poniedziałek, 24 września 2018

Hellboy. Tom 4. Mike Mignola/ Richard Corben




Czwarty tom Hellboya zbiera historie które powstawały w okresie przejściowym dla całej franczyzy. Mignola zajęty był pracami przy ekranizacji swojego komiksu (notabene, według mnie nieudanej) i to pożerało jego uwagę– jak wspomina spędzał więcej czasu w pokojach hotelowych niż w pracowni. W treści widać, że wpłynęło to na serię.

W przeciwieństwie do poprzednich niniejszy tom nie eksploruje wcale mitologi Piekielnego Chłopca i nie wnosi nic do głównego wątku fabularnego. To niepowiązane ze sobą historie o misjach jakie bohater wykonywał podczas pracy dla BBPO. Nie przepadam za szortami o Hellboyu, nie są złe, ale nie są tym za co kocham tą serię. Najbardziej cieszą mnie więc dłuższe historie: „Lichwiarz” drążąca wiejskie legendy Appalachów (owa miniseria zgarnęła nagrodę Eisnera w 2009 roku) i „Makoma”, opowieść w której Hellboy symbolicznie wciela się w Afrykańskiego herosa. To one stanowią trzon tego tomu i raczej z nimi będę tą odsłonę kojarzył. To dobre opowieści, więc prócz tego, że główna fabuła stoi w miejscu nie można zarzucić tej części, że jest zła. 



Wato zaznaczyć, że to ten moment w historii serii gdy Mignola zaprosił do współpracy innych grafików. Zdawałoby się, że trudno sobie wyobrazić Hellboya ilustrowanego przez kogoś innego niż jego tatuś, ale pałeczkę po nim przejęli naprawdę znakomici graficy. Najważniejszym z nich jest legendarny twórca komiksu niezależnego Richard Corben. To właśnie on zilustrował wspomniane wyżej dłuższe historie i dzięki jego talentowi zmiana grafika przebiegła dość bezboleśnie. Corben nie chce naśladować Mignoli i robi Hellboya zupełnie po swojemu, przedstawiając charakterystyczne dla swojego stylu obłe, miejscami zakropkowane (tak kładzie cienie) postacie. Jest świetny w tym co robi i okazał się właściwą osobą na właściwym miejscu. To kolejny komiks ilustrowany przez Corbena jaki przeczytałem w ostatnim czasie (pierwszym był „Cage” do scenariusza Briana Azzarello) i muszę przyznać, że staję się fanem tego rysownika. Przychodząc do mainstreamu Corben miał wspaniały pomysł, bo jego obskurny, undergroundowy styl znakomicie uatrakcyjnia komiksy majorsów czyniąc z nich niebanalne dzieła. Po za tym ukazuje go jako znakomitego rzemieślnika, a to wcale nie jest regułą wśród artystów niezależnych.



Mignola zapowiada w posłowiu, że w następnym tomie historia ma wrócić na właściwie tory, i powinniśmy spodziewać się długiej, epickiej opowieści z Piekielnym Chłopcem w roli głównej. Ja się cieszę z tego faktu i bardzo czekam na ten tom, bo jak wspomniałem – dłuższe opowieści z Hellboyem to właśnie to co lubię najbardziej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz