Tekst pierwotnie został opublikowany na łamach Wirtualnej Polski.
Dobrze mieć talent. Najlepiej taki, który pozwala spełniać swoje sny. Mikołaj Spionek, dzięki swojemu talentowi plastycznemu, spełnia marzenie niejednego chłopca/mężczyzny/reżysera filmowego – tworzy western. Prawdziwy. Z krwi i kości.
Jako że sam jestem wielkim miłośnikiem westernów, zarówno tych filmowych, obrazkowych jak i literackich, z wielką ciekawością sięgałem po pierwszy tom serii (całość jest planowana na trzy części) "Wounded", będący zarazem debiutanckim albumem Mikołaja Spionka, znanego w środowisku komiksowym z niezłego zina "Pirat". Otwierałem ten komiks z dużą nadzieją i niepokojem, bo już sam pomysł krajowego westernu wydaje mi się niezwykle romantyczny. Czy autorowi uda się naprawdę skutecznie zabrać mnie na Dziki Zachód? I jaka będzie poetyka tego komiksu? Do której epoki w westernowym kinie będzie nawiązywać? Już pierwsze strony nie pozostawiają złudzeń. To nie będzie historia o dzielnych kowbojach ganiających Indian.
Bohaterem opowieści jest samotny, bezimienny jeździec szukający zemsty za zabójstwo swojej rodziny. Mimo iż jest to bardzo ograna klisza, to podejście Spionka do tematu jest na tyle oryginalne, że album czyta się z zainteresowaniem. Pierwszy tom liczy ponad pięćdziesiąt stron, co pozwala się opowieści rozpędzić, a czytelnikowi zorientować, że jest przynajmniej niezła. "Wounded" jawi się od razu jako komiks krwawy, brutalny, zanurzony w spaghetti-westernowej poetyce. Dziki Zachód według Spionka to nie miejsce dla dzielnych i sprawiedliwych. To świat zabójców mordujących z zimną krwią, a bohater opowieści jest jednym z nich. Z miejsca więc wydaje się zimnokrwistym draniem, a przecież to dopiero pierwsza odsłona, początek jego drogi. Jest tak zaślepiony wendettą, że nie bardzo interesują go przypadkowe ofiary które pozostawia na swojej krwawej ścieżce.
Komiks narysowany został bardzo sprawną, realistyczną, może nieco za bardzo rzemieślniczą kreską. Niemniej zbyt artystyczny styl nie sprawdziłby się w takiej historii, więc od strony graficznej wszystko jest tu tak, jak trzeba. Rzemiosło Spionka jest na poziomie porównywalnym z zachodnimi (zarówno frankofońskimi jak i amerykańskimi) produkcjami tego typu. Zresztą, poziom potwierdza fakt, że komiks został wydany przez oficynę Egmont. To swoiste wyróżnienie, bo to wydawca, który z rzadka sięga po prace krajowych twórców.
To co mnie najbardziej urzeka w tym albumie, to całkowity brak kompleksów. W przeciwieństwie do większości polskich twórców Spionek nie szuka swojego miejsca w komiksie ambitnym, undergroundowym. Ze swojego rewolweru celuje w mainstreamowych czytelników, sięgających po komiksy francuskie (album wydany jest we frankofońskim formacie) i amerykańskie – a wbrew pozorom w Polsce to bardzo wybredny odbiorca. Efekty powinny być zadowalające, bo "Wounded" to rasowa gatunkowa historia, którą z powodzeniem moglibyśmy pokazywać bladym twarzom na Dzikim Zachodzie.
2 komentarze:
Gdyby tylko to była książka! :c Niestety, nie bardzo umiem czytać komiksy. Źle mi z tym.
mocno się zastanawiam, czy nie sięgnąć po ten album
Prześlij komentarz