wtorek, 28 września 2021

Batman. Świat.

 


 

Mam od dawna takie powalone marzenie – wizję nierealną i potencjalnie zgubną, gdyby doszła do skutku. Moim zdaniem, kolejnym naturalnym krokiem w przenikaniu trykotów na inne rynki byłby całkowity outsourcing międzynarodowy. Opowieści z uniwersum Marvela lub DC Comics dotyczące innych krajów i tworzone przez autorów z tych krajów pochodzących. Choć liczyłbym raczej na oryginalnych bohaterów, „Batman – Świat” doskonale pokazuje, jak wiele może pójść źle przy niezaprzeczalnie wielkim potencjale.

Początek albumu wyjaśnia, co zaprowadza Bruce'a Wayne'a w różne zakątki świata – Nagła świadomość, że inne miasta istnieją, tyle. Brian Azzarello z trudnym zadaniem stworzenia podłoża fabularnego, które nie ograniczałoby innych autorów, poradził sobie, nie tworząc właściwie żadnej fabuły, więc wstęp jest zdecydowanie najsłabiej napisanym fragmentem antologii rzucającej Gackiem po czternastu krajach. Antologii, jak to zwykle bywa, bardzo nierównej jakościowo.

Zacznijmy od tego, co ziemniakożerne tygryski interesuje najbardziej, czyli od Polski. Nie będę owijał w bawełnę – przygody Nietoperka w Warszawie nie są na samym dole rankingu obieżyświatowych opowiastek, ale do szczytu też im baaaaardzo daleko. Fabuła jest do bólu sztampowa i opiera się na absurdalnym założeniu. Oto bowiem najbogatszy człowiek świata udaje się do polskiej stolicy ze względu na jej potęgę technologiczną. Ja wiem, trykoty z sensem mijają się bez przerwy, ale bądźmy poważni. Nawet Rosja nie poszła tu w tak mocne samouwielbienie. Ba! Ich fragment jest jednym z najlepszych w całym zbiorze, to lekko metafikcyjny list miłosny do Batmana, który mocno wyróżnia się pośród innych, często dużo prostszych propozycji. Do najlepszych moim zdaniem należały też kameralne, hiszpańskie bajania o Paniczu Szpiczaste Uszy na wakacjach i pulpowa historia romansu z Catwoman w Paryżu. Z drugiej strony były niestety takie rzeczy, jak zupełnie pozbawiona oryginalności twórczość naszych sąsiadów z Czech i Chiny, które znów siląc się na mangowość wypadły totalnie sztucznie.

Choć u moich faworytów zagrały i ilustracje i fabuła, niektóre fragmenty broniły się głównie rysunkami. Najlepszym przykładem będzie chyba Korea Południowa – Park Jae-kwang i Kim Jung-gi, działając w tandemie, stworzyli dzieło wizualnie wyjątkowe, niesamowicie dynamiczne i zachęcające do zapoznania się z inną twórczością obu artystów (warto!). Spodobała mi się też bardzo plastyczna, pozbawiona konturów cartoonowość autorstwa niemieckiego rysownika Thomasa von Kummanta i Włochy, które przypomniały mi niektóre części Mignolaverse. Niestety, choć Piotr Kowalski świetnym rzemieślnikiem jest i cieszy mnie jego sukces, w „Batman – Świat” wpadł do koszyczka z raczej mało zapadającymi w pamięć kreacjami. Mam wrażenie, że do innych tytułów przykładał się bardziej. Z takimi „Bloodborne” czy „Steam Man” nie ma porównania.

Ten album to głównie ciekawostka, która słabsze historie rekompensuje różnorodnością i maksymalnie trzema całkowitymi sztosami. Tytuł z jednej strony ważny, bo przełomowy na poziomie samego założenia, a z drugiej częściowo położony przez chyba zbyt niskie wymagania osób decyzyjnych. Od niektórych twórców zdecydowanie wypadało wymagać więcej, części propozycji można było nie przyjąć, czekając na opcje lepsze jakościowo. „Batman – Świat” punktuje, bo dla zatwardziałych miłośników Nietoperza będzie to całkiem słusznie pozycja obowiązkowa. Cała reszta może sobie odpuścić i przy pierwszej okazji obczaić tylko najlepsze fragmenty w egzemplarzu bardziej zdesperowanego kolegi. Kolegi takiego jak ja.

Autor: Rafał Piernikowski
 

Brak komentarzy: