Wydawnictwo Centrala udowodniło już, że potrafi wydawać komiksy potrzebne i ważne. Bardziej niż wyssane z palca, preferuje opowieści, które są silnie zakorzenione w historii. „Trawa” to przerażający obraz wykorzystywania młodych dziewcząt przez japońskie wojsko w czasie II Wojny Światowej i wcześniej. Autorka nie skupia się, ani na działaniach wojenny, ani na strategiach geopolitycznych. Keum Suk Gendry-Kim daje głos ofiarom - których nikt nie chciał wysłuchać - co czynijej pracę tak sugestywną i poruszającą.
Historia zaczyna się w Chinach w 1996 roku. Starsza pani opuszcza swój dom i bliskich wyruszając w podróż do Korei. Na razie czytelnik nic nie wie o tej osobie. Przenosimy się w czasie do Busan roku 1934. Poznajemy główną bohaterkę - małą dziewczynkę Lee Ok-Seon, która żyje w skrajnie ubogiej rodzinie. Nieustający głód i wykańczająca praca to codzienność,jednak nie są one w stanie zniszczyć wszystkich uroków dzieciństwa. Dziewczynka marzy o pójściu do szkoły, lecz rodzice się na to nie zgadzają, chcą aby pomagała opiekować się młodszym rodzeństwem.
Sytuacja zmienia się na jeszcze gorszą, gdy między Japonią i Chinami wybucha krwawa i bezlitosna wojna. Po jakimś czasie w gospodarstwie rodziny Ok-Seon pojawia się pewien mężczyzna, który proponuje zaopiekować się dziewczynką. Matka przekonuje córkę, że to oznacza dla niej pełny brzuch oraz pójście do szkoły. Tak się jednak nie dzieje. Mniej więcej od tego momentu nasza protagonista rozpoczyna swoją drogę przez piekło. Na początku nie jest tak tragicznie. Ok-Seon zostaje służącą, czy może trafniej – niewolnicą. Jednak później, porwana i zamknięta do domu publicznego dla Japońskich żołnierzy, spędzi tam cały okres II Wojny Światowej - czas dehumanizującego poniżenia i hańby z niewielkimi przebłyskami ludzkiego współczucia i dobroci.
Narracja wspomnieniowa przerywana jest współczesnymi wstawkami z ośrodka opiekuńczego dla ocalałych prasownic seksualnych, w których autorka próbuje zbliżyć się do bohaterki rysowanego przez siebie komiksu. Nie jest to łatwe. Będąca już w sędziwym wieki Ok-Seon, po latach doświadczania
traumy, nie zawsze ma ochotę do zwierzeń, bywa lakoniczna, a w jej wywodach zdarzają się luki i niedopowiedzenia. Jednocześnie jest to osoba silnie zaangażowana w ruch kobiet, które zaznały
podobnych krzywd, a obecnie domagają się zadośćuczynienia i przeprosin ze stron rządu Japońskiego.
Podstawowa, smutna prawda wyłaniająca się z tej opowieści, to konstatacja, że kobieta, młoda dziewczyna - z niższych warstw społecznych, do tego w warunkach międzypaństwowego konfliktu - nic nie znaczy i jest traktowana jak przedmiot. Najbardziej przygnębia postawa rodziców, którzy – często za pieniądze, lub inne profity - pozbywają się swych dzieci, a później - gdy zawierucha wojny milknie - nie przyjmują ich z otwartymi ramionami, lecz traktują z dystansem, wręcz wrogo, bo przecież zostały zhańbione. Władza i społeczeństwo zbywają milczeniem, bądź umniejszają straszliwą ofiarę, którą wbrew swojej woli złożyło setki, czy nawet tysiące kobiet. Trwa to do dziś i niestety stanowi kwestię uniwersalną, czyli z powodzeniem można ją odnieść do sytuacji w innych czasach, na innej szerokości geograficznej.
Pomysł na opowiedzenie tej poważnej i ciężkiej historii w komiksie Keum Suk miała niezwykle udany. Narracja jest nieśpieszna i oszczędna w słowach. Rysunki postaci są uproszczone – jakby to określił Scott Mccloud - „cartoonowe”, trochę jak w humorystycznej mandze, dzięki czemu udaje się uniknąć szantażu emocjonalnego, który np. w operującym dosłownością kinie, byłyby nie do uniknięcia. W momentach silnie traumatycznych, kreska autorki staje się jeszcze bardziej umowna, zmierzając w stronę abstrakcji. Bardzo ważna rolę w komiksie pełni przyroda, która jest rysowana zupełnie inaczej, w sposób niezwykle ekspresyjny i poetycki. To ona - ukazana w grafikach pokrywających całe strony - wyraża wiele z tego, co musiało zostać pokryte milczeniem.
Monumentalne dzieło koreańskiej autorki (niemal 500 stron) - jeśli nawet nie prekursorskie - to na pewno jest niezwykle oryginalne ze względu na obraną formę. Powstawało długo, w nawale innych
obowiązków i zleceń, co artystka skrupulatnie odnotowuje. Być może dlatego rysunek nie zawsze wypada idealnie, a niektóre dygresje fabularne - przy jednoczesnym urywaniu niektórych wątków – nie wydawały mi się absolutnie konieczne i ważne. Mimo to Trawę czyta się bardzo dobrze, co może trochę dziwić ze w względu na zaproponowaną tematykę, jednak nie należy tego traktować jako wady. Medium komiksowe okazuje się tutaj niezastąpione, gdyż za jego sprawą jesteśmy w stanie sprostać niezwykle trudnej historii, która podana w inny sposób, byłaby nie do udźwignięcia.
Autor:Jakub Gryzowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz