Każdy z Was ma pewnie swój ulubiony okres w historii Batmana. W moim przypadku wyznaczają go powieści graficzne od Franka Millera („Rok pierwszy” i „Powrót Mrocznego Rycerza”, potem to już była chała) oraz wszystkie rzeczy od Joepha Loeba i Tima Sale. No a z celuloidowych tworów bardzo podobał mi się tylko drugi Batman Burtona i animacje, które wyszły spod ręki Paula Diniego i Bruca Timma. Co więcej, uważam, że nigdy nie było nawet długiego komiksowego runu Batmana o poziomie tak wysokim i równym, jak ten zaserwowany nam przez dwóch wyżej wspomnianych panów.
Jestem więc ultrasem Batman TAS i obok „Szalonej Miłości” nie mogłem przejść obojętnie. Zakochałem się w tym niewielkim zbiorku prezentującym nieliczne komiksy, które Dini i Timm zrobili na boku w trakcie pracy nad serialem. To nie tylko wspaniały dodatek do ich pracy animacyjnej, ale też twór całkowicie pełnoprawny. Timma może trudno bowiem nazwać komiksiarzem sensu stricto, bo tworzy najwięcej na mały ekran, ale zdecydowanie ma również talent do opowiadania historii obrazkowych. Do tego dochodzi ta do bólu cartoonowa krecha, którą się albo kocha, albo nienawidzi – ja ją ubóstwiam. Nic w tym dziwnego, w końcu za dzieciaka to w dużej mierze Batman TAS kształtował moją wrażliwość plastyczną.
Jestem więc ultrasem Batman TAS i obok „Szalonej Miłości” nie mogłem przejść obojętnie. Zakochałem się w tym niewielkim zbiorku prezentującym nieliczne komiksy, które Dini i Timm zrobili na boku w trakcie pracy nad serialem. To nie tylko wspaniały dodatek do ich pracy animacyjnej, ale też twór całkowicie pełnoprawny. Timma może trudno bowiem nazwać komiksiarzem sensu stricto, bo tworzy najwięcej na mały ekran, ale zdecydowanie ma również talent do opowiadania historii obrazkowych. Do tego dochodzi ta do bólu cartoonowa krecha, którą się albo kocha, albo nienawidzi – ja ją ubóstwiam. Nic w tym dziwnego, w końcu za dzieciaka to w dużej mierze Batman TAS kształtował moją wrażliwość plastyczną.
Fabułki oferowane przez duet twórców nie są co prawda zbyt skomplikowane, ale gwarantuję, że fanom serialu przypadną do gustu. Główny człon tej publikacji stanowi kilkudziesięciostronicowa „Szalona Miłość”. To utwór, w którym autorzy trochę mocniej skupiają się na jeszcze nie tak mocno eksploatowanej Harley Quinn. Robią to wyśmienicie, ukazując trafnie jej trudne związki z Jokerem i kosę, jaką (z winy swojego kochanka) Harley ma z Batmanem. Nie jest to jedyna dobra opowieść w tym zbiorze, ale inne są dość krótkie, co nie pozwala autorom na głębsze wejście w charakterystykę postaci i ciekawsze zarysowanie fabuły. Wisienką na torcie, na którą chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, jest ostatni komiks „My Dwoje” – miniatura noir pierwotnie stworzona dla publikacji Batman Black and White. Co ciekawe to znów opowieść o chorej miłości, w której tym razem główną rolę odgrywa Harvey Dent, czyli Two Face.
„Szalona Miłość” to moim zdaniem komiks, który na półce musi mieć każdy szanujący się fan Batmana. Nie tylko jego animowanej inkarnacji, ale to właśnie czytelnikom wychowanym na TAS na pewno spodoba się najbardziej. Z jednej strony jest fajnym dodatkiem, postscriptum do serialu, z drugiej jest też wspaniałym artbookiem z ilustracjami Bruca Timma. Nie poszerza co prawda mocno uniwersum nietoperza, a przynajmniej nie tak samo, jak animacja, ale i tak sprawdza się jako papierowa pocztówka z jednego z najpiękniejszych okresów w historii Batmana. Szkoda, że materiału powstało tak mało, bo komiksy tej spółki są po prostu cudowne i mógłbym je pochłaniać pasjami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz