Trudny orzech do zgryzienia. Bedu jest bowiem w Polsce, szczególnie dla mojego pokolenia, twórcą kultowym. Nie cisnął komiksów w konwencji fantasy dobre 30 lat, a przynajmniej ja nic o takich nie wiem, bo nic od czasu serii „Hugo” nie opublikowano w naszym kraju. Owszem, były komiksy o Cliftonie, ale to zupełnie inna para kaloszy i mimo iż nie było najgorzej, to ta postać akurat nie skradła mi serca. No ale jednak jest. Bedu wraca w końcu z opowieścią z fantasy. Czy jest szansa, że nas nie zawiedzie?
No oczywiście szansa jest zawsze. Problem w tym, że nie będziemy już czuli do jego nowego dzieła tego samego co do komiksów czytanych w dzieciństwie. To chyba jednak normalne. Na szczęście Bedu dobrze umie naśladować siebie samego sprzed 30 lat i graficznie „Smocza krew” to wysoka półka, która łączy stylistycznie cartoon z frankofońskim komiksem humorystycznym i dużą dozą poetyki fantasy. Bałem się chyba najbardziej o kolory, zdaje się są komputerowe, ale muszę przyznać: nawet one stoją na przyzwoitym poziomie.
A jak jest fabularnie? Umówmy się, „Smocza krew” jest taką komiksową opowieścią z nurtu „nowej przygody” w konwencji fantasy. Niedaleko bowiem pada od „Willowa”, „Fantaghiro” czy „Dark Crystal”. To zdecydowanie siła tego komiksu, acz wydaje mi się, że Bedu pozostał odrobinę zachowawczy i opowiedział dość bezpieczną stylistycznie historię. Są tu smoki, są rycerze, jest dzielna księżniczka. Owszem, silna postać kobieca nie robi już takiego wrażenia jak 30 lat temu, ale jest tutaj obecna i jest świetnie napisana, wcale nie gorzej niż Śliweczka. „Smocza krew” to więc totalne „macie co chcecie”.
Tu też leży moim zdaniem jedyny problem tego albumu. Brak w nim czegoś oryginalnego. Świat wykreowany w „Smoczej krwi” to randomowa fantastyka. Nie znajdziemy tu od strony fabularnej iskry bożej, autorskiego sznytu i przepychu świata wykreowanego w serii „Hugo”, mimo iż podobno to to samo uniwersum. Nikogo nie mam zamiaru odwodzić od kupienia tego albumu. Co więcej, wpisuję go na listę najlepszych komiksów tego roku. Mam też nadzieję, że Bedu sprzeda swoje nowe dziecko nadzwyczaj dobrze i zrobi następne albumy w konwencji fantasy. Niestety ten komiks nie jest kolejną częścią „Hugo” i to jest jego największy problem. Powiem jednak szczerze: niewiele do tego niedoścignionego ideału brakowało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz