środa, 21 czerwca 2017

Klatki - Dave McKean

 Teks pierwotnie ukazał się na łamach Wirtualnej Polski.

Dave McKean, najbardziej znany jest z rysunków do słynnego „Azylu Arkham” Granta Morrisona, i niesamowitych, artystycznych okładek do serii „Sandman” Neila Gaimana, ale tworzy też swoje autorskie komiksy. Najsłynniejszy z nich, „Klatki” możemy w końcu przeczytać po polsku.

Opowieść zaczyna się gdy pewien malarz wprowadza się do starej kamienicy. Tak się składa, że zasiedlają ją głównie artyści, a przynajmniej właśnie te indywidualności bliżej poznajemy. Jest też pewien kot który wchodzi w drogę każdej z tych postaci. Na początku tylko słucha i milczy, ale czuć, że jego pojawienie się to strzelba Czechowa, i w końcu futrzak odegra jakąś ważną rolę.



Autor określa „Klatki” jako swoje tour de force i pierwsze w pełni autorskie dokonanie. Efekt frustracji pracowania w komercyjnym przemyśle komiksowym w którym, mimo iż miał pełną wolność artystyczną, nie czuł się do końca szczery, bo opowiadał o nierealnych przygodach odzianych w trykoty superbohaterów. Dostajemy do rąk dzieło iście monumentalne. Ponad 500 stron pełnokrwistej powieści graficznej. Gdy trzyma się w rękach ten ciężki album, nie trudno poczuć się przytłoczonym. Nadchodząca lektura może tylko pogłębić to uczucie. Bowiem Klatki nie są dziełem rozrywkowym, i nie niosą czytelnikowi żadnego ukojenia. Sam McKean wskazuje na podobieństwa swojego komiksu do prozy Franza Kafki, ja do listy dorzuciłbym śmiało ponure opowiadania mistrza groteski i grozy Thomasa Ligottiego. Postacie McKena błądzą w mroku, nie umiejąc – motyw pojawiający się w tej opowieści kilkakrotnie – zapalić symbolicznego światła, które wskazało by jakiś kierunek ich życiu. McKean, przez pryzmat szukających swego miejsca w świecie artystów, portretuje dotykający wiele niespokojnych dusz wewnętrzny niepokój i dojmujące uczucie bezsensu naszej egzystencji. Jak sam twierdzi, opowiada o ludziach uwięzionych w mentalnych klatkach i ich desperackich próbach wydostania się z nich. Jednak ta powieść graficzna ma wiele wątków i poziomów - autor sięga też między innymi po psychoanalizę, i zastanawia się nad postrzeganiem naszej rzeczywistości przez pryzmat twórczości artystów i jej symbolicznego aspektu.


McKean znany jest z tego że lubi eksperymentować. W pracy nad komiksem nie straszne mu takie techniki jak kolaż, fotografia czy rzeźba. Jego dokonania niejednokrotnie ocierają się o swoistą rysunkową poezję. Jednak tworząc „Klatki” bardzo ostrożnie stosował wszelkie graficzne udziwnienia. Są tu oczywiście obecne, ale widać, że w tym przypadku McKeana interesowała fabuła a nie forma. Z jednej strony to trochę szkoda, bo gdy daje się ponieść widać, że ma nam do zaoferowania znacznie więcej, z drugiej, to całkiem zrozumiała decyzja. Chce klarownie przekazać swoją opowieść, i uważa by nie przytłoczyć czytelnika nawałem wrażeń wzrokowych.

„Klatki” to prawdziwe wydarzenie artystyczne, i jeden z najważniejszych albumów komiksowych tego roku. Mimo iż od ukazania się pierwszego zeszytu tej historii minęło już ponad dwadzieścia pięć lat, to dalej dzieło świeże i frapujące. Co prawda jego lektura to nie lada wyzwanie, ale żaden miłośnik ambitnego, artystycznego komiksu nie może przejść obok niego obojętnie.

1 komentarz:

Tak to ja! pisze...

Ja się pochwalę, że Dave mi coś narysował w „Sandmanie”. Jak mnie bieda przyciśnie będę miał co sprzedawać.