Mam wrażenie że „Stacja 16” to komiks, który został skrzywdzony przez
krytykę i czytelników. Ze względu na chłodne opinie sam nawet nie zamierzałem
po niego sięgać. Los jednak sprawił, że przypadkowo trafił w moje ręce.
Pochłonąłem go wczorajszej nocy i wiem już, że gdybym go jednak ominął,
zrobiłbym błąd.
Owszem, fabuła jest zbudowana na oklepanych rozwiązaniach,
ale nie zmienia to faktu, że „Stacja 16” jest znakomitym horrorem – a tych w świecie
komiksu jest stosunkowo mało. Scenariusz, który napisał Yves H. (swoją drogą syn
Hermana), nie ma mielizn i mimo wtórności jest poprowadzony bardzo sprawnie. Jego
ciężar gatunkowy sytuuje się gdzieś między „Silent Hill” a „The Thing”, a to
przecież tytuły, które tygryski lubią najbardziej. Scenerie stanowią odcięte od
świata bazy arktyczne, po których krążą okaleczeni ludzie, stanowiący
personifikację przeraźliwej przeszłości Związku Radzieckiego i konsekwencji
wyścigu zbrojeń. „Stacja” oczywiście nie jest komiksem tak mądrym i głębokim,
jak "Wieże Bois- Maury" (które są dziełem wybitnym i basta), ale
"mądrego horroru" oczekują chyba tylko widzowie i czytelnicy, którzy
gatunek utożsamiają z kinem autorskim ubranym w konwencję horroru*.
Nawet jeśli komuś nie przypadnie do gustu fabuła napisana przez Yvesa H., to warto ten
komiks mieć dla samych ilustracji. Tym bardziej, że album został wydany w
formacie o kilka centymetrów większym od standardowego europejskiego, co
sprawiło, że plansze namalowane przez Hermana zwalają z nóg. Szczerze przyznam - nie spodziewałem się, że
jego rysunki tak dobrze zgrają się z
konwencją grozy. W „Wieżach Bois-Maury” są co prawda bardzo nastrojowe momenty,
ale ilustrując opowieść osadzoną w plenerach „mroźnego piekła”, dopełnionego
pomieszczeniami arktycznej bazy (namalowanymi za pomocą szarych, brudnych
kolorów– co jeszcze bardziej potęguje efekt klaustrofobii), autor jawi się jako
mistrz budowania atmosfery za pomocą obrazów i barw.
Nie będę tu „Stacji 16” na siłę polecał, bo skoro zgarnęła szereg
negatywnych opinii, to pewnie oznacza, że nie jest to komiks, który trafia w
gusta polskiego czytelnika. Niemniej, warto zauważyć, że mało który horror
uznawany jest u nas za wartościową pozycję, więc zaryzykowałbym tezę, że
problem leży jednak w odbiorcach. Według mnie „Stacja 16” to kawał przyzwoitej
rzemieślniczej roboty i szczerze powiem, że mimo okropnych upałów zmroziła mi
dupę do kości.
2 komentarze:
Krzysztofie, małe sprostowanie - sztandardowy europejski to jest właśnie taki jak wydana u nas "Stacja 16" (tudzież "Blacksad", czy "Szninkiel" żeby podać inne przykłady). We Frankofonii wszystko kleją w tym właśnie formacie, czyli GRAND. Natomiast na polskim rynku format jest o kilka centymetrów mniejszy ;)
Dzięki za sprostowanie. Człowiek uczy się całe życie. Co ciekawe mam jakieś niemieckie przedruki frankofonów i tez są w takim jak u nas zazwyczaj się je puszcza.
Prześlij komentarz