Nie jestem wielkim fanem Franka
Millera. Niemniej, chcąc nie chcąc, muszę przyznać, że stworzył
dwa bodaj najważniejsze komiksy o Batmanie: „Rok Pierwszy”
opowiadający o początkach bohatera i legendarny „Powrót
Mrocznego Rycerza” traktujący o „złotej jesieni” Nietoperza,
który po latach, już w zaawansowanym wieku powraca do walki o
Gotham. Niniejszy tom zatytułowany „Powrót Mrocznego Rycerza:
Ostatnia Krucjata” jest prequelem tego drugiego komiksu,
opowiadającym o ostatnich akcjach Batmana, przed tym nim na lata
odwiesił kostium do szafy. Rzecz ukazała się na trzydziestolecie
pierwszej publikacji arcydzieła Millera.
Komiks ten to niewielka książeczka w
której pojawia się jednak cała menażeria znana z komiksów o
Batmanie: jest Poison Ivy, Catwoman, Robin i Joker. Każda z tych
postaci odegra jakąś rolę w całym dramacie, który ma doprowadzić
do odwieszenia kostiumu. Od tej strony wszystko gra i buczy i nawet
pochwalę Millera za to, że upchał to wszystko w tak krótkim
komiksie.
Co więc jest z tym albumem nie tak?
Jest nikomu niepotrzebnym fidrygałem. No, chyba, że potrzebny jest
samemu Millerowi jeśli planował tą pozycją po prostu skok na kasę
czytelnika (bo wiadomo, że są tacy którzy zbierają wszystko co
Miller stworzy). Nie zrozummy się źle. To nie jest zły album, ale
jego głównym problemem jest zderzenie z tak epicką i ważną
pozycją jak oryginalny „Powrót Mrocznego Rycerza”.
Najzwyczajniej do niego nie dorasta. Owszem, trzeba pamiętać, że
mało który (a może i żaden) komiks z Batmanem może się mierzyć
z arcydziełem Millera. Niemniej „Ostatnia Krucjata” to taki
drobiazg, że zdaje się jedynie kwiatkiem do kożucha całego
Millerverse. Ok, nie było źle bo oczy mi od lektury nie krwawiły -
Romita Junior, który zilustrował ten komiks jest w niezłej
kondycji, ale niewiele więcej mogę dobrego o tym albumie powiedzieć
ponad to, że jest poprawny. Nie robi też wielkiego wrażenia ani od
strony fabularnej, ani w warstwie psychologicznej, która nie jest
porządnie rozbudowana i nie możemy uczestniczyć w traumie przez
którą Batman wycofał się ze swojej działalności – poznajemy
jedynie wydarzenie przez które to się stało. Swoją drogą, to
znając charakter uszatego, strzelałbym, że raczej by się
porządnie wkurzył niż wycofywał, ale to temat na inną dyskusję.
Nie chcę spoilerować tego komiksu, bo już całkiem bym Wam popsuł
zabawę.
Szczerze powiem, że nie rozumiem jak
wyglądała praca przy tym albumie, bo jako współscenarzysta
wymieniony jest tu Brian Azzarello. Czyżby Miller był już w tak
złym stanie (już od kilku lat chłop źle wygląda), że dyktował
treść? Napisał szkic fabuły a o dialogi rozbudował ją
Azzarello? No bo tak króciutki i zdawkowy scenariusz, że nie kumam
przy czym Frank potrzebował pomocy. Na końcu komiksu jest
umieszczony przykładowy scenariusz ale nie jest wyjaśnione jaki
wpływ na niego miał Azzarello.
Wiem, że część z Was zbiera
wszystkie komiksy o Batmanie i co bym nie napisał to i tak go
kupicie. Reszta, jeśli nie czytała jeszcze oryginalnego „Powrotu
Mrocznego Rycerza” niech wyda na niego swoje zaskórniaki.
„Ostatnia krucjata” to pozycja tylko dla komplecistów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz