wtorek, 15 września 2009

Dom-Edge Of Time (1970)

Wybitna rzecz z krautowego podziemia. Jednak nie tak niemiecki to kraut jak go zazwyczaj malują- zespół tworzyło dwóch Węgierskich braci, Polak i Niemiec (postmodernistyczna wersja słynnej serii kawałów? ). Spotkanie tej załogi, zapewne niestroniącej od co ciekawszych używek (ciekawe co, kto przynosił) wypluło niesamowitej urody mroczny, transowy, etniczno-folkowy kosmishemusic. Zawartość przypomina trochę fuzję bardziej eksperymentalnych floydów i Popol Vuh, polaną dużą ilością gitarowego folku, ale na dobą sprawę to bardzo autonomiczny materiał. Słucham tej płytki tydzień, czy dwa i cały czas w niej coś nowego odnajduję. Koniecznie musicie tego posłuchać, najlepiej w nocy.


ps.Aha,bo bym zapomniał.Zdaje się, że 4 pierwsze numery tworzą właśnie album ''edge of time''. Następne ( flötenmenschen 1-4) to dodane przy reedycji improwizacje.A ostatni numer... nie wiem jak to wytłumaczyć... brzmi jak jakiś acid house.Trudno mi stwierdzic czy był dodany w kompaktowej re-edycji(była takowa w 1990 - 500 sztuk) jako remix, czy to jest z oryginalnego materiału.Strzelał bym, że raczej to drugie.A jesli nie ... to klękajcie narody:|.







(jak komuś drugi track nie dzierży to jest odzielnie tu )

6 komentarzy:

Dagger / blackdoggy.m pisze...

Sprawdzałem na rymie. Ostatni kawałek to bonus track. Został dodany dopiero w reedycji z 2001 roku.

Krzysztof Ryszard Wojciechowski pisze...

No i wszystko jasne.A jak wrażenia?

Dagger / blackdoggy.m pisze...

Z Twojego pliku nie dało się wypakować utworu drugiego. Niby uszkodzony. Muzyka idealnie brzmiąca w ciemną noc ;d Przyznam, ze nie spodziewałem się takiego spokojnego krautrocka. Ale zaskoczenie jak najbardziej pozytywne. Więcej takich.

Krzysztof Ryszard Wojciechowski pisze...

moge doupac ta dwójkę...

Dagger / blackdoggy.m pisze...

Jeśli chodzi o mnie, to juz nie potrzebuję. Znalazłem płytę na innym blogu.

Anonimowy pisze...

płyta jest świetna

j