Niedawno pisałem o flagowej kobiecej postaci z uniwersum DC:
Wonder Woman. Teraz przyszło mi zajrzeć do komiksu o babeczce z Marvela - słynnej
Czarnej Wdowie, którą wcześniej znałem tylko
z kreacji Scarlett Johansson w filmach o Kapitanie Ameryce i Avengersach.
Tom zawiera dwie powiązane ze sobą historie, napisane przez
Richarda K. Morgana. Pierwsza, „Powrót do domu” to typowa szpiegowska opowieść
w której „Czarna Wdowa”, będąca już na emeryturze (przed czterdziestką SIC!),
będzie musiała zmierzyć się z faktem, że nie umknie przed własną burzliwą
przeszłością. To poprawnie napisana, ale też sztampowa i nudnawa historia.
Niemniej muszę też przyznać, że nie jestem miłośnikiem opowieści szpiegowskich,
więc może dlatego się z nią mijam. W
drugiej historii zatytułowanej „Czego to o niej nie mówią” Czarna Wdowa wchodzi
w szranki ze zorganizowaną przestępczością i wszechmocnymi korporacjami. To
komiks usytuowany bliżej konwencji sensacyjnej, a do tego gościnnie występuje w
niej mój ulubieniec Daredevil. Opowieść
ta wypada znacznie lepiej od pierwszej. Widać, że Richard K. Morgan rozkręcił
się i złapał wiatr w żagle, tym samym kierując historię na właściwe tory.
W „Czarnej Wdowie” mamy prawdziwą paradę znakomitych grafików.
Rysunki robili tu Bill Sienkiewicz, Goran Parlov i Sean Phillips. Niestety
grafiki Sienkiewicza nie pasują do komputerowo nakładanych kolorów. Jego talent
i potencjał został całkowicie zmarnowany. Znając prace tego rysownika i patrząc
na to co im zrobiono, nie przychodzi mi na język inne słowo niż „wandalizm”, i
nasuwa się refleksja, że cyfrowe kolory to najgorsza rzecz jaka spotkała
komercyjny przemysł komiksowy. Goran Parlov swoimi grafikami nie wychodzi ponad
przeciętność. Najlepiej prezentują się prace Seana Phillipsa, którego rysunki
zazwyczaj świetnie wypadają z digitalizowanymi kolorami.
Sięgając po „Czarną Wdowę” nie miałem wygórowanych
oczekiwań. Liczyłem na dobry sensacyjny komiks na nadchodzące wakacje. Efekt
zadowolenia z lektury wywołała tylko druga część albumu. W ogólnym rozrachunku jest to
jednak całkiem przyzwoicie zrobione czytadło. Niemniej muszę przyznać, że nie
czuję mięty do Czarnej Wdowy, a przecież super groźna, śmiercionośna laska-szpieg
to kobitka w moim typie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz