czwartek, 14 marca 2013

Mooreonomicon #1 John Dillinger umarł za nasze grzechy.

Gdy przeglądam swoje zbiory, to wychodzi na to, że na półce mam kilkadziesiąt nieprzeczytanych pozycji (antologii, magazynów, występów gościnnych) w których Alan Moore mniej lub bardziej maczał palce. Myślę, że dobrym pomysłem byłoby sukcesywne nadrabianie tego wszystkiego i przybliżanie Wam, więc możecie ten wpis uznać za początek nieregularnego cyklu w którym zajmę się pomniejszymi pracami Bestii z Northampton. Mooreonomicon to tytuł roboczy.



 "Another Suburban Romance" (2003) to kilkudziesięciostronicowa książeczka, która ukazała się w 2003 roku nakładem Avatar Press. Na jej zawartość składają się trzy miniatury zaczerpnięte z mało znanego segmentu twórczości Moore'a - zostały napisane głównie w celu wykonywania na żywo ( jako piosenki?).

Pierwsza to paraboliczny wiersz o bezcelowości prób ucieczki w miasto, od własnej, nudnej codzienności przeżywanej w czterech ścianach  (sądząc po trybie życia Moore'a prawdopodobnie autobiograficzny). Drugą, a przy tym najdłuższą historią, jest ballada "Old Gangster Never Die" będąca peanem na cześć mitologii gangsterskiej. Trzecia to dość prosta, ale niepozbawiona czułości, ckliwa piosenka opisująca szare, zindustrializowane miasto z tytułowym romansem w refrenie (wyraz uwielbienia dla Northampthon?).


Ze względu na impresyjność narracji wielu (anglojęzycznych) recenzentów mówi, że nie ma tu fabuły. Myślę, że autorzy tych opinii mają jakieś problemy z percepcją, bo w grafikach pojawiają się wyraźne historie, nawet jeśli momentami nie zgrywają się z literacką narracją prezentowaną przez Moore'a. Prawdopodobnie gdyby wiersze adaptował artysta o bardziej awangardowym zacięciu, ktoś pokroju Dave'a McKeana, czytelnikom byłoby łatwiej pogodzić się z tym, co otrzymali, ale do zilustrowania tekstu wybrano twórcę posługującego się bardzo rzemieślniczym stylem. Nie uważam jednak, żeby nie podołał on temu zadaniu, sądzę wręcz, że dla kogoś tworzącego w realistycznej estetyce było to nie lada wyzwanie, a grafik wyszedł z tego obronną ręką. Hiszpański rysownik Juan Jose Ryp podszedł do zadania bardzo tradycyjnie - w każdej z tych historii pojawiają się postacie, które znajdują się w centrum wydarzeń, a ich poczynania popychają akcję do przodu. Warstwę graficzną stanowi silne, gęste ligne claire, bardzo cielesne i wyraziste, momentami czerpiące z estetyki gore (z której Ryp korzysta po mistrzowsku - warto tu wspomnieć jego ilustracje do dwóch części polityczno- superbohaterskiej trylogii Warrena Ellisa: "No Hero" i "Black Summer"). Brak tu abstrakcji, a gdy pojawia się metaforyczność, to w ostatecznym rozrachunku rysownik przewrotnie przemienia ją w dosłowność  - przykładowo gdy Moore pisze o kobiecie "rozpinającej swoje gardło"*, co ma symbolizować próbę samobójczą, rysownik przedstawia ową scenę posługując się postacią z zamkiem błyskawicznym na szyi.



Z jednej strony "Another Suburban Romance" wydaje się pozycją dla oddanych fanów Moore'a, z drugiej może być odbierana jako zamieniony w sztukę sekwencyjną tomik wierszy. Czyta się ją bardzo szybko, ale to zdecydowanie rzecz do której można wracać wiele razy.  W internecie pojawiły się opinie, że to próba wyłudzenia pieniędzy od kolekcjonerów Moore'a. Jest w tym na pewno trochę racji, ale nie można odebrać tej broszurce tego, że jest niezwykle urokliwa. To nie są drudzy "Strażnicy", nie jest to nawet nowy "Zabójczy Żart", ale wystarczy dostroić się do niej, by przestać uważać wydane na nią pieniądze za stracone. Niemniej, jest to zdecydowanie rzecz dla komplecistów.

*[spoiler - w rzeczywistości zapina gardło, bo owej scenie czas się cofa. Ale nie mogłem się powstrzymać żeby tego nie wykorzystać, bo to idealny przykład, a gdybym zaczął bredzić o czasie i przestrzeni, to minął bym się z meritum]

5 komentarzy:

Daniel Muszyński pisze...

Ryp nie robił SuperGada... a szkoda, pewnie by fajnie wyglądał.

Będziesz recenzował A Small Killing? Ostatni kontempluje zakup tego dzieła i jakaś pozytywna opinia pewnie by mnie przekonała.

"próba wyłudzenia pieniędzy od kolekcjonerów Moore'a"

He, jest w tym pewnie ziarnko prawdy. Avatar to w sumie takie śmieszne wydawnictwo, które gdyby dostało od Moora serwetkę z nabazgranymi kilkoma słowami, to wydaliby to jako 12 częściowy maxiseries :)

Krzysztof Ryszard Wojciechowski pisze...

SuperGod akurat jako jedynego z całej trylogii nie czytałem. A że czytałem dwie inne części i obie rysował Ryp to uznałem to, za oczywistość. Robił za to rysunki do Robocopa opartego o filmowy scenariusz Franka Millera.

"A Small Killing" w tym cyklu nie będzie. To duża rzecz. Tu będą pierdoły, udziały w antologiach, magazynach i wszelkie inne drobiazgi.

Ale na pewno kiedyś napiszę też nt "A Small Killing". Soł stej tuned!

Krzysztof Ryszard Wojciechowski pisze...

ps. Wywaliłem SuperGoda. Dzięki.

Daniel Muszyński pisze...

"Robił za to rysunki do Robocopa opartego o filmowy scenariusz Franka Millera."

Spoko. Słyszałem, że wujka Franka na Robocopie okiwali, i że potem komiks wydał, ale nie wiedziałem, że rysunkami Rypa. Pewnie wygląda jak Hard Boiled :)

"Ale na pewno kiedyś napiszę też nt "A Small Killing". Soł stej tuned!"

Cool.

Raporty środowiskowe pisze...

Fajnie postujesz.