Tekst pierwotnie opublikowany w periodyku Witkacy - Czasopismo.
Niejedyne wyjście. O komiksie Jedyne wyjście Poli Dwurnik i Wojciecha Sztaby
Ostatnia, nieukończona powieść Stanisława Ignacego Witkiewicza to nie rurki z kremem, lecz twardy orzech do zgryzienia, i niejeden połamie sobie na nim zęby już przy pierwszych kilkunastu stronach. Śledzimy na nich wewnętrzny dramat w bólach wykluwającego się systemu filozoficznego, a nie jakkolwiek rozumianą akcję. Autor wysoko stawia poprzeczkę czytelnikowi i chyba niespecjalnie się nim przejmuje, pozwalając sobie na osobiste, nierzadko zgryźliwe wycieczki (głównie w stronę Leona Chwistka) oraz wręcz obsesyjne tyrady, w których prowadzi nigdy niedomykający się dialog z tęgimi umysłami swoich czasów (Ernstem Machem, Hansem Corneliusem, Alfredem North Whiteheadem i innymi). Druga część napisanego tomu dotyka problemu sztuki (głównie malarstwa), rozwałkowywanego przez poszczególnych bohaterów na cząstki elementarne w dialogach błyskotliwych, bełkotliwych lub do granic możliwości abstrakcyjnych. Głównie te partie książki stały się inspiracją do stworzenia komiksu. Mogłoby się wydawać, że nie ma wyjścia z problemu przetransponowania tak złożonej, wielowątkowej narracji na inny gatunek twórczości artystycznej. A jednak wyjść jest wiele.
Parę słów o autorach. Scenarzysta Wojciech Sztaba jest historykiem i krytykiem sztuki oraz witkacologiem. Od 2012 r. redaguje stronę internetową witkacologia.eu, która stała się największą bazą informacji o aktualnym stanie badań nad życiem i twórczością Witkacego. Trudno o bardziej kompetentną personę. Pola Dwurnik zaś to artystka wizualna, autorka 6 artbooków oraz wielokrotnie nagradzanej publikacji pt. Girl on Canvas / Dziewczyna na płótnie. Jej ojciec, znany malarz Edward Dwurnik, miał być pierwotnie autorem grafik do komiksu inspirowanego Jedynym wyjściem, co zaplanował już w latach osiemdziesiątych. Idea ziściła się dopiero teraz, w przeważającej mierze dzięki talentom córki.
Przy komiksowych adaptacjach literackich, podobnie jak w adaptacjach na potrzeby filmu, pojawia się przynajmniej jeden poważny problem. Ogrom treści literackiej nie jest w stanie zmieścić się w nawet kilkusetstronicowym komiksie ani w choćby sześciogodzinnym filmie. Rozwiązaniem jest uproszczenie, eliminacja pewnych wątków pobocznych, przepisanie akcji na nowo, tj. dostosowanie jej do charakteru innego medium z zachowaniem ducha oryginału (często praktykowane m.in. przez Wojciecha Jerzego Hasa w jego filmowych adaptacjach literatury). Autorzy powieści graficznej Jedyne wyjście zdecydowali się na fuzję tych dwóch podejść. Odrzucając styl klasycznego komiksu realistycznego, stworzyli w pełni oryginalną i samowystarczalną wypowiedź artystyczną.
Z mnogości kipiących w powieści idei Sztaba wybrał wątek malarstwa, czyniąc główną osnową akcji artystyczny szał Marcelego Kiziora-Buciewicza przy tworzeniu kompozycji Samozapępiające się gnębity, co dla Dwurnik stało się doskonałą okazją do sugestywnego „wyżycia się” w temacie, który najwyraźniej czuje i odbiera jako swój. Tym sposobem dylematy filozofii biologicznego materializmu Izydora Smogorzewicza-Wędziejewskiego, mimo iż zasygnalizowane, schodzą na dalszy plan. Twórcom udało się uniknąć próby opowiedzenia wszystkiego o wszystkim – co zapewne wypadłoby chaotycznie i po łebkach – na rzecz spójnej i przejrzystej narracji według zasady „z ilości w jakość”.
Ucieszyło mnie, że w powieści graficznej nie pominięto nakreślenia tła akcji. Kraj lub świat rządzony jest przez „demoniczną” organizację: PZP (PZPR, PiS, Rząd Światowy?). Autor Nienasycenia nie opisuje jej w sposób wyczerpujący, dając tym samym asumpt do indywidualnych interpretacji i dopowiedzeń. Dla znających witkacowski katastrofizm – obecny w innych dziełach artysty – jasne jest, że otrzymujemy tu jego częściowe zobrazowanie. Oryginalność tej wizji polega na tym, że przyszłość nie oznacza apokaliptycznej destrukcji w sensie materialnym, tylko – przeciwnie – pełne uporządkowanie, absolutny utylitaryzm zabijający wszelkie wyższe potrzeby duchowe oraz oryginalność indywiduów. Przy obecnych próbach centralizacji władzy przez międzynarodowych globalistów – przy jednoczesnym kontrolowaniu każdej dziedziny życia i świadomości za pomocą nowoczesnej technologii, która doprowadza ludzi do „zbydlęcenia” – profetyzm Witkacego staje się aż nadto jaskrawy.
Jednakże bohaterowie Jedynego wyjścia nie są jeszcze ostatecznie umasowieni. Izydor dopiero dopina swój system mający doprowadzić do definitywnego rozwiązania problemów filozoficznych. Marceli zaś jest ostatnim prawdziwym malarzem, którego aktywność przynosi kres wszelkiej Sztuce w ogóle. W historii występują też bohaterki kobiece: Rustalka Ideyko, katoliczka (religia poległa jako pierwsza), świeżo poślubiona żona tego pierwszego oraz Suffretka Nunberg, aktualna, usłużna kochanka tego drugiego. Uczestnikami orgii artystycznej w pracowni malarza jest jeszcze paru jegomości, wygłaszających – mniej lub bardziej składnie – najróżniejsze tezy, teorie i przekonania, podczas gdy Marceli spala się przed sztalugą, próbując odcisnąć na niej spuchnięte do czerwoności napięcie metafizycznej Dziwności Istnienia.
To, co najbardziej urzeka w koncepcie komiksu Jedyne wyjście, to iście witkacowskie podejście do formy (Czystej Formy). Teksty są integralnym elementem rysunku. Czarno-biały, intencjonalnie „płaski” rysunek współgra ze słowem. Ekspresja kreski ewoluuje wraz ze zmianą emocjonalnej temperatury padających kwestii. Dlatego też jedne rysunki wydają się nam wylizane, inne to zaledwie szkice, na szybko zrobione „bohomazy”, „wyrzygi bebechowe”. Realizm wykoleja się tutaj w abstrakcję, po czym podlega kolejnym deformacjom dyktowanym uniesieniami bohaterów. Wyczuwalne są tu próby zapisu automatycznego – przynajmniej częściowo szkic powstaje w wyniku „kontrolowanych przypadków”. Poszczególne rysunki nie mają ram kadrów, przez co wydają się rozlewać poza granice kart komiksu w kierunku potencjalnej nieskończoności. Spójność obrazu i tekstu uderza sugestywnością niepozwalającą przerwać lektury, która kończy się może nazbyt szybko.
Komiks Jedyne wyjście to rzecz oryginalna – choćby dlatego, że nawiązuje do tych fragmentów dziedzictwa Witkiewicza, które są jeszcze „nieograne”. W kółko bowiem w kulturze popularnej, „do wyrzygu” trawestuje się i młóci te same tanie kawałki, wierszyki i marginalia wyszarpane z tak przecież złożonej i niełatwej twórczości zakopiańczyka. Historyjka obrazkowa Jedyne wyjście to lepsza promocja Witkacego, niż – utwierdzająca krążące o nim stereotypy – kretyńska komedyjka filmowa. Być może wielu trudno się z tym pogodzić, ale autor Pożegnania jesieni nie jest twórcą dla wszystkich. Jeśli jednak już chcemy do jego artystycznego dorobku zachęcić umysły tego godne, to właśnie za sprawą tak zgrabnie i wdzięcznie prezentującego się dziełka Dwurnik i Sztaby. Zawiera ono w sobie szereg idei przewijających się w innych pracach Witkacego. Pozostaje pytanie, co on sam by powiedział o takiej transpozycji jego wysiłku literackiego w komiks. Wiemy, że nie był zbyt przychylny kinu, rozumianemu jako nowy gatunek sztuki. Komiks również mógłby mu się wydać przejawem masowej rozrywki i komercyjnej tandety, bo taki też komiks bywa (podobnie takąż bywa i literatura, i teatr, i działalność plastyczna, i wspomniane kino itp.). Jednak powieść graficzna Jedyne wyjście – wydana w nakładzie zaledwie 1000 egzemplarzy – to owoc pracy czysto artystycznej, próba indywidualnego zmierzenia się na serio z głębią tematyki literackiego pierwowzoru i wyciśnięcia z niego, w sposób bezpośredni na papierze, niepowtarzalnej, różniącej się od powszedniej, jedności i jedyności rzeczywistości. Przyjmując taką perspektywę, twórca Czystej Formy musiałby rzec: „Pola Dwurnik – kiz dziadzi? Diabelnie to dobre!”.
Autor: Jakub Gryzowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz