Jak pewnie już wiecie mamy nowego gracza na rynku. Nazywają się Lost in Time i przybywają z misją, bo najwyraźniej, chcą wydawać na naszym rynku komiksy grozy. To bardzo szczytny cel, ale też niewdzięczny. Wybitnych horrorów bowiem w komiksie trudno szukać. Na przestrzeni dekad było co prawda sporo dobrej pulpy, ale trzeba jednak dostrzec fakt, że cechy mojego ukochanego medium nie sprzyjają straszeniu, w przeciwieństwie dajmy na to do filmu, który do opowiadania horrorów jest wręcz stworzony.
Z komiksów trzeba „Posiadłość” porównać do wybitnego „Sambre” i przy nim znów wypadnie słabo, bo opowieść o wojnie oczu jest konkretniejsza i bardziej wymyka się gatunkowej sztampie. Kolejnym problemem, a dla mnie wręcz niewybaczalnym grzechem (po kilku miesiącach najzwyczajniej zapominam fabuły poprzednich tomów – starość nie radość), jest podzielenie tej krótkiej opowieści na dwa tomy. Bo być może w dalszej części ta historia broni się i wyróżnia na tle innych horrorów o naznaczonych klątwą rodzinach, ale z pierwszej odsłony się tego nie dowiedziałem. Prawdopodobnie też jako zamknięta, opasła powieść graficzna „Posiadłość” broniłaby się lepiej, acz szczerze powiedziawszy po tym, co przeczytałem, trudno mi w kreatywność scenarzysty uwierzyć i drugi tom zdecydowanie sobie odpuszczę.
Nie zrozummy się źle, ten komiks nie jest zły. Jest przeciętny. Może znajdzie miejsce na naszym rynku ze względu na jego gotowość na gatunkowe średniaki. Trochę jednak szkoda, że jakieś zwykłe czytadło służy nam niejako za przywitanie z wydawnictwem, bo z miejsca tracimy do niego zaufanie. Tu trzeba zaznaczyć – od strony edytorskiej komiks stoi na najwyższym poziomie i nie da się do Lost in Time dojebać o zaniedbania w tym zakresie. Wydanie cieszy oko, ma piękne wklejki i oprawę z lakierowanym tytułem mieniącym się pod światło. No i po prostu pięknie prezentuje się na półce. I tylko tyle dobrego mogę ostatecznie o tym komiksie powiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz