Historia pierwszych eksperymentów związanych z fotografią i filmem jest sama w sobie fascynująca. Każdy zainteresowany tematem zapewne coś na ten temat słyszał i czytał, choć zawsze mogą nas zaskoczyć powszechnie mniej rozpoznawalne szczegóły. Życie Eadwearda Muybridge'a to wdzięczny temat na fabularyzowaną biografię. „Wybitny fotograf, niestrudzony eksperymentator, pionier kina i... morderca!” - krzyczy tylna okładka komiksu „W ułamku sekundy”, którego autor - Guy Delisle, poprzez koleje losu swojego bohatera, zapoznaje nas z charakterem opisywanej przez siebie epoki oraz całą galerią - mniej lub bardziej znanych – wynalazców i fotografów. Opowieść rysunkowa posługująca się kadrami, w których uchwycono zamrożenie chwili, wydaje się wyjątkowo adekwatna do opisu tożsamych dążeń prekursorów X muzy.
Guy Delisle, prawdziwe zwierzę komiksowe, twórca dobrze znany za granicą, ale i od lat rozpoznawalny również w Polsce - dzięki wielu publikacjom, głównie historii o charakterze autobiograficznym (m.in. słynne Kroniki) - tym razem bierze na warsztat kogoś innego niż siebie. Losy Eadwearda Muybridge'a śledzimy od momentu, gdy w 1855 roku opuszcza on rodzimy Londyn i przybywa do Nowego Jorku, gdzie zostaje księgarzem. Daleko więc jeszcze jesteśmy od głównego tematu dzieła. Równoległą narrację stanowią w komiksie dygresyjne wstawki na temat pierwszych kroków ludzi usiłujących uchwycić rzeczywistość w formie trwałej.
Nasz bohater niejako przypadkiem wchodzi w świat fotografii. Motywuje go ciekawość dla nowej, szybko rozwijającej się techniki oraz – rzecz jasna – pieniądze, które można na niej zbić. Muybridge działa dynamicznie, jest nieustępliwy, zmienia miejsca zamieszkania, ma mnóstwo przygód, robi prekursorskie zdjęcia w rejonach dzikich i trudno dostępnych. W końcu zaczyna być zauważany. Niewątpliwą zaletą, nie tylko tej części opowieści, ale całego albumu, są reprodukcje zdjęć - autorstwa głównego bohatera oraz innych fotografów (m.in. najprawdopodobniej pierwsza fotografia na świecie autorstwa N. Niepce z 1927 r.) - a także obrazów znanych malarzy. Temat oddziaływania fotografii na ludzi posługujących się pędzlem, to kolejny ważny wątek powieści obrazkowej kanadyjskiego twórcy.
Oprócz naszego protagonisty, w komisie śledzimy także losy zamożnego Amerykanina Lelanda Stanforda. Jedną z jego pasji są konie. Delisle drobiazgowo naświetla ówczesny spór – angażujący koniarzy, malarzy oraz naukowców - dotyczący tego, jak w rzeczywistości układają się nogi konia podczas galopu. Gdy drogi Muybridge oraz Stanforda się krzyżują, historia zmierza do swojego punktu kulminacyjnego, jakim jest słynne - reprodukowane w każdej niemal książce o historii fotografii - sekwencyjne zdjęcie końskiego galopu. Droga do sukcesu naznaczona jednak będzie piętrzącymi się trudnościami, podkopującymi wiarę w realne powodzenie operacji polegającej na uchwyceniu ruchu w tytułowym ułamku sekundy.
Dzieło Delisle to nie tylko szereg chronologicznie uszeregowanych dydaktycznych informacji na temat postępów w nowej gałęzi nauki (później nazwanej sztuką). To żywa opowieść o człowieku z krwi i kości, który bynajmniej aniołkiem nie był. Autor Kronik Jerozolimskich ma tendencję do portretowania swoich bohaterów w sposób budzący sympatię. Nietrudno jednak - przy użyciu innej optyki - Muybridge'a zinterpretować jako egoistycznego karierowicza i totalnego sukinsyna. Będąca jego udziałem scena morderstwa – notabene zilustrowana sekwencyjnie - jest kolejnym momentem zwrotnym jego życia.
Atrakcyjna i wielowątkowa narracja Guy'a Delisle'a jak zawsze odznacza się sporą lekkością, która jest niepozbawiona pewnej głębi. To fascynujące śledzić reakcję ówczesnych ludzi na nowy wynalazek. Tzw. fotografia natychmiastowa oznaczała zatrzymanie czasu i zobaczenie czegoś, co było wcześniej nieuchwytne dla ludzkiego oka. Odsłaniał się zatem inny, nieznany świat. Świat powstały w wyniku działania nauki. Czy bardziej prawdziwy od świata wrażeniowego? Kanadyjski autor nie wchodzi za głęboko w meandry filozoficzne, niemniej jednak przedstawia stanowisko Rodina – ukazanego, jak wszystko inne, z pewnym dystansem – który rzecze tak oto: „To artysta jest wiarygodny, a fotografia kłamliwa; ponieważ w rzeczywistości czas się nie zatrzymuje”.
Ze wszystkich komiksów Delisle'a, które poznałem, ten spodobał mi się najbardziej. Czasem w jego innych, autobiograficznych pracach, irytował mnie on sam – typowy antybohater, niezaangażowany, ograniczający się do samej obserwacji. Tutaj, po pierwsze - dokonana została drobiazgowa kwerenda, po drugie – chaotyczny, pełen sprzeczności Muybridge'a to totalny fanatyk goniący za chimerą, a ekscesy tego typu ludzi zawsze są ciekawe dla czytelnika. Ponad to, jako osoba zainteresowana początkami fotografii i kina, dowidziałem się tu o paru nieznanych mi wcześniej wydarzeniach, jakim był choćby kuriozalny „eksperyment” związany ze sfotografowaniem eksplodującej głowy muła w 1881 roku przez wojskowego fotografa Van Sothena (w komiksie znajdziecie reprodukcję zdjęcia) .
Na koniec wypada uznać, że „W ułamku sekundy” to komiks godny polecenia każdemu. Niekoniecznie trzeba być miłośnikiem X muzy. Obecnie, gdy zrobienie zdjęcia wymaga jedynie wyciągnięcia z kieszeni telefonu komórkowego, ciekawie jest poczytać o czasach, kiedy proces utrwalania rzeczywistości był dużo bardziej skomplikowany, wymagał autentycznego wysiłku oraz refleksji. Eadward Muybridge – jakbyśmy nie oceniali jego osobistych przywar - przez całe swoje życie głęboko wierzył w istotność swojej pracy oraz jej znaczenie dla całej ludzkości. Podobnego nastawienia trudno dopatrzeć się u współczesnych. Czekam na polską historię obrazkową o naszym rodzimym super wynalazcy Janie Szczepaniku, postaci wciąż niemal całkowicie zapoznanej. Próżno byłoby oczekiwać, aby temat ten podjął zagraniczny twórca. Każdy naród buduje swoje własne mity.
Autor: Jakub Gryzowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz