"Tylko bufon może powiedzieć, że jest spełniony..."
- stare klingońskie przysłowie
Zawsze chciałem pisać o komiksach dla tych, którzy na co dzień ich nie czytają. Moje recenzje komiksowe często pisane są językiem okołofilmowym, nie boję się też bezpośrednich porównań do filmu, malarstwa czy literatury. Cieszyłem się zawsze, gdy namówiłem kogoś do sięgnięcia po tę czy inną pozycję. Jednak - tak samo jak w przypadku mojego pisania o muzyce - nigdy nie traktowałem swojego czytelnika jak idioty... i chyba dlatego, oprócz laików, moje recenzje zainteresowały w końcu ludzi na co dzień obcujących z komiksem.
Od kilku tygodni jak echo pętli się z TV okropny, bełkotliwy monolog Nowickiego, zaczynający się od słów "tylko bufon może powiedzieć, że jest spełniony"... powiem szczerze, że z biegiem lat, mimo wiecznego wiatru w oczy i chronicznego braku kasy, czuję się coraz bardziej spełniony. Z dumą informuję Was, że Kuba Oleksak zaproponował mi współpracę przy komiksowym serwisie Kolorowe Zeszyty. Radość jest tym większa, że to chyba jedyny tego typu serwis, który czytam na co dzień. Moje częste wizyty spowodowane są zapewne faktem, że serwis znajduje się po sąsiedzku, w bliskiej mi blogosferze, nie mniej cieszy mnie to, że właśnie dla Kolorowych przyjdzie mi pisać... Cieszy mnie również fakt, że w tym samym czasie do serwisu trafili inny ludzie, których teksty (niekoniecznie komiksowe) osobiście bardzo cenię: kilka dni temu debiutował tam prowadzący blog Kopiec Kreta Maciej Gierszewski a w najbliższym czasie pierwsze teksty opublikuje jeden z moich ulubionych dziennikarzy filmowych, Marcin Zembrzuski*. Co ciekawe, wszyscy raczej wywodzimy się spoza fandomu czy popularnej ostatnio tzw kultury nerdowskiej (nie lubię star wars!). Podejrzewam, że zaczyna się ciekawy okres dla dziennikarstwa** komiksowego i wydaje mi się, że może uda nam się przyciągnąć do tego medium kilku nowych czytelników, a starym wyjadaczom pozwolimy spojrzeć na wiele aspektów inaczej ...
KOLOROWE ZESZYTY
(klik)
(klik)
*widzę że właśnie opublikował u siebie artykuł o jednym z moich ulubionych reżyserów:)
** czy jak kto woli - cwelodziennikarstwa
11 komentarzy:
3ch nowych muszkieterów albo jak napisał do mnie Marcin, że właśnie dołączyliśmy do "X-men" w "Kolorowych",a Kuba to taki profesor X.
- -
tak na marginesie, że jestem wielkim fanem "Star Wars" w wersji komiksowej oraz animowanej, ale milczę o tym, bo mówić głośno, to przecież poruta.
Ja lubię świat Star Wars. A raczej rozumiem jego potencjał...miesza wiele konwencji u można w nim wiele opowiedzieć: od łotrzykowskiego westernu ala dobry zły i brzydki, chanbare, przez noir pokroju Blade Runera po historie poruszające tematy społeczno polityczne... niestety , w filmach ten potencjał jest zdecydowanie niewykorzystany.
Chciałbym sięgnąć po dobre Star Warsowe komiksy! Jak coś polecisz to chętnie przeczytam.
Imperium kontratakuje było całkiem niezłe :>
Gratuluję.
Dzięki! Bardzo mi miło!
Moje gratulacje! Twoja robota komiksiarska nie idzie na marne, bo przynajmniej jednego czytelnika Arkham komiksem zainteresowałeś:)
Dzięki! Bardzo mnie to cieszy. Z tego co wiem to nie tylko jednego :).
Najwyższy czas :)
"Star Wars" są genialne, tzn. stara filmowa trylogia i może jeszcze książkowy Thrawn, bo z komiksów to tylko te stare Marvela mają klimat. Mimo iż bardzo odbiegają od kierunku, w jakim później poszedł swiat SW, to aż na mile uderza z nich to podjaranie fantastyką wywołąne przez film Lucasa na przełomie lat 70. i 80. Czuje się te dekoracje ze sklejki i wystający klej do papieru ;)
"bo z komiksów to tylko te stare Marvela mają klimat"
A te współczesne epizody w których główną role gra Boba Fett?
Kiedyś nawet myślałem o tym czy by się koło tego nie zakręcić... sama postać ma ogromny potencjał.
Słyszałem też że Star Warsowe rzeczy które wyszły spod ręki Timothy Zahna są bardzo dobre. Prawda to?
No własnie napisałem - książkowy Thrawn (tzw. "trylogia Thrawna"). To własnie Zahna. Bezposrednia kontynuacja starej trylogii filmowej. "Nasi" stają wobec problemu budowy Nowej Republiki, w międzyczasie imperialny admirał Thrawn zbiera niedobitki szturmowców i dąży do utrzymania Imperium przy włądzy. Wciąga jak sedes + ciekawie rozbudowuje technologiczną i militarną stronę SW (mniej jest metafizyki i mocy). O Vaderze mówi się bez cienia szacunku, jako o strategicznym ciołku, który psuł morale żołnierzy.
Komiksy SW z Dark Horse... Jak dotąd trafiałem na samą popelinę, także te z Boba Fettem muszę do niej zaliczyć. Ale oczywiscie czytałem promil z tego, co wyszło. Natomiast stare Marvele łykam bez popitki bo widać że były tworzone w czystosci serca i porywie pierwszego zachwytu :)
Oj tam Giera przestań z tym Profesorem X`em. Jeśli już to Fantastyczna Czwórka. Czterej Muszkieterowie. Jeżdzcy Apokalipsy ewentualnie.
... choć bardzo chętnie powitałby w progach Wielką Nadzieję Białych wśród Komiksowych Krytyków, Namaszczonego Syna Jerzego Szyłak i Pierwszego Polskiego Fana Alana Moore`a, którego blog filmowy ostatnio odnalazłem...
A co do szpili wbitej przez Ryszarda - go point. Nerdy lubią pisać dla nerdów. Taka ich natura.
Prześlij komentarz