Egmont brnie w wydawanie uniwersum Mignoli. Jakie by te komiksy nie były, to trzeba mieć szacunek dla tego wydawcy za konsekwencję. Ja chcę mieć to wszystko na półce, nawet jeśli trafiają się słabsze pozycje. Jak na razie jednak wszystkie trzymają jakiś poziom i są dobrą lekturą. Choć być może Abe Sapien w najnowszej osłonie nie zostanie zapamiętany jako dzieło wybitne (z jednym małym wyjątkiem, ale o tym później), jego dostępność mnie cieszy.
Trzeci tom Abe'a Sapiena odchodzi od prezentowania przygód rybo-człowieka w trakcie apokalipsy, która nastąpiła w późnych tomach „Hellboya” i „BBPO”. Leci jak przecinak chronologicznie przez zeszyty traktujące o terenowej pracy, jaką ten bohater wykonywał dla Biura, często ostatecznie w pojedynkę. Dostajemy więc coś innego niż postapokaliptyczne opowieści nawiązujące do McCarthyego. Dużo tu Lovecrafta, dużo mitów i okultyzmu. W większości czyta się to całkiem dobrze, ale odczuwa się też pewną wtórność wobec opowieści o BBPO i Hellboyu. Są to też zazwyczaj historyjki krótkie, przez co nie pozwalają rozwinąć relacji między bohaterami czy zaprezentować bardziej złożonych fabuł.
Ogólnie jest więc nieźle, z jednym wyjątkiem. Mianowicie jest tu rzecz wybitna, fragment zilustrowany przez genialnego grafika Santiago Caruso. To historia traktująca o Gustavie Stroblu, dziewiętnastowiecznym okultyście i Nekromancie, która została zilustrowana tak, że klękajcie narody. Caruso znam i cenię jako ilustratora i o ile się nie mylę to pierwszy komiks jego autorstwa, jaki widziałem na oczy. Zostałem nim całkowicie zmieciony z planszy. Jego wizje sabatów czarownic i piekła stawiają go wcale niedaleko od Goi czy inszego Breugla. I zaprawdę powiadam Wam dzieciaki: musicie mieć ten album właśnie dla tego komiksu. Zauroczony tym materiałem plansza po planszy wrzucałem go w relacje na instagramie, a one tak się podobały, że lajki sypały się zewsząd. To jest moim zdaniem, obok Mignoli i Guya Davisa, najlepszy ilustrator z Mignolaverse. I nawet z tym nie dillujcie.
Nawet jeśli tom 3 „Abe'a Sapiena” jest przeciętną lekturą, to jako miłośnicy Hellboya i marginesów musicie go mieć. Historia Strobla natomiast sprawia, że to album zawierający dzieło prawdziwego mistrza, na które patrzy się zachłannie i chce się więcej. Ktoś wie, jakie komiksy popełnił jeszcze Santiago Caruso? Chce je wszystkie! Natychmiast!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz