wtorek, 21 lipca 2020

Zemsta Hrabiego Skarbka. Sente/Rosiński




Pewnego dnia Jean Van Hame, wieloletni współpracownik Grzegorza Rosińskiego, spakował się i wyruszył na wyprawę dookoła świata. Zostawił tym samym naszego bohatera bez pisarza dostarczającego materiał na kolejne rysowane przez niego komiksy. Z pomocą naszemu rodakowi przyszedł Yves Sente, którego do pracy miała ponoć zwerbować świętej pamięci żona Pana Grzegorza.

Zanim Sente napisał scenariusz, twórcy pogadali sobie. Rosiński miał ochotę narysować coś w stylu płaszcza i szpady, a do tego dobrze by było, gdyby opowieść traktowała o piratach, no i została zabarwiona nutką erotyki. Rysownik nie obraziłby się też, gdyby jakoś odnosiła się do jego rodzinnego kraju – Polski. Belg usiadł więc do roboty i o dziwo pyknął historię nie tylko mającą ręce i nogi, ale jeszcze zawierającą wszystkie wspomniane elementy.


Sente to przyzwoity rzemieślnik, ale fabuła „Zemsty Hrabiego Skarbka”, będąca w gruncie rzeczy sprytną parafrazą (jedną z postaci pobocznych jest wszak „murzyn” Dumasa) „Hrabiego Monte Christo”, nie urzeka. Powstała ewidentnie po to, by Rosiński mógł ponapawać się swoim malarskim stylem, który jeszcze wtedy był dla niego czymś nowym. Przeglądałem inne stworzone w ten sposób komiksy Rosińskiego i „Zemsta Hrabiego Skarbka” jest w tej dziedzinie jednym z lepszych. Dodatkową atrakcją jest fakt, iż historia opowiada o Polskim malarzu mszczącym się na swoich oprawcach, co pewnie sprawiało, że autorowi (jako emigrantowi) łatwo było się utożsamić z bohaterem.

Jak pewnie pamiętacie z poprzednich akapitów, Rosiński planując komiks z Sante, prosił o coś z domieszką erotyki. Musiał się nie spodziewać tego, co Belg mu przyniesie, gdyż pomimo zawarcia sceny seksu na etapie szkiców, nie pocisnął ich w finalnym dziele. My dziś dostajemy album nie tylko powiększony formatem, ale uzupełniony właśnie o sceny niewykorzystane w pierwotnym wydaniu i głównie dlatego, nawet jeśli macie starą edycję, warto zainwestować również w nową. Szkice Rosińskiego zostały wpisane w miejsca historii, w których miały się pojawić pierwotnie, co genialnie dopełnia fabuły i zapewniam Was, że gdyby autor odważył się je namalować, to stałyby się one główną atrakcją tego komiksu. Owszem, poszłaby fama, że wujcio Grzesiu to kawał świntucha, który narysował pornola, ale odrobina skandalu nikomu by przecież nie zaszkodziła. Założę się, że bohater komiksu by się ze mną zgodził w tej kwestii, w końcu sam produkował piękne kobiece akty.



Przeglądałem ten album przy piwku z kumplem, który nie przepada za malarskim okresem Pana Grzegorza – osobiście uważa, że jest genialnym rysownikiem, malarzem niekoniecznie – i nawet on potwierdził bardzo dobrą jakość zawartych tu ilustracji. Zgodziliśmy się obaj, że „Zemsta Hrabiego Skarbka” nie jest najlepszym komiksem Rosińskiego, ale każdy jego fan powinien mieć ten album na półce, bo być może to najlepsze jego dzieło malarskie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz