Od początku miałem mieszane uczucia co do tej serii. Przeszkadzała mi epizodyczność, powtarzalność i żarty o kupie. Eric Powell, tato Goona (aka Zbira), rysownik i scenarzysta, chyba musiał wiedzieć, gdzie schodzi na manowce, bo stopniowo odchodził od tych elementów. I oto jest. Ostatni tom Goona. Najlepszy jaki czytałem.
Największą zaletą zebranego tu materiału jest fakt, iż nie są to pojedyncze humorystyczne zeszyty, a dłuższe historie, powiedziałbym nawet odważnie, że to powieści graficzne na miarę bardzo dobrego „Chinatown”, które chwaliłem w poprzednich reckach. Do tego wszystkie są zgrabnie ze sobą powiązane, dzięki czemu dostajemy faktycznie większą, inteligentnie rozpisaną całość. Jeśli chodzi o gatunek, to autor mocno odchodzi od horroru. Wszystko utrzymane jest w atmosferze pulpowego noir, co tylko pomaga Powellowi w budowaniu znakomitych historii i gęstej atmosfery. Odważył się nawet podarować Zbirowi miłość, po czym brutalnie mu ja odebrał, czyniąc z tej bohaterki femme fatale godną tej serii. Bardzo się cieszę, że dałem szansę temu komiksowi i nie odpadłem od cyklu, gdy raziły mnie kawały o kupie (Brzoskwinek Walenty to najbardziej kuriozalny wykwit w historii mainstreamowego komiksu). Powell jawi się bowiem jako wrażliwy i mądry twórca a do tego umie rysować.
Umie to mało powiedziane, on jest jednym z niekwestionowanych mistrzów komiksu. Jego semi-realistyczne postacie z napakowanym, często walczącym siekierą Zbirem na czele wyglądają we wnętrzu opowieści jak fragmenty mega pulpowych okładek. To rzecz, której brakuje większości komiksów we wszechświecie, co czyni Goona pozycją więcej niż wartą uwagi (o ile przełkniecie żarty o kupie z początków serii). Barwami tego komiksu w dużej mierze zajął się legendarny Dave Stewart. To facet, który kolorował „Hellboya”. W tym tomie, aby podkreślić związki historii z nurtem noir, postanowiono używać głównie sepii i popielastego, cyfrowego tuszu. Wyszło przegenialnie i dla mnie to jedna z najlepszych robótek, jakie Stewart wykonał w swojej karierze.
Niniejszy tom jest teoretycznie ostatnim odcinkiem, w którym wątki zostają domknięte, a Zbir opuszcza swoje kazamaty. Niemniej w 2019 roku, z okazji 20-lecia serii coś zaczęło się jeszcze ukazywać. Jest dostępne na comixology, więc niecierpliwi mogą sobie do tego dokupić dostęp. Ja mam nadzieje, że jeśli spokojnie poczekam, to dostanę kolejny piękny album od Non Stop Comics. Lubię trzymać te cegłóweczki w rękach, bo to jedne z najlepiej wydanych komiksów w naszym kraju. Dobra robota, panowie. Trzymam za Was i nowego Zbira kciuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz