czwartek, 22 listopada 2018

Punisher tom 5. Ennis/Parlov




Punisher to najbardziej bezwzględny pogromca w świecie Marvela. Za jego mitem stoi tragiczna przeszłość. Bohater stracił rodzinę (żonę i dwójkę dzieci) podczas porachunków mafijnych. Znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Od tego momentu ten antybohater żyje wyrzucony poza nawias społeczeństwa i uzbrojony po zęby tępi z determinacją całe zastępy gangsterów, próbując (bezskutecznie, bo  ostatecznie jego wojna nie ma końca i nie przynosi mu to satysfakcji) zemścić się za doznane krzywdy.

W pierwszej połowie niniejszego tomu na jego drodze stanie niewidziany od jakiegoś czasu bandzior Barakuda, którego, o ile dobrze pamiętam, Frank kilka części temu zostawił na pożarcie rekinom. Gangster jednak przeżył, jest mocno wkurwiony i znajduje świetny, wyszukany sposób by zemścić się na Castle'u. Nie zdradzę jednak sedna opowieści, żeby nie psuć Wam zabawy. 



Następna część tomu mocno odnosi się do wojny Wietnamskiej, w której Frank brał udział i która pozostawiła na jego życiorysie głębokie ślady. Prócz tego ktoś wykorzystuje sympatie, jakie Castle żywi do amerykańskich żołnierzy i napuszcza na niego elitarny odział komandosów, wiedząc, że samozwańczy stróż prawa nie będzie chciał ich skrzywdzić.

Jeśli czytaliście poprzednie tomy autorstwa Gartha Ennisa, to wiecie czego się spodziewać. Irlandczyk odrzucił swój rubaszny, komediowy styl skupiając się bardziej na opowiedzeniu mocnej, sensacyjnej historii. Efekt jest znakomity i przedstawia Ennisa jako nieprzeciętnego rzemieślnika, który potrafił wczuć się w trochę inną stylistykę, niż ta, którą obiera zazwyczaj. To rzecz pisana z szacunkiem do starszych odsłon Punishera, niebagatelizująca jego wojennej przeszłości, udanie pogłębiająca rys psychologiczny i umacniająca mit największego twardziela w uniwersum Marvela.



Głównym ilustratorem tej odsłony przygód Punishera jest Goran Parlov. Jest świetny w tym co robi, a do tego jego prace przypominają nieco rysunki Joe'go Kuberta. To jest s mojej strony bardzo duży komplement, bo uważam tego twórcę za jednego z mistrzów mainstremowego rysunku. Ilustracjom Parlova nie zaszkodziły nawet komputerowo nakładane kolory, które zresztą też wypadają nieźle. To chyba najlepiej zilustrowana odsłona ze wszystkich pisanych przez Ennisa. Cieszy mnie fakt, że w końcu podczas lektury współczesnego, komercyjnego komiksu oczy nie krwawią od końskiej dawki kiczu.

Wraz z niniejszym tomem kończy się przygoda Gartha Ennisa z Punisherem. To był bardzo dobry ciąg zeszytów (łącznie 60). Będę tęsknił za tą serią, bo czytając ją dobrze się bawiłem. Chciałbym teraz zobaczyć na naszym rynku starsze odsłony przygód Franka, które na zachodzie Marvel wypuszcza obecnie w formacie Epic Collection, ale chyba dostaniemy teraz serię pisaną przez Jasona Aarona.  Czytałem ją kiedyś i wspominam chłodniej, niż wersję Ennisa, niemniej z radością przywitam polskie wydanie i chętnie ją sobie powtórzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz