niedziela, 30 grudnia 2012

KOMIKS - Subiektywne podsumowanie 2012 roku.




To był dobry rok dla komiksu w Polsce. Pojawiło się dużo dobrych (i kilka wybitnych) albumów zagranicznych, a publikacje polskich twórców osiągnęły spory sukces na naszym rynku wydawniczym.

Od razu zaznaczam, że nie czytałem dwóch ważnych pozycji: "Habibi" Craiga Thompsona i "Rycerzy Św. Wita" Davida B. - z prostej przyczyny - nie stać mnie na nie. Najlepsze komiksy wydane w Polsce, jakie trafiły w tym roku w moje ręce to: "Zagubione Dziewczęta", "Goliat" i "Parenteza". Chciałbym też wyróżnić kameralne "Podejdź Bliżej" - nie jest to komiks tego kalibru co wyżej wymienione, ale z pozycji stojących w drugim szeregu ta najbardziej zapadła mi w pamięć. Najlepszym komiksem ukazującym się w częściach był dla mnie "Long John Silver" (zaznaczam jednak, że nie miałem możliwości przeczytania żadnej mangowej serii - a przecież ukazuje się u nas ponoć znakomity "Pluto".) O każdej z tych pozycji pisałem, odsyłam więc po prostu do recenzji. Największym prywatnym odkryciem z pogranicza komiksu był dla mnie wydany dziesięć lat temu i kompletnie zapomniany "Smutek Miłości" Frederica Pajaka. Z opóźnieniem i w dość dziwnych okolicznościach (klik) trafił do mnie zeszłoroczny "Osobliwy gość" znakomitego Edwarda Goreya. W księgarniach pojawił się niedawno drugi zbiór jego prac - mimo tego, że jeszcze go nie mam, to na pewno pozycja warta odnotowania. Po polski komiks sięgałem w tym roku częściej, ale dalej nie tak często jak powinienem, a najważniejszych tegorocznych tytułów z braku okazji nie czytałem. Głównie nadrabiam zaległości, dlatego ominęły mnie między innymi dwa albumy, którymi wytapetowano internet - "Ciemna strona księżyca" i "Rozmówki polsko-angielskie". Mam nadzieję że będzie okazja przyjrzeć im się w przyszłym roku, już na spokojnie, bez presji i bez hajpu.


Kibicuję wszystkim wydawcom, ale najciekawszy katalog miał oczywiście Timof. Jednak ze względu na to, że to albumy tak drogie, że zapewne mały procent czytelników mógł sobie na nie wszystkie pozwolić, wyróżnić chciałbym Centralę, która robi dużo dla propagowania komiksu w Polsce. Ich oferta jest odważna, nieoczywista i atrakcyjna zarówno dla laika, jak i wyrobionego czytelnika, a i ceny są zazwyczaj przyjazne. Brawa należą się również Taurusowi, który stara się wypełnić pustkę, jaką pozostawił po sobie Egmont, niemal całkowicie rezygnując z wydawania komiksu europejskiego. Sam Egmont, który jeszcze niedawno był potentatem na rynku, dziś  najchętniej odgrzewa kotlety. Niedawno wznowił kilka ważnych pozycji, z których mnie osobiście najbardziej ucieszył  "Powrót Mrocznego Rycerza". Mimo że takie rzeczy zbieram w pierwszych zeszytowych wydaniach, to uważam że reedycja z nowym tłumaczeniem Tomasza Sidorkiewicza była w Polsce naprawdę potrzebna. Z wydań premierowych z katalogu Egmontu najciekawszy wydaje się "Pictures That Tick", który zerka na mnie ze sterty zaległych lektur.

 Wiem, że czasem psioczę i marudzę, ale jestem bardzo wdzięczny wszystkim wydawcom - dzięki, że wydajecie komiksy. To dla mnie ważne.

A co u mnie? Przeczytałem w tym roku ponad 100 albumów. Najlepszy (moim zdaniem) tekst, jaki napisałem w 2012 to artykuł o "Promethei", który ukazał się na łamach papierowego KZetu.  Mój angielski poprawił się na tyle, że jestem w stanie czytać importy bez większych problemów. Najlepsze jakie pojawiły się w moim domu to: "Promethea", dwa pierwsze tomy "Marvel Zombies", "Low Moon", finiszująca w tym roku seria "Criminal", "Asterios Polyp", a niniejszy tekst piszę podczas małej przerwy w lekturze znakomitego "Bone".

Podziękować chciałbym wielu osobom -  tak wielu, że boję się kogoś pominąć. Podziękuję więc wszystkim - i wrogom i przyjaciołom. Bo mimo tego, że odczułem mocno to, że są osoby rzucający mi kłody pod nogi, to miłych zdarzeń i słów było jednak znacznie więcej. W sierpniu Rękopis wylądował na Facebooku. Do tej pory miałem ograniczony kontakt z czytelnikami moich tekstów i mimo że żydowski wynalazek to straszny pożeracz czasu, to naprawdę go doceniam. To magiczne uczucie, gdy ludzie wcześniej niezainteresowani medium - bliżsi, dalsi znajomi, a nawet obce osoby pytają jaki komiks polecam, jak w ogóle ugryźć temat, co warto przeczytać, co kupić. Piszę o komiksach nie tylko dlatego, że je kocham, ale też po to, żeby je propagować - Wasz odzew potwierdza, że ma to sens.

Mam już sporo planów na przyszły rok, związanych nie tylko z komiksem. Nie będę ich zdradzał żeby nie zapeszać, ale mam nadzieję że będzie dobrze. Obok mnie leży sterta nieprzeczytanych komiksów i dwa kilo żelków Haribo (dzięki Czarek!) więc jakoś przetrwam.


Specjalne podziękowania należą się Mysi Jadwisi, Zacharemu Łazowskiemu, Marcinowi Zembrzuskiemu i Tomowi Bardamu którzy zawsze mnie wspierają. 

2 komentarze:

Natalia Zimniewicz pisze...

Bardzo ciekawie napisane. Super wpis. Pozdrawiam serdecznie.

Anonimowy pisze...

Też mi się podobało