czwartek, 1 grudnia 2022

Rorschach. Tom King

 


 

Gdy Tom King oznajmił na swoim instagramie, że zaczyna grzebać przy „Strażnikach”, stwierdziłem na Arkham, że to jedyna osoba we współczesnym mainstreamie, która mogłaby zrobić w świecie komiksu Moore'a coś ciekawego od strony literackiej. Ogólnie uważam, że nie powinno się dotykać tej historii i nie sięgnąłem po serię „Strażnicy: początek” z lojalności dla kudłatego Maga. Tym razem jednak moja ciekawość wygrała z hejtem na bezduszny przemysł. To również dlatego, że podobnie jak w przypadku Moore'a, jestem komplecistą prac jego młodszego kolegi. Nie wszystko mi się podoba, ale ogólnie kibicuję Kingowi. Swoim „Visionem”, pisanym zdecydowanie w tradycji Moore'a, udowodnił wszak, że potrafi tworzyć dzieła wybitne i jest godnym uczniem Maga z Northampton. Podobał mi się bardzo również „Mister Miracle” oraz karcący amerykańską agresję na Irak (upraszczam) wspaniały komiks „Szeryf Babilonu”.

 




„Rorschach”, według tego słynnego już scenarzysty, to nie kolejne przygody bohatera „Strażników”. To polityczny thriller noir w świecie wykreowanym przez Alana Moore'a. Komiks nie wybitny, ale mądrze skonstruowany i sprytnie korzystający z symboliki świata przedstawionego w oryginale, bardzo dobry po prostu. Do tego jest mroczny, przytłaczający, daje do myślenia. Tom King nie skupił się na odcinaniu kuponów od opowieści Moore'a. Nie korzysta z niej na siłę, nie mnoży scen z bohaterami w maskach. Pogłębia natomiast kontekst społeczno-polityczny. Prowadzi swoiste śledztwo na kartach tej opowieści, podąża za poszlakami, listami postaci, śladami, błądzi po prowincjonalnej Ameryce, ale też po jej metropoliach. Kingowi pomaga w pracy nad tego typu komiksami fakt, iż pracował w CIA. To zdecydowanie pozwala mu urealniać procedury i pisać opowieści tego typu. Najwięcej przestrzeni zajmuje mu wiwisekcja ludzi, domniemanych szaleńców, którzy chcieli zorganizować zamach na prezydenta USA. 

 



Jak wspomniałem to bardzo dobra rzecz. Jest to jednak wizja mroczna, zdecydowanie dla miłośników politycznych thrillerów, a nie dla fanów superbohaterskiej pulpy, którą urealniał Moore w swoim dziele. Komiks Kinga różni się atmosferą od pierwowzoru tak bardzo, jak to tylko możliwe, ale trzeba mu przyznać, że jego wizja działa. Postacie są tu bardzo dobrze zarysowane. Najbardziej interesujący jest obraz jednej z nich, która jest sędziwym twórcą komiksowym. Bardzo mnie korci, żeby napisać Wam o tej warstwie fabuły, bo dla miłośników sztuki komiksowej będzie ona zapewne najciekawszym elementem układanki. Na kartach trafiają się bowiem autentyczne postacie twórców opowieści obrazkowych. Zostawię tu jednak niedomówienie, żebyście sami odkrywali karty, które rozsuwa w wachlarzu przed Wami autor i byli zaskoczeni, tak jak ja byłem. Niektórych może nieco boleć nieco Cronenbergowskie zakończenie, ale dla wielu jego dziwność może to być też zaletą. 

 


 


Z jednej strony nie dziwię się, że King wyszedł z tej opowieści z obronną ręką. Z drugiej po lekturze poczułem ulgę, bo nie zawsze jego komiksy do mnie przemawiają. Miałem nosa dając mu jednak szansę i sięgając po ten album. Nie do końca jednak jestem pewien, czy to rzecz dla fanów „Strażników”, bo jak mówiłem, komiks ten całkowicie różni się atmosferą od pierwowzoru. To rzecz dla miłośników teorii spiskowych, thrillerów politycznych i dla fanów Kinga, którzy chcą przeczytać kolejny komiks swojego ulubieńca. Nie zawiodą się.

Brak komentarzy: