Dzięki niniejszej serii wydawanej
przez Egmont i znakomitemu serialowi telewizyjnemu, którego możemy
już oglądać trzeci sezon (jest zajebisty!) dostałem na punkcie
Daredevila prawdziwego pierdolca. Oczywiście, to drugoligowy bohater
Marvela, ale to, że nim jest daje twórcom dużą swobodę w pisaniu
o jego losach i możliwość opowiadania niebanalnych historii.
Zresztą, dzieje się to nie pierwszy raz, bo podobną wolność przy
tworzeniu jego przygód miał przecież Miller, najważniejszy twórca
w historii Diabła z Hell's Kitchen. Brubaker idzie jego śladem i
tworzy cykl naznaczony tragediami rodem z kina noir, gangsterką i scenami akcji żywcem wyjętymi z filmów których tematyką są sztuki walki.
Nie ma tu wcale laserów z dupy,
wielkich bitw o losy świata, które mogą być kojarzone z flagowymi
tytułami od Marvela. Zamiast tego są tabuny ninja z klanu Dłoń,
złowieszcza Lady Bullseye oraz znakomicie rozpisany Kingpin, który
staje się na kartach tego komiksu bardzo niejednoznaczną, tragiczną
postacią. Jest w końcu miasto, tętniące życie, pokryte śniegiem,
brudne i zdeprawowane – duża w tym zasługa rysunków Michela
Larka. Jest i on, diabeł w czerwieni mocujący się zarówno z
bandziorami jak i z życiem prywatnym, w które ingerują źli
ludzie, by jak najmocniej go skrzywdzić. To już standard, że
łotrzy czepiają się bliskich Murdocka – to i ujawnienie
tożsamości Daredevila zdaje się zresztą głównym tematem całego
runu zarówno Bendisa jak i Brubakera. Istotna jest też „dzienna”
praca Matta, który jest przecież prawnikiem i często ze złem musi
zmagać się na wokandzie.
Większością grafik w tym tomie zajął
się Michael Lark. Już wspomniałem jak wygląda miasto w jego
interpretacji i muszę tylko dodać, że jest znakomitym
rzemieślnikiem. Bardzo dobrze obcuje mi się z jego kreską i mimo
iż wszystko jest wykonane komputerowo – a nie przepadam za taką
techniką – to muszę przyznać, że bardzo cenię jego krechę.
Niniejszy tom zawiera wszystko co fajne
w ciągu zeszytów Dardevila oznaczanym jako vol 2., więc jeśli
podobały wam się poprzednie odsłony serii to i ten komiks
weźmiecie z całym dobrodziejstwem inwentarza. Według mnie wart
jest każdej złotówki i to jedna z najlepszych serii jakie ukazały
się w tym roku w naszym kraju.
Szóstym tomem wydawca kończy
prezentowanie nam nowszych komiksów (jak wspomniałem oznaczonych w
historii publikacji jako vol. 2) i teraz ma zamiar cofnąć się do
czasów w których nad Diabłem z Hell's Kitchen pracował Frank
Miller (czyli jeszcze vol.1). Oczekuję jego ciągu zeszytów, ale
trochę żałuję, że nie dane mi na razie będzie poznać tego co
dalej działo się z Murdockiem. Co prawda na ostatnich stronach
tego tomu jest napisane „koniec”, ale jestem bardzo ciekawy jak
inni współcześni twórcy obeszli się z Daredevilem i mam
nadzieje, że po runie Millera doczekamy jeszcze kontynuacji tej
serii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz