Circle of Ouroborus wrzucam w player już od paru miesięcy. Średnio co kilka tygodni przeglądam dysk i "szukam tego pseudoblackmjetalu co brzmi jak Joy Division" - za nic nie mogę zapamiętać ich nazwy. Teraz se zrobię ściągę.
Nie jest to pierwsza próba wszczepienia w metal soundu a'la Joy Division, ale z tych prób, których słuchałem jedyna naprawdę udana. Oczywiście okolice dakrwave, postpunkowe mroki itd, w naturalny sposób towarzyszą wielu projektom z okolic shoejgzowego BM - ze względu na atmosferę i ambientowość samego shoegaze jest to nieuniknione - ale tu mamy zdecydowanie sprecyzowane odwołanie do samej genezy. Oczywiście nie jest to nic wybitnego i wiekopomnego, ale głupio też byłoby tak oczywistemu nawiązaniu zarzucać brak oryginalności. To może nie pierwszoligowa i trochę przydługa, ale dobra płyta, o której istnieniu się nie zapomina . Gorzej z nazwą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz