Tekst pierwotnie ukazał się na łamach Wirtualnej Polski.
Wonder Woman to jedna z czołowych postaci DC Comics. Najbardziej rozpoznawalna jest jako jeden (obok Batmana i Supermana) z filarów Justice League. Oczywiście ma również swoją własną serię komiksową, która ukazuje się już od lat 40. Na jej łamach nie zajmuje się tylko superbohaterskimi wyczynami, bo znana jest również jako Diana Prince, księżniczka starożytnego plemienia amazonek, dla którego pełni funkcję ambasadora w świecie ludzi. 2 czerwca film o Wonder Woman pojawi się w kinach. Wydawcy nie śpią i już od jakiegoś czasu w księgarniach dostępny jest komiks opowiadający o przygodach dzielnej amazonki.
Przyznam się bez bicia, że sięgałem po ten album wcale nie ze względu na postać Wonder Woman. Skusiło mnie nazwisko scenarzysty Grega Rucki. To twórca znany z tego, że w tytułach głównego nurtu ("Gotham Central", "Batwoman") prezentuje piekielnie dobrze napisane, przekonujące od strony psychologicznej portrety kobiet. Nie zawiodłem się. Mimo iż mamy do czynienia z komiksem komercyjnym, docelowo mającym być niezobowiązującą rozrywką, to jego warstwa literacka stoi na wysokim poziomie. Każdy zawarty w tym komiksie epizod jest zgrabnie skonstruowany, napisany inteligentnie i ze swadą.
Grube, znakomicie wydane tomiszcze zawiera dwie rozbudowane historie. Rucka zaczyna od znakomitej opowieści mocno nawiązującej do tradycji greckiej tragedii, w której postacią drugoplanową jest nie kto inny jak sam Batman. Nie chcę za wiele zdradzać z jego fabuły, więc powiem tylko, że główne skrzypce gra w nim starożytny rytuał, a postacie uwikłane w tę intrygę prześladuje przeszłość, przed którą nie ma ucieczki.
W drugiej historii scenarzysta skupia się na życiu zawodowym bohaterki, znakomicie kreśląc obraz problemów, z jakimi Diana musi się siłować pełniąc funkcję ambasadorki. Tak się składa, że Wonder Woman wydaje książkę z esejami ukazującymi jej światopogląd, przez co spotyka ją nieufność mediów i niechęć konserwatystów ("Krytykuje Wasz sposób życia, a sama paraduje w stroju, w którym przypomina striptizerkę liczącą na napiwki"). Jej superbohaterskie wyczyny stanowią zaledwie tło dla tej opowieści, ale czytając ją miałem wrażenie, że skupienie się na bardziej przyziemnych sprawach to strzał w dziesiątkę, i właśnie te wątki znakomicie uzupełniają typowy obraz walczącej ze złem heroiny. Co ważne, elementy te znakomicie podkreślają lewicowo-feministyczny charakter opowieści, którym przygody księżniczki amazonek były podszyte już od lat 40.
Co znamienne dla historii o Wonder Woman, prócz superludzi i superłotrów pojawiają się w tym komiksie również postacie z mitologii. Gdzieś z boku świata ludzi snują swoje intrygi, ale w gruncie rzeczy z rzadka ingerują w sprawy śmiertelników. Jest to jednak dość ciekawe uzupełnienie świata przedstawionego, bo dzięki niemu spotykają się dwie mitologie: antyczna (bogowie) i współczesna (superherosi).
Scenariusze Rucki ilustruje kilku rysowników. Najbardziej w pamięć zapadają realistyczne grafiki J.G. Jonesa, na które położono ciemniejsze, stonowane kolory. Poza tym reszta prezentuje dość rzemieślniczy, zachowawczy styl. Podobnie jest z kolorami w innych rozdziałach. Barwy są kiczowate i nieco odstraszające, bo oczywiście zostały położone komputerowo. Całkiem możliwe że gdzieś pod nimi czai się szczególnie utalentowany rysownik, bo wiem, że ten sposób koloryzowania potrafi zniszczyć pracę grafika. Oczywiście, ten akapit można uznać za szukanie dziegciu w beczce miodu, gdyż w gruncie rzeczy wszystko mieści się w standardzie i prezentuje się bardzo poprawnie. Tak dziś wyglądają niemal wszystkie mainstreamowe opowieści komiksowe i żaden marudzący recenzent tego nie zmieni.
Mimo iż od serii głównego nurtu zdecydowanie wolę komiksy autorskie, nie żałuję, że sięgnąłem po "Wonder Woman". Dodam też, że absolutnie nie oceniam tego album jako dzieła powstałego w ramach franczyzowej serii. Dla mnie to po prostu dobrze napisany i sprawnie narysowany komiks, więc podejrzewam, że czytelnicy, których do sięgnięcia po ten tom zachęcił filmowy hit, też będą ukontentowani.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz