwartek, 6 grudnia 2018

Batman. Rozbite Miasto. Azarello/Risso



Mając w pamięci ich najsłynniejsze, wspólne dokonanie, czyli serię „100 Naboi”, można uznać, że Brian Azarello i Eduardo Risso stanowią prawdziwy dream team. Jeśli biorą się więc wspólnie za Batmana, nie może być żadnej lipy.  

No i nie ma. Azzarello robi to, w czym jest najlepszy. Znakomicie snuje mroczną, noirową narrację, przedstawiając historię brutalnego zabójstwa, które wstrząsnęło opinią publiczną w Gotham. Rzecz tyczy się śmierci pewnej kobiety będącej siostrą handlarza szemranych samochodów, który stanie się głównym podejrzanym w tej sprawie. W trakcie rozwoju fabuły panie więcej trupów, podejrzani się zmienią, na horyzoncie pojawi się rasowa femme fatale, a w wyniku działań Batmana Killer Croc kilkakrotnie straci zęby. Opowieść być może nie jest petardą, ale jest bardzo sprawnie poprowadzona, nie ma mielizn. Komiks podobał mi się zdecydowanie bardziej od (nie szukając daleko) interpretacji postaci Jokera stworzonej przez tego samego autora, o której pisałem Wam wiele lat temu: klik



Eduardo Risso musiał tu rysować trochę inne rzeczy, niż zazwyczaj. Mniej tu seksownych kobiet i napakowanych, murzyńskich gangsterów ze spluwami. Więcej studium skąpanej w deszczu postaci Batmana, rozmyślającego o swojej przeszłości, którą przypominają mu nakreślone w scenariuszu wydarzenia. To sprawia, że Rissso musiał zmierzyć się z ilustrowaniem strumienia świadomości, podejść do sprawy sekwencyjności bardziej impresyjnie. Sztuka mu się udała, i mimo iż komiks ten nie jest najlepszą wizytówką jego stylu, to jego romans z Batmanem możemy zdecydowanie uznać za artystyczny sukces potwierdzający jego wysoki status wśród mainstreamowych rysowników. 

Prócz głównej historii w albumie znajdziemy pomniejsze opowieści z nietoperzem, jakie na przestrzeni lat stworzył ten duet (między innymi rzecz wyjętą z antologii Batman Black and White). Wszystkie są w porządku, i bardzo fajnie, że główne danie zostało uzupełnione o te przystawki. 



Być może nie jest to ścisły top komiksów o Batmanie, ale moim zdaniem „Rozbite Miasto” zasługuje na swoje miejsce w kolekcji każdego szanującego się fana Batłomieja. O koneserach ceniących twórczość Risso nie wspominając, bo do tego, że od strony plastycznej ten komiks to klasa sama w sobie chyba nie muszę nikogo przekonywać.  Ja sam zaliczam się do obu grup i nie mam zamiaru rozstawać się z tym albumem. 


Brak komentarzy: