Tego się nie spodziewałem. W
dziewiątym tomie przygód Corto Maltese nie czuć zupełnie
zmęczenia materiału. Co więcej – mimo iż jest to króciutka
historyjka, to odcinek ten chyba będzie jednym z moich ulubionych
albumów z całej serii. To prosta, ale przekozacka opowieść,
znakomicie poszerzająca uniwersum stworzone przez Hugo Pratta.
Tom nosi tytuł „Młodość”, więc
można było się spodziewać, że będzie przedstawiał wczesne losy
Corto. Nic bardziej mylnego, bo to nie on jest bohaterem komiksu.
Główne skrzypce w tej historii grają: słynny pisarz powieści
przygodowych Jack London i młody, o dziwo gładko ogolony, Rasputin,
który do tej pory tylko czasem przechadzał się po kartach tej
opowieści. W latach 1904-1905, w czasie wojny Japońśko-rosyjskiej,
Rasputin zostaje dezerterem z rosyjskiej armii i jego losy przecinają
się z przygodami Londona, który w czasie tego konfliktu był
korespondentem wojennym. Sławny pisarz w dziwnych okolicznościach
wplątuje się w pewną kabałę, przez którą najwyraźniej będzie
musiał się pojedynkować z Japońskim mistrzem miecza. Szans na
przeżycie konfrontacji nie ma żadnych i wykaraskanie się z tej
opresji sprawi mu nie lada problem. Nie będę zdradzał więcej
szczegółów. Dodam tylko, że kluczową rolę w intrydze odegra
młody Rasputin. Corto, mimo iż sprawuje w tej opowieści ważną
funkcję, jest przez większość czasu jedynie wspominany przez
bohaterów.
Pratt w swojej opowieści wielokrotnie
korzystał z autentycznych postaci, ale tego co zrobił w tym albumie
się nie spodziewałem. Wyszło zaskakująco, świeżo i odważnie.
Ten mały przerywnik wpuścił sporo rześkiego powietrza do serii.
Co więcej – narracja jest nowocześniejsza, bardziej skupiona na
opowiadaniu obrazem. Nie ma tu dużej ilości tekstu, a do tego Pratt
przyzwyczaił mnie w swoich poprzednich historiach. Od strony
graficznej nie mam temu albumowi nic do zarzucenia. Autor zdaje się
grać czernią nieco mniej niż wcześniej, ale to może być
złudzenie spowodowane tym, że album został koloryzowany –
oryginalnie komiksy o Corto ukazywały się w czerni i bieli.
Niemniej ja, mimo iż na początku trudno mi było się
przyzwyczaić, polubiłem te kolory i muszę pochwalić edycję
Egmontu.
Niby myślałem, że już widziałem
wszystko, co ten autor ma do zaoferowania. Okazało się, że jest
inaczej. W opowieściach o Corto tkwi dalej sporo potencjału i mam
nadzieję, że Pratt jeszcze nie raz mnie zaskoczy. Do publikacji
zostało Egmontowi jeszcze pięć tomów tej serii. Oby były równie dobre, co „Młodość”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz