wtorek, 23 marca 2021

Goliat. Tom Gauld.

 


 
„Goliat” nie jest duży, przeczytasz go szybko. Rzecz skromna i poręczna, zmieści się w torebce. Tematów do refleksji przysporzy jednak sporo. Dzieło Toma Gaulda zjednało sobie krytyków, którzy prześcigają się w pochwałach. Na tylnej stronie okładki drugiego już polskiego wydania tego komiksu znajdziemy nawet opinię samej Olgi Tokarczuk. Nie jest ona trafiona. Nasza noblistka z rozbrajającą szczerością przyznaje, że komiksów nigdy nie czytała, a naiwnie uważa je za młodą formę literatury. O nie, pani Olgo - „Goliat” to właśnie idealny przykład opowieści możliwej do przedstawienia wyłącznie w komiksie, który – nie będąc pociotem żadnej z dziewięciu muz - stanowi odrębną, w pełni autonomiczną formą wyrazu artystycznego. 
 
Opowieść Gaulda rozgrywa się podczas biblijnej wojny filistyńsko-izraelskiej. Spragnionych scen batalistycznych spotka jednak niemały zawód. Niewiele tu brutalności i scen ociekających krwawym patosem. W ogóle fabuła uboga jest w wydarzenia – zwłaszcza te wielkie. Inaczej – to co na ogół za wielkie uchodzi, tu wygląda na małe, wręcz śmieszne. 
 

 
 
Goliata poznajemy przy pracy. Jest skrybą całkiem sporej postury. Przyjemny facet. Zachowuje się spokojnie, niemal łagodnie, żaden z niego wielki wojownik. Do rzeczywistości podchodzi ze zdrowym dystansem charakterystycznym dla człowieka XXI wieku. 
 
Nasz bohater zostaje wmanewrowany w plan wojny psychologicznej. Odziany w specjalnie dla niego na tą okazję wykutą zbroję, ma co dzień stawać pośrodku linii frontu i rzucać wyzwanie izraelitom. Ci mają wystawić przeciw niemu swego najsilniejszego wojownika, albo zostać sługami Filistynów. Sztuczka polega na tym, żeby do żadnej potyczki w ogóle nie doszło i sam wygląd Goliata powalił wrogie wojsko na kolana. 
 
Wbrew pozorom, nie mamy tu do czynienia z jakimś prostym szyderstwem religijnym, czy też – co tak popularne w kulturze masowej – wykoślawioną alternatywą opowieści kanonicznej, mitu. „Goliat” to zabawna, a zarazem smutna historia opowiadająca o bezwzględnym wykorzystaniu człowieka przez władzę, która - działając po omacku, głupio - chce za wszelką cenę osiągnąć swoje partykularne cele. Jednak ta tematyka – nie nowa przecież – wypadłaby zupełnie banalnie, gdyby nie forma, w którą została ubrana. 
 

 
 
 
Tom Gauld oszczędza słowa i kreskę. Dialogi to króciutkie, odpowiednio wycyzelowane, pojedyncze zdania. Mówi się tylko tyle, ile to niezbędne, a każdą scenę wieńczy dobitna puenta. Opowieść ma charakter alegoryczny. Elementów świata przedstawionego jest niewiele, ale są one wymowne, pojawiając się na zasadzie leitmotivu. Charakterystyczne jest miejsce na rubieży, gdzie Goliat czeka, aby niczym rytuał, odegrać swój występ przed wrogim wojskiem. To zespół bloków skalnych tworzących niszę dla wątłego drzewka, które zdaje się być zagrożone - spoczywającym nad nim - ogromnym głazem. Wymowne - chyba nie trzeba tego specjalnie objaśniać. Inny tego typu rekwizyt to krzaczek na pustkowiu, przy którym nasz bohater czyta z kartki groźby w stronę izraelitów. Ten przaśny obrazek pojawia się także podczas dumnej przemowy pułkownika - pomysłodawcy „wojny psychologicznej” - stanowiąc do niej symboliczny, a zarazem groteskowy komentarz.
Nad opowieścią Gaulda od początku zdaje się ciążyć jakieś fatum. W scenie otwierającej komiks, Goliat na dnie jeziora znajduje okrągły kamyk wielkości pięści. To uzmysławia nam, że obojętnie jak potoczy się ta historia dalej, gdzieś tam na końcu pojawi się ten cholerny Dawid, kładąc kres wszelkiej aberracji. 
 
Minimalistyczny styl autora komiksu jest „umowny”, ale nie w znaczeniu „wyzwolonej” kreski, jak u Kozy czy Minkiewicza („Wilq”). Grafiki Gaulda bardziej przypominają mrówczą pracę takich twórców Art Spiegieman (drobne kreseczki wypełniające większe, prosto zarysowane powierzchnie, które są pozbawione naturalistycznych szczegółów). Trzeba dysponować nie lada warsztatem, aby w ten sposób bardzo konsekwentnie poprowadzić całą historię. Ponad to, „naiwne” czarno-białe szkice autora Goliata, wypełnione jedynym – brązowym kolorem, przypominają nieco starożytne rysunki naskalne, albo wczesnośredniowieczne malarstwo religijne, gdzie często oglądamy postacie obrócone do nas profilem. Ten nieprzypadkowy zabieg buduje ciekawy klimat, jeszcze bardziej podkreślając symboliczny wymiar i głęboki uniwersalizm tej opowieści. 
 

 
 
Centrala po raz kolejny udowodnia, że potrafi w ciekawy sposób zaprezentować u nas mądre komiksy (o czym odważnie nas zapewnia już w samym swym logo). Goliat doczekał się drugiego wydania, więc nie mamy tu do czynienia wyłącznie z jakimś hermetycznym dziełem dla znawców. Opowieść Toma Gaulda doskonale trafia do czytelników, ponieważ jest zabawna, czytelna, ale nie i pozbawiona subtelnej głębi. Zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń, przesłanie mówiące o determinizmie naszego kruchego życia, ściśle wyznaczonym przez władców tego świata, wydaje się niezwykle aktualne i frapujące.
 
Autor: Jakub Gryzowski

Brak komentarzy: