piątek, 18 sierpnia 2023

Celestia. Fior.

 


Swoiste poetyckie post-apo Manuela Fiora nie ma w sobie ni krzty tego, co oferują popkulturowe opowieści tego typu. Jest natomiast liryczne i impresyjne, zupełnie pozbawione epickości, spektakularności, czy – jak kto woli – gatunkowości typowej dla tego typu tworów. Zresztą czego można się spodziewać po komiksie zaczynającym się od cytatu z Pasoliniego? Jaki artysta może szukać dla swojej twórczości podpory w tym facecie?


„Celestia” to w gruncie rzeczy opowieść drogi, ale to zdecydowanie podróż intelektualna, oniryczna i odbywająca się prawdopodobnie w podświadomości twórcy, której elementy zostały przekute na tę całkiem grubą książeczkę. Można szukać tu zapewne schematów jungowskich, ale nie będę tego robił, bo jestem za głupi na takie analizy. Zostawię to mądrzejszym. Zaznaczę jednak, że dzieło Fiora nie jest ciężkim, przeintelektualizowanym komiksem. Czyta się to jak lekką fikcję, baśń, prostą opowieść ubraną w niesamowite malunki nawiązujące do dorobku impresjonistów. Dużą rolę odgrywa tu też światłocień, który podkreśla bryły i budynki – miejskie krajobrazy będące bardzo ważną częścią tej opowieści.


Nie wiem jednak, dlaczego Fior zdecydował się na tego typu opowieść i zagadką pozostaje dla mnie, po co chciał ją wpisać w ramy post-apo. Nie ma on wszak czytelników wśród odbiorców takich historii, bo jego komiks adresowany jest do ludzi z inną wrażliwością. Modlący się do puplpowego bożka będą zawiedzeni tą opowieścią, bo brak tu przemocy, zombi i wybuchów. Boje się również, że może zadziała to w obie strony i odstraszy to od jego komiksu ludzi szukających artystycznych doznań. Ja łykam komiksy bez względu na tematykę (nie ważne o czym – ważne, że dobry), ale dla wielu osób może to być przeszkodą.


Kultura Gniewu przyzwyczaiła nas do niebanalnych komiksów i również w tym wypadku nie zawodzi, bo to coś więcej niż tylko przyzwoite rzemiosło. Być może nie będzie to dla mnie jeden z albumów roku, ale to unikalne przeżycie i będę je jeszcze długo wspominał. Muszę jednak przyznać, że nie jest to komiks dorównujący genialnemu, poprzednio wydanemu u nas dziełu Fiora „Pięć tysięcy kilometrów na sekundę”, które wywoływało u mnie większe emocje. To jednak chyba jedyny poważny minus tej opowieści.

Brak komentarzy: